MOJ PRYWATNY ĆPUN
XXX
Zapach
kadzideł nadal krążył w przestrzeni jej zmysłu powonienia, a
zesztywniałe od klęczenia stawy strzelały podczas prób ich
rozprostowania. Zamyślona masowała kolana, ruchem okrężnym ręki.
Pokuta…
Doświadczała jej stojąc w tym ogonie, w którym trudno jej było
zdobyć się na skupienie. Sama tego chciała. Szukała głuchego
proboszcza. To teraz miała. Nie pozostawało jej nic innego, jak
wytrwać do samego końca. Fioletowa
stuła spowiednika nadal dyndała, rozbujana ruchem ust jest
poprzedniczki. Wszyscy
tutaj chyba wierzyli, że ksiądz jest głuchy. Z nią też nie było
inaczej.
Przyszła
w
to miejsce z
postanowieniem. Damian był jej mężem. Nadal nim pozostawał.
Nie
wyszła za niego z miłości. Wtedy jeszcze leczyła zranioną dumę
po Mateuszu. Zostawił ją na drugim roku studiów. Początkowo nie
miała pojęcia w co wdepnęła. Postanowiła zagrać na nosie
byłemu. Wpakowała się po uszy z premedytacją w ten związek. Po
pół roku znajomości zasiał. Brzuch rósł powoli. Chciał mieć
żonę. Pomyślała, że to nie głupie zostać jego królową.
Porwał ją do tego swojego Puzderka
i
wkrótce się okazało, że nie ta karoca, nie ten koń, nie ten
pantofelek, a najgorsze, że nie ten książę.
Po
ślubie było nawet wesoło. Tak zwyczajnie inaczej niż przed.
No
i ciasno tam było w tym jego domu rodzinnym, nawet bardzo ciasno…
Maryśka
już wtedy wyjeżdżała na służbę do niemieckiego bauera.
Zajmowali jej pokój. Jacek zaraz się zakochał. A Alina z
dzieciakami i mężem zajmowali sąsiedni. Co z tego, że ich Damian
pogonił, jak i tak żyć się nie dawało, bo daleko, bo przedszkola
na miejscu też nie było. Nic się jej w tym nowym życiu na wsi nie
podobało, a najmniej ta samotność, bo Damian codziennie do pracy
wstawał, pokonywał setki kilometrów i wracał późno w nocy.
Jeździła na całe dnie z Karolem
do rodziców. W końcu się ojciec jej rodzony ulitował. Kredyt na
mieszkanie wziął razem z nią, bo wtedy dostała już pracę w
Poznaniu i tak bardzo chciało się jej do miasta, że wszystko w
Puzderku stało jej ością w gardle. Tak
się cudownie złożyło, że kupili prawie 50 metrów kwadratowych w
kamienicy. Na to wszystko spotkała na ulicy Mateusza
. Początkowo nie potrafiła uwierzyć, gdy wychodził z kwiaciarni z bukietem, chyba dla żony, z dwójką maluchów uczepionych na jego rękawach. Do dzisiaj pamięta, jak wszystko się w niej zagotowało, jak zadrżała, a gdy odwrócił głowę w jej stronę i zobaczyła ten błysk znajomy, zapomniała o wszystkim: O cierpieniu, samotności, o Damianie i synu, którego pchała przed sobą w wózku spacerowym. Karol nie bardzo miał ochotę wtedy na spokój.
. Początkowo nie potrafiła uwierzyć, gdy wychodził z kwiaciarni z bukietem, chyba dla żony, z dwójką maluchów uczepionych na jego rękawach. Do dzisiaj pamięta, jak wszystko się w niej zagotowało, jak zadrżała, a gdy odwrócił głowę w jej stronę i zobaczyła ten błysk znajomy, zapomniała o wszystkim: O cierpieniu, samotności, o Damianie i synu, którego pchała przed sobą w wózku spacerowym. Karol nie bardzo miał ochotę wtedy na spokój.
Kręcił
się w wózku, jakby wszystko przewidywał. Wymienili się szybko
numerami
telefonów, żeby
malec nie płakał. Przewidziała,
że się jej nie oprze. Zawsze tak było. Dlaczego teraz po latach
miało być inaczej?
