Posty

SZCZURY

Obraz
Przeciskają się... Ludzie Szczury... Byle szybciej... Byle sprawniej... Osiągnąć cel... Przecież wszystko sprzyja... Zlizują okruch z brudnych paluchów dyrektora. Ślinią się ... Są jak obślizgłe trole wypuszczone na rajd, w pogoni za stanowiskiem.... Ktoś ich tu wsadził, ktoś ich wysłał z misją.... Obrzydliwe szczury w pogoni: Byle wyżej, byle sprawniej... DOSTAŁY NARZĘDZIA- POZOSTAJE ZABIĆ SZARĄ MYSZ!! Łeb ukręcić, przetrawić i wykręcić... Jeszcze piszczy mysz przebrzydła??? A po co się pchała w tę sferę szczurzego zaprzęgu ???? To nie wie , że BANK może wszystko??? Może narzucić, zaniżyć odciąć od gotówki, zabić konkurencją !!! BANK MOŻE WSZYSTKO!!! To po co te szare paluszki w drzwi wciskała??? Po co biznes otwierała??? To nie wie , że BANK , niszczy szybko!!! A po co ten lokal dzierżawiła , mysz obrzydliwie poszarzała ??? To nie wie , że prawo nie może nic??? My są PRAWEM, SĘDZIĄ I PROKURATOREM!!! MY SĄ KOMORNIKIEM!!! MY POLSKIE SZCZURY Z EMBLEMATEM PKO

Cień...

Obraz
Przemykam korytarzem. Jest wąski. Zbyt wiele twarzy. Kolejne wiadomości. Próbuję odkryć siebie. Po omacku pokonuję ten labirynt... Pułapkę własnych wspomnień... Złapałam się ostatnio na dotyku. Zbyt płytkie rysy charakteru. Emocje wygładzone szpachlą mistrza kamuflażu... Komplementy, jak miód.. A wiesz jak to jest z miodem... Substytut wykonany nieletnią ręką Chińczyka, znowu nagina dojrzałość... Próbuję wmówić mi czego chcę... Chyba rozwaliłam sobie głowę. W tym labiryncie jest tyle osób. Zasłaniają jedyne źródło światła, które sączy się z jarzeniówki... Uderzyłam w ścianę. Zastanawiam się, czy kiedyś zdołam pokonać te mroczne przestrzenie... Zbyt wiele twarzy. Twojej nie potrafię odnaleźć. To chyba dobrze... Życie upstrzone, niczym letnia szyba, przez małe muszę gówienka obietnic, nie jest już takie przejrzyste... Nie powinnam Cię odnaleźć. To ta cholerna podświadomość szarpie się z wadą wzroku. Czy mogłaby wreszcie oślepnąć, rozbić ten pusty łeb i wylądować na wózku inwalidzk

Zaciągnęło...

Obraz
Chmury... Czy się tym przejmuję😂😁😀?  Jak widać wcale... Nie ma nic lepszego niż deszcz... Mam sporo czasu dla siebie i książki, wydaje mi się niezwykłej, dotykające  najgłębszych zakamarków skomplikowanej natury człowieka, jego duszy, przykrytej skorupą codzienności. Uwiera... Porzuconej w miłosnej spowiedzi... Boli wszystko... Słowa przenikają najgłębsze zakamarki empatii... Spowiedź Dziwki... Jan Jakub Kolski napisał  " Egzamin z oddychania". Każdy z nas ma do przebycia kilometry. Większość ucieka przed przeszłością... Droga, która zawsze zatrzymuje się przed wioską Śmierć... Przekładam kartkę. Trzeba żyć dzisiaj... Pada... Jak dobrze, że pada. Jutro wyjdzie słońce. Powrócę na urlop do tych których kocham... Pada.... Jak dobrze... Ciągle jestem w dzisiaj... Najlepsze przede mną... Przecież nie będę wiecznie stała w tym deszczu.

