MÓJ PRYWATNY ĆPUN
XXX
Ten
telefon. Obudził ją. Podświadomie czekała na wiadomość od
niego. Mimo wszystko ją zaskoczył.
Poukładała
sobie w głowie, ale wyszło, jak zwykle. Tęsknota zbierała
plony...
Najgorszy
był ten stan walki i oczekiwanie na wygraną z samą sobą. Nie
potrafiła już być na szczycie.
Zapomniała,
jak może tego dokonać. Przez tą cholerną miłość ponosiła
klęskę jedną po drugiej.
Chyba
jeszcze nikogo i tak bardzo, jak jego. Spalała się w ogniu własnego
uczucia, oczekiwaniem, tęsknotą i wiarą, że wszystko się jakoś
poukłada. Straciła kontrolę nad sobą i trudno jej było jasno
określić, co się takiego z nią działo. Diagnoza … Nie była
psychiatrą … Przypadek z powikłaniami głupiej miłości...
Zaciągała
się jego zapachem, a przecież nie było go przy niej. Odnajdowała
jego ślady na poduszce. Wtulała się w nią, jakby bała się
zgubić trop. Czuła dotyk dłoni, wszędzie tam, gdzie zbiegały się
w pieszczocie, mokre pocałunki. Musi z tym skończyć bo zwariuje.
Powinni sobie wszystko wyjaśnić.
Niech
wraca do żony. Po co jej to wszystko. Powinna spać, a ona wącha
poduszki.
Wszystko
jej z rąk leciało tego popołudnia. Nie mogło to dobrze wyglądać.
-
Czy zostanie nam chociaż jedna szklanka do jutra- Śmiał się z
niej Adam, gdy sprzątał zbitą zastawę, tuż przed jego wyjściem
z domu do ojca.
Jej
nie wydawało się to takie zabawne. Szczególnie teraz, gdy leżała
w ciszy poranka i przypomniała sobie ten ciężki sen, który ją na
dobre obudził…. Dlaczego śniły się jej dzieci – jego dzieci.
Przecież nigdy ich nie widziała. Rzeczywiście, dopiero teraz sobie
przypomniała. Damian pokazywał jej na początku znajomości zdjęcia
dzieci. Karol był bardzo do niego podobny. Zbyt dużo myślała o
jego rodzinie.
To
pewnie z tego powodu śnił się jej ten blondynek, który skakał z
nią w przestrzeń oceanu, przywiązany do niej liną. Jakby tego
było małą, to jego córka pojawiła się tej samej nocy, ale w
zupełnie odmiennej scenerii.
Wygrywała
na wielkiej auli koncert na skrzypcach, podczas gdy ona i ich matka
Agata siedziały na widowni. Nie znały się, a ich spojrzenia
skrzyżowały się niespodziewanie. To było pod koniec koncertu.
Agata
odwróciła się w jej stronę i zupełnie dla niej niespodziewanie,
skierowała w jej stronę kwestię:
Uzdolnione
mam dzieciaki, co nie??? - To po tych słowach obudziła się taka
przerażona. Miała naprawdę dość tej nocy i snów, których
wolałaby nie śnić.
Gdyby
powiedział jej wtedy, trzy lata temu, kiedy ponownie ją odnalazł i
błagał o spotkanie,
o
żonie i dzieciach, nigdy nie pozwoliłaby sobie na uczucie.
NIGDY!!!
Czuła
się gorzej niż po przebudzeniu. Dlaczego właśni dzisiaj dopadają
ją wyrzuty. Czekała na przyjazd Damiana. Powie mu o wszystkim. Już
nie da rady dalej tak żyć….
Postanowiła
wstać. Zimny parkiet w zetknięciu z rozgrzaną stopą omiótł jej
ciało chłodnym dreszczem.
-
Głupia cipa! - Epitet dotyczący jej osoby wydawał się jej jak
najbardziej wskazany.
Dopiero
teraz zauważyła kotkę wygrzewająca się na ciepłym kaloryferze.
Zmierzwiła sierść i uciekła obrażona do pokoju Adama. Wyglądała
na obrażoną słowami, które nieopatrznie wymknęły się z ust
Kingi.
-
Wracaj! Fela to do mnie!- Potrzebowała jej ciepła, a ta sobie
poszła. Nawet ona ją pozostawiła.
Rozdrażniona
na własną naiwność postanowiła ją wyciszyć. Zawsze lepiej nie
wiedzieć o sobie tylu złych rzeczy. Posprząta ten syf i pokaże mu
dzisiaj drzwi. Skończy z tym pieprzonym romansem raz na zawsze.
Jak
w ogóle mogła przypuszczać, że jest w stanie sprawować kontrolę
nad własnym życiem i emocjami.
Pozwoliła
sobie na uczucia… Kochała go. Trudno jej było sobie przypomnieć,
czy kiedykolwiek kogoś bardziej … Z pewnością nikogo takiego nie
było...