Tuż
po spotkaniu, było kolejne i następne i jeszcze jedno. Tkwiła w
tym amoku idiotycznego zakochania przez około osiem miesięcy.
Było
tak, jak za studenckich lat. Może te dzieci pojawiły się
niepotrzebnie. Chciała wierzyć, że już na zawsze pozostaną
razem. Myślała, że jakoś to będzie. Dobra, nie myślała.
Nikt
jej przecież nie kochał tak, jak on. Dawno
zapomniała o mężu, bo go nigdy nie było.
W
tamtym czasie to na miesiące znikał w poszukiwaniu kontrahentów.
Nie pamiętała nawet,
że ślub z nim brała i syna mu urodziła. Zakochanie to stan
totalnego omotania. Doznawała tego na własnej skórze… Ponownie..
Zresztą,
tak łatwo o zapomnienie, kiedy czuje się miłość. Prosiła go
błagała, żeby jej tylko nie zostawiał, tak jak poprzednio. To
chyba jakiś czas trwało. Gruchnęło też znienacka.
Chyba
to
Mateusza
żona napisała na e -
maila
do
Damiana,
jakąś strasznie poniżającą wiadomość. Wydzierał się na nią,
że suką jest bez honoru, że chce odejść.
Nie
mógł, bo gdzie ? Dobrze wiedziała, że musi z nią zostać, bo
dokąd pojedzie.
Przecież to nie prawda, że męczyła Mateusza. Sam tego chciał.
Obiecywał, że żonę zostawi, zaczną razem życie i miłość….
Jakoś
początkowo, to nawet nie mogła uwierzyć, ale później to już
musiała. Była w ciąży. Damian to nawet się ucieszył. Chciała,
żeby wszystko wróciło do starego porządku. Przecież ją kochał.
Powinna
już podejść do kratki i pożałować, ale chyba nadal żyła
nadzieją, że może wydarzy się coś jeszcze w jej życiu…
Nawet
Maria Magdalena grzeszyła o niebo lepiej od niej samej, a mimo
wszystko znajdowała w jego miłości upodobanie. Damian
nigdy nie będzie Mateuszem. Zresztą z czasem nawet w myślach bała
się o nim wspominać, żeby jej mąż myśli nie usłyszał. Wpadła
w ramiona innego. Stało się, ale stało się to tylko z jego winy.
Nigdy go w domu nie było. Tylko on, wyjazdy i firma. Nie raz
zastanawiała się, jak długo to jeszcze potrwa. Z
ich dwojga, to nie ona powinna prosić o przebaczenie. Dzisiaj
został z dzieciakami. Próbowali ponownie coś klecić. Ile już
tych rozstań mieli za sobą? Nie, nie potrafiła tego przeliczyć…
W
kościele robiło się ciemno od zgromadzonego przy konfesjonałach
tłumów. Tak sobie pomyślała, że może to i dobrze, że nie tylko
ona potrzebuje tego oczyszczenia. Dopiero nachalne pukanie odwróciło
jej uwagę.
-
Byłam z innym mężczyzną – Cichutko wyszeptała. Nie chciała
pytań. Chyba podświadomie się ich nawet bała. Matka wiedziała o
wszystkim, a Bóg. Przyszła go właśnie poinformować. Niech i Bóg
się dowie.
-
Ciągle kochasz męża ?-
Matko, a miał nie słyszeć, że też ludzie z tym plotkowaniem nie zatrzymają się. Gdyby wiedziała, klęknęła by przy innym konfesjonale, a tak panie, odpuść mi, bo nie wiem co czynię – pomyślała zagubiona. Przecież, że jakoś kochała. Dzieci ona jemu, a nie odwrotnie porodziła, więc o co ta rozmowa i pytanie??? Zaraz po narodzinach Klary bacznie się małej przyglądał. Patrzył i patrzył.
Matko, a miał nie słyszeć, że też ludzie z tym plotkowaniem nie zatrzymają się. Gdyby wiedziała, klęknęła by przy innym konfesjonale, a tak panie, odpuść mi, bo nie wiem co czynię – pomyślała zagubiona. Przecież, że jakoś kochała. Dzieci ona jemu, a nie odwrotnie porodziła, więc o co ta rozmowa i pytanie??? Zaraz po narodzinach Klary bacznie się małej przyglądał. Patrzył i patrzył.
