PRZERWA W EMISJI
 To było, jak spotkanie POKORY z rozdmuchanym EGO, które stojąc nad przepaścią potknęło się o coś, co wyglądało na ludzką stopę, a w zasadzie stanowiło kikut nienawiści. Ból gorszy od cierpienia, na wskutek wbicia igły w centrum wylotu odbytu, przeszedł przez ciało bohatera. Zabolało panie Durczok, pomyślałam, ale tylko na wstępie... Po pierwszych stronach, miałam ochotę cisnąć książką o ścianę. Pomyślałam , że Kamil Durczok znowu ma parcie na szkło. Próbuje zwrócić oczy milionów na swoją chorobę, łysą głowę, aby wzbudzić w nas empatię, która ostatnio nie jest trendy... Nie poddałam się. Przechodziłam graficznymi labiryntami do kolejnych odsłon. W połowie książki zdałam sobie sprawę, iż trzeba być naprawdę silnym facetem, aby w publicznej spowiedzi wyznać własne słabości. Pęd za życiem, pogoń za uciekającym dniem, chuśtawka nastrojów, ostatecznie depresja i walka o siebie, budują nowego człowieka... Tylko te najgorsze przeżycia , które brutalnie rozjeżdżają nas po glebie,