IV R. NA ZAWSZE DO WIDZENIA
# Z euforią odnotowywałam w swoim życiu kolejny progres. Dni, w których budziłam się tylko po to, aby nie zmoczyć łóżka, należały zdecydowanie do przeszłości. Po raz pierwszy czułam, że przekroczyłam przezroczystą granicę i znalazłam się w bezpiecznej przystani spokoju. Moja depresja została daleko w tyle. Od kilku tygodni wstawałam o czwartej nad ranem po to, aby żyć. Graniczna epoka śmierci została tak daleko za mną, że czułam się bezpieczna i szczęśliwa. Zapominałam o bólu istnienia, w miejsce, którego pojawił się ból dupy i mięśni. Nie mogę sobie przypomnieć, kiedy ostatnio rozkoszowałam się stanem cierpienia. Musiało być to bardzo dawno i w tak odległej przeszłości, że przy największym nawet wysiłku umysłowym, nie byłam w stanie powrócić pamięcią do ostatniej radości z cierpienia. Tego ciemnego poranka, w półśnie przemierzałam przestrzeń dzielącą mnie od toalety. Składały się na nią dwa krótkie korytarze. Gdy człowieka dociśnie, to każda droga wydaje się na tyle długa, że w je