Ostatecznie
stwierdził, że nie jego. Zostawił ją. Nawet ze szpitala nie
odebrał. Marka spotkała na korytarzu. Znali się tylko urzędowo.
Pomagała mu dokumenty wypełnić do Urzędu Miasta.
Niedługo
po tym usłyszała, że dostał u nich pracę jako kierowca.
Był
miły, szarmancki i wdowiec w dodatku. Jak on ją ujął tą swoją
dobrocią, jak nią zakręcił.
W
tym szpitalu, jak go spotkała, to było zaraz po tym, jak Damian
przepadł rozwścieczony. Marek zabrał ją ze sobą i tak już
zamieszkał, bo przecież ktoś musiał jej pomóc już przy dwójce
dzieciaków…
To
nic, że był starszy. Nawet jej to nie przeszkadzało. Młoda
jeszcze była.
Trzydziestki
nawet nie miała. Zachwycał się nią z takim błyskiem w oczach,
pomagał, bułki z dżemem do łóżka podawał. Dzisiaj chciała
żałować. Trudno jej było, ale próbowała się na tę skruchę
wysilić.
Nogi
jej cierpły ze zmęczenia, a stawy sztywniały od tego klęczenia.
Czekała.
Czemu
ten ksiądz nic nie mówi , tylko milczy, jak zaklęty ?
Nie
miała pojęcia, jak to się stało, że Damian o Marku się
dowiedział. Przyjechał rano, gdy ten był w pracy. Rozpętał tak
piekielną awanturę, że nie wytrzymała. Przyłożyła mu wtedy
patelnią. Krew się lała...
No
i czemu, ten ksiądz nic nie mówi ? Sama już nie wie, czy ma mu
dalej swój życiorys opowiadać.
Może
faktycznie nie słyszy, a ona tutaj książkę całą mu przedkłada…
Posprzątała
przecież. Miała z tym sporo problemów, bo krew była wszędzie.
Nie, nie bała się, że go zabije,bo miał zawsze szczęście, a
ona nie miała rąk mordercy. Zresztą zrobił to co zawsze.
Zabrał
samochód i odjechał w siną dal. Wtedy zdecydowała, gdy już go
przy niej nie było, że jednak tęskni za nim bardziej niż bardzo.
Poprosiła Marka, aby się wyprowadził, tak dla dobra jej. Zrobił
to.
Spotykali
się jeszcze długo. W zeszłym tygodniu widzieli się w pracy.
Przecież nie mogła go tak skreśli.
Teraz
tak. Przecież klęka przed Bogiem i żałuje. Inaczej to przecież
nie można.
Po
miesiącu pojechała po niego i go przywiozła. Później to już
same kłopoty. Firma coraz gorzej prosperowała i pieniędzy wiecznie
nie mieli, a kredyt za mieszkanie przecież trzeba z czegoś spłacać.
Jak
już tak konkretnie, żadnych pieniędzy jej nie dawał to mu
samochód sprzedała po cichu, tę beemkę, który na niej takie
wrażenie zrobiła na długo jeszcze przed ślubem.
Busa
ciągle miał, żeby zarabiać mógł chociaż trochę. Długo
czekała na pieniądze.
Dopiero
od roku, czy dwóch wyjeżdża do Niemiec. Dlaczego taka cisza po
drugiej stronie. Nie słyszała może jeszcze pukania.
Zniecierpliwienie zamieniało się w dość nieprzyjemne mrowienie…
Ścierpła w kręgosłupie, w kolanach i w całym ciele.
-
Tak kocham męża – Dodała jeszcze raz.
-
Przecież mam z nim dwójkę dzieci – Już sama nie miała pojęcia,
czy wspominała mu o dzieciach, czy też wcale. Nie pytał, ale zdaje
się, że powiedziała już wcześniej.
-
Dlaczego go zdradziłaś? Czy wiesz dlaczego?- Te pytania. Czuła
się z gruntu podirytowana. Zdradziła i koniec i nie chce już tego
robić. Po co wałkować. Przyszła przecież po rozgrzeszenie. Gdyby
ksiądz wiedział, jak czuje się samotna kobieta, to by nawet nie
pytał...