MIŁOSNS ETIUDA

Obraz
 MIŁOSNA ETIUDA ‌Chowała się w niego, niczym w parasol, który chronił ją przed dniem. Nie lubiła jasności. Blask poranka zaoostrzał kontury twarzy, odkrywał starość. Kradła jego zapach, w zazdrości o dzień, który jej, go zabierał. Z magiczną siłą przenosiła się   w receptory jego skóry... Znowu to światło... Chciałaby żyć w niekończącej się nocy jego ciała. - Malutka boję się, że cię zgniotę- szeptał , wnikając w nią całym sobą. Nie była już Ewką... Była w nim, on w niej. Zabierała mu skórę, aby chwilę w niej pomieszkać. - Nigdy nikogo tak nie kochałem. Przez te lata tkwisz we mnie tak głęboko, że nie potrafię sobie z tym poradzić. Jesteś w każdym moim śnie. - Doznawała powolnego zaspokojeni nasycona smakiem jego śliny.... Byleby nie przestawał... Upajała się dotykiem jego rąk, wiła z rozkoszy w rytmie jego oddechu. Był, jak muzyk grający na harfie jej doznań, nawilżając jej zmysły miolionem pocałunków. Zamykała oczy, aby zapomnieć o budzącym się dniu... Jeszc

ATRAPY

Obraz
Odnoszę wrażenie, że wszystko jest powtarzalne, mdląco przewidywalne, niechlujne w swoim wymiarze. Kobiety uganiające się za miłością, łykające tanie komplementy od których puchnie ich ego. Przechodzą na dietę. Żywią się urojeniami. Są jak kury.... Szukają ziaren.... Stuk puk... Trawią... Wydalają... Szukają dalej ... Jeszcze Ci Judasze w skórze przyjaźni. Tani manipulanci. Kreatorzy kosmicznej przyjaźni: - Jak będę spadał to mnie złap, a jak umrę to pochowaj- Chuj z Wami przyjaciele emocji. Zapalę znicz... Śmierdzi przeszłością... Tak wygląda starość. Widzę kontury śmierci. Robi się nudno... Mężczyźni bez oręża, poszukujący... To parcie na męskość ich przygniata. Przypominają rozdeptanego przez życie robaka.... Tego się nie sklei ... Możesz przypiec , przypalić, możesz życie nosem wciągnąć... Jest za ciężkie... Nie ogarniasz... Już Ci się nie chce improwizować... Kurna lepiej się połóż i prześpij to życie... Podnieś spodnie. Opadły Ci do kolan... Cóż i to

Dlaczego Londyn, dlaczego Polak???

Obraz
To była mądra rozmowa, bo zaczęła się od słów: - A dlaczego????- Moja znajoma Niemka, przyszła w odwiedziny na kawę. Siorbiąc jeszcze gorącą,rozpoczęła rozmowę o Polsce. - A dlaczego Anglicy nie chcą Polaków u siebie???- Od razu nasunęło mi się myśl, że głupia to ona nie jest, skoro tak formułuje pytanie. Większość moich znajomych Polaków mówi o pijaństwie, nieróbstwie i rozboju naszych rodaków. Nie, ta Niemka nie jest głupia- Pozytywna myśl wstrzełiła się w centrum splotu neuronów. - Przecież nie pozbędą się Arabów- Wyskoczyłam całkiem szczerze. Każdy zorientowany w stosunkach dyplomatycznych Wielkiej Brytanii i krajów Bliskiego Wschodu, zdaje sobie sprawę, że choćby w powietrze wyskoczyło kilkanaście stacji metra z rąk terrorystów, państwo zapewni ludności arabskiej: Opiekę medyczną, wykształcenie, rozwój, biznes i socjal. Skąd to wiem??? Oj Rychu, znajomy, podobno agent SB, mistrz reportażu i miłośnik komuny, napisał o tym w kilku książkach. Kapuściński się nazywał. O

MIŁOSNA ETIUDA

Obraz
III Cisza... Taka lekka. Symfonia spokoju... Upajała się koncertem granym na trzy. Tyk, tyk, tyk, zegar wygrywał hejnał wolnego przemijania. Ponownie sama z sobą na trzy. W oddechu, w którym ciągle był. Odgradzała się od jego żaru, drzwiami zamkniętym na trzy. Magiczna liczba oddechów z garbem i murzyńskim zadem... Na trzy zapominała o huraganie miłości. Na trzy zniknie wszystko, oprócz zapachu jego skóry. Było go zbyt wiele ... N a trzy ponownie sama z sobą.... Powietrze, ono nie znało czasu, nie słyszało taktu na trzy. Drgało gęstym wspomnieniem. Testosteron ciągle tańczył na czerwcowy nutach południa. Wnikał porami skóry, pieszcząc receptory dotykiem minionego. Zapalał się ponownie gorącym ogniem namiętności. Bużył aurę spokoju.  Palcami wspomnienia dotykała chwilę. Nadal była gorąca...Na trzy... Czy tego chciała??? Wyczekiwania, tęsknoty, romantycznych banałów ? Miała tę swoją ciszę zatopioną w szczęśliwej sekundzie samotności..... Odgłos wiadomości, niczym g