V ROZDZIAŁ NA ZAWSZE DO WIDZENIA
# - Be- eeert! – Nawet nie przypuszczałam, że potrafię donośnie krzyczeć. Moc, która kumulowała się we mnie od rana wreszcie znalazła ujście. Dziś po raz pierwszy przebiegłam 16 km. O dwunastej godzinie moje zmęczenie przybierało monstrualne rozmiary i jedyne czego pragnęłam, to położyć się wreszcie do łóżka. Wbrew moim oczekiwaniom świat ustawił się na nie i działał przeciwko mnie. W dodatku, oprócz całego świata doświadczałam skutków zbuntowanej materii, która robiła wszystko, co w jej mocy, aby doprowadzić mnie do szewskiej pasji… Tylko spokojnie, nigdy nie byłam szewcem, nawet pić nie potrafię jak szewc, bo drugiego dnia rzygałabym, jak kot, nie będąc nim. To tylko jedno z wielu powiedzonek z księgi przysłów mojej mamy. Korki wyskoczyły właśnie po raz szósty, a nie pragnęłam niczego mocniej, jak zrobić ten pieruński obiad i położyć się spać. Sytuacja wskazywała na ciągle rozwijającą się, bo te w niebieskim kolorze nie miały zamiaru zostać tam, gdzie je wcisnęłam. Obiadu kurwa ...