Zadawała
sobie tyle razy to pytanie. Pewnie z poczucia pustki i samotności.
Nie miała pojęcia.
Tak,
z pewnością. Przecież nie raz była bardzo samotna…
-
Uległam. - Wyklepała zwrot, który wydawał się jej w sam raz na
tę okoliczność.
-
Bądź silna i nie rób tego więcej- Gdy zapukał, odczuła takie
szczęście, że chciała krzyknąć proszę.
Nie
oczywiście. Nie zrobi tego więcej. Kolana ją nadal bolały od
klęczenia.
Podnosiła
się do pozycji człowieka. Materiał z klęcznika odciskał się w
zabawne wzory na skórze wygolonych nóg. Gdy podniosła oczy do góry
zobaczyła ten obraz. Przecież nie patrzyła na niego po raz
pierwszy. Tylko złota rama rozświetlała ciemność smutku Matki
Boskiej. Tuliła w ramionach dzieciątko.
„ Może
chcesz się ze mną zamienić panienko ?” Zapytała po raz pierwszy
tak bezpośrednio, bo głupio się poczuła pod tym wzrokiem pełnym
nagany. Ona z chęcią uciekła by w przeszłość. Tyle szumu, tyle
pokus. Co rusz, to ktoś pisał, jak nie na jeden portal
społecznościowy, to inny. Istne czasy szatana…
Wszystko
tętni, krzyczy o popularności, o pośpiechu. Grunt to się nie dać.
Byleby pozostać na podium…
Nawet
to, że kto pierwszy powie ; „ Kocham Cię ten przegrywa” .
Wszystko na szybko. Byle do przodu.
„Dużo
szczęścia miałaś, że się wtedy narodziłaś. Nawet ta stajenka,
wydaje się atrakcyjniejsza od mieszkania w tej kamienicy”.
Przeżegnała się w pośpiechu. Przecież się już w duchu
dostatecznie nagadała.
Nadal
nie miała pojęcia, które z nich było w gorszym położeniu, ale
to ona dzisiaj przyznała się do błędu.
Zrobiła
to za siebie i niego. Niech już tak będzie. Jest winna. Obiecała
wytrzymać.
Gdy
zmoczyła rękę w wodzie święconej poczuła, jak drgnął w jej
kieszeni telefon. Ponownie nie wczas. Wolałaby o nim zapomnieć, a
on jak na złość kusił ją w takiej chwili, kiedy już prawie
stykała się z niebem.
Przecież
wiedział,że to od niego wiadomość. Nie była jeszcze taka silna.
Najlepiej będzie, jak wymknie się szybko z kościoła i sprawdzi.
Ciekawość podobno jest zgubna i bramy piekła otwiera.
"
Mąż wyjechał ??? Pewnie zapomniałaś już o mnie. Tęsknię
bardzo.
Nie
mogę doczekać się naszego poniedziałku w pracy"
Dlaczego
pisze ? Dlaczego teraz, gdy zdążyła się pozbyć tego ciężaru,
który jej ciążył tak niewygodnie i uwierał. Czy on nie rozumie ?
Sądziła, że chociaż trochę ją zna. Dobrze wie, jak bardzo jest
wierząca.
Chyba
nie pragnie już tego, co ją tak powoli niszczy. Przecież wie, że
ma rodzinę. Po co to pisze i znowu kusi. Zwariuje w tym świecie,
zwariuje, jak nic.
Dokonali
już wyboru… W gruncie rzeczy to nie powinien.
Myśli
i rozterki atakowały jej głowę. Były silne. Zdaje się, że nawet
zadawały jej ból. Skronie pulsowały. Pójdzie szybko przed siebie
i schowa się w domu przed myśleniem. Myślenie nie jest chyba
niczym dobrym w przypadku tak atrakcyjnej kobiety. Nie powinna
myśleć. Szła przed siebie. Chciała być daleko stąd. Miała już
minąć tę bramę kościelną, nawet kroku przyśpieszyła, gdy
usłyszała, za sobą to dziwne sapanie.