Powalał
ją intelektem, poczuciem humoru, szczerością, taką, że aż
bolało i dobrocią…
Damian
potrafił zatrzymać się przed staruszką, aby wprowadzić ją na
piętro, zanieść ubranie lumpowi spod sklepu, który marzł, oddać
ostatni grosz na piwo, pijaczkowi…
Dobrze
wiedziała, że ją dopadło. Znała siebie. Wygra ten bój.
Przez
te cholerne sny, nie odczuwała senności. To był jedyny stan w
którym popadała w bezmyślność.
Po
przebudzeniu stawała się nie do wytrzymania. Robiło się późno.
Nie będzie się już kładła.
Damian
pewnie za moment przyjedzie ...Drink po tych koszmarach powinien ją
podnieść na nogi.
Otworzyła
lodówkę. Butelka Balentajsa stała nienaruszona z banderolą niczym
pas cnoty.
Drink
smakował wyśmienicie. Zmrożony lód odrywał ją od
rzeczywistości.
Nie
pamięta dokładnie, kiedy ostatnio tak jej smakował alkohol. Nawet
tą pasją zdołał ją zarazić Damian.
Zaraz
tutaj będzie. Jej życie dzieliło się na to sprzed Damiana, czyli
:
Bieganie,
biznes, spokój, brak zawirowań emocjonalnych i ten tuż po
pierwszym spotkaniu z nim :
Huśtawki
nastrojów, imprezy, alkohol i … oczekiwanie na jego przyjazd, wraz
z bagażem przeogromnej tęsknoty, na chwilę po tym gdy zniknie z
jej życia.
Dlaczego
mu na to pozwalała? Po raz pierwszy, od kiedy wkroczył w jej życie,
poczuła się zmanipulowana.
W
głowie wyrywała kartki z kalendarza. Od czasu ich pierwszego
spotkania uzbierała się z nich spora kupka makulatury. Znalazła tę
pierwszą wiadomość, w której wspominał o jego wielkiej miłości
i niekończącej się tęsknocie za tym co przeżyli w czasie gdy ona
studiowała. Pisał o sytuacjach, o których dawno zapomniała, o
muzyce i płytach, których razem słuchali… Wirtuoz- pomyślała z
wściekłością. Pieprzony klasyk…
On
ją wtedy zwyczajnie urobił, a dzisiaj… Dzisiaj zamiast spać,
spija cholernego drinka i myśli co powinna mu powiedzieć, kiedy
pojawi się w jej mieszkaniu…
Nie
ma co się wkurzać – mruczała sama do siebie, podziwiając w
lustrze swoją nienaganną figurę. Na swoje czterdzieści parę lat
wyglądała naprawdę kul… Nie potrzebowała faceta, z brzuchem,
dwójką dzieci i dziwną przeszłością. Po co więc się w to
pchała
Pozwoliła
mu sobą zawładnąć. … Stara cipa,w dodatku głupia i pusta,
pomyślała o sobie z wyrzutem.
Jeszcze
trochę lodu… Potrzebowała totalnego wychłodzenia organizmu po
tych wszystkich przemyśleniach. Drink, przynajmniej on idealnie
pasował do rzeczywistości.
Czy
kochała go wtedy, gdy miała dziewiętnaście, dwadzieścia lat?
Nie
potrzebowała tych pytań. Przecież dobrze wiedziała, że go po
prostu akceptowała. Był inny. To chyba się jej podobało
najbardziej w tamtym czasie… Indywidualista. To określenie mogło
do niego pasować.
Chyba
nawet dzisiaj… Z tego co pamięta, spędzali świetnie czas. Był
tym, kogo potrzebowała.
Podbił
ją swoją : Elokwencją, inteligencją, w dodatku grał na gitarze
i…
Słuchał
muzyki, której ona dopiero się uczyła…
Teraz
też to w nim kochała, ten jego muzyczny smak…
Dlaczego
dziś, dlaczego go pokochała???
To
było całkiem do niej niepodobne…
Gdy
zaraz po maturze wyjechał na studia do Szczecina, nawet za nim nie
tęskniła.
Więc
dlaczego teraz???
Szklanka
zbyt mocno uderzyła o blat. Brzdęk na krótko oderwał ją od
tamtego, co było, do czego nie powinna powracać. Dochodziła
godzina szósta. Zimy bywają takie obrzydliwe z tą swoją
niekończącą się ciemnością, pomyślała o tym ostatnim tygodniu
lutego, który zamykał czas nocy …
Adam
dzisiaj spał u swojego ojca. Nienawidziła sobót spędzanych bez
niego…
Cisza
… Dobrze wiedziała, że za moment z tego spokoju nie pozostanie
nawet oddech. Zawsze tak było. Ciął ciszę i spokój na
najmniejsze elementy i pozostawiał ją chaosie wspomnień.
Tym
razem nie pozwoli mu na to. Będzie inaczej….Powie mu wszystko,
wygarnie i wyśle do dzieci… Przełykała ostatnią zimną kroplę,
zbyt mocno nasączoną colą...
Zepsuł
wszystko. Gdyby