Początkowo
próbowała iść jeszcze szybciej. Nadal nie miała pojęcia, kto
może ją ścigać, a przecież takie rzeczy warto wiedzieć na
krótko przed tym, aż ją zniewoli… No i po co pomyślała o
gwałcie!
Teraz
dopiero poczuła się przerażona nie na żarty...
-
Pani Agato!- Odetchnęła z ulgą. Przecież znała ten głos
doskonale. Chociaż …
Nadal
nie miała tej stu – procentowej pewności, czy to on na pewno?
Powinna
się zatrzymać i przyjrzeć się twarzy oprawcy- pomyślała i już
na tę myśl zdrętwiała…
Odwróciła
się tak nagle, że prawie go przewróciła. Teraz to on trząsł się
jak osika.
Ksiądz
Zbyszek, chwalmy pana, pomyślała, nie wypowiadając tego na głos.
Nikt,
tak jak on nie śpiewał przepięknym tenorem. W gruncie rzeczy
przydałoby mu się schudnąć. Nie straszyłby już tym sapaniem
zboczeńca…Dopiero teraz zdała sobie sprawę, iż obrzuciła go
spojrzeniem, które pewnie wyrażało jednoznacznie jej myśli.
Ksiądz wyglądał na delikatnie zmieszanego.
-
Czy będzie Pani jutro pani Agato na próbie chóru? -
-
Oczywiście, że będę. Jutro o czternastej – Właściwie to
jeszcze przed momentem bardzo się jej śpieszyło. Gdy dzwony
zaczęły bić, zdała sobie sprawę, że jest już piętnasta.
Powinna wracać. Nie miała pojęcia co zastanie w domu. Damian nie
bardzo radził sobie z dzieciakami. Ponownie spojrzała na
wyświetlacz telefonu, na którym ciągle widoczna była wiadomość.
To było zbyt kuszące. Uklęknie, koronkę odmówi, myśli zbierze i
postanowi, co następuje..
kiedy obejrzałem ostatnie zdjęcie zapomniałem, co chciałem napisać, bo parsknąłem śmiechem i dalej mi się brzuch trzęsie. dlaczego dialog jest ucięty? pod spodem powinna być riposta tej pani - proszę bardzo - zęby są w szklance na stoliku.
OdpowiedzUsuńCo nie jest dokończone
OdpowiedzUsuńTo pobudza zmysły
Ale ta szklanka mnie rozbawiła
Pomijając uśmiech po tylu latach to zęby mogą uwierać 😆😅😄
dialog niedokończony pod zdjęciem. bo o tej szklance, to aż się prosi dopisać do buńczucznej zapowiedzi miłosnej.
UsuńDla mnie jest to sakramentalne tak ( mowa o zdjęciu rzecz oczywista)
UsuńKto by w takich okolicznościach zęby brał pod uwagę Oko???
zapalczywy, który deklaruje taką fanaberię.
UsuńNo, pani autorko poczytnych wpisów... :)))
OdpowiedzUsuńPS. Tak sobie czytam, czytam...a tam nagle pan z ofertą pomocy zajścia w ciążę :D :D :D
Haha ha
UsuńJaki brzydki taki drogi
Życie to jednak jest mega absurdalne😆
W dzisiejszych czasach są już implanty😆😅😄😃
UsuńCo za uczuciowy galimatias... Tu taka poważna historia, a człowiek się skupić nie może, bo co rusz te obrazki rozbrajają :D
OdpowiedzUsuńTo taka mała odskocznią Ken G. aby nie zwariować😆
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam trzy ostatnie wpisy wspak. To znaczy od ostatniego do tego. Spróbuj kiedyś :-)
OdpowiedzUsuńChcesz powiedzie, że powinnam zmienić kolejność?
UsuńOstatni będą pierwszymi
Po prostu ciekawe doświadczenie. :-)
OdpowiedzUsuńZdaje sobie sprawę
OdpowiedzUsuńTrzech bohaterów
Trzy punkty widzenia i dla czytelnika totalna niewiadoma
Krejzolstwo
😆
Chyba muszę wybrać się do spowiedzi... ;) Bardzo lubię zapach kadzidła :D
OdpowiedzUsuńMnie dusi...
OdpowiedzUsuńWyrzut Sumienia. ..
Bardzo grzeszą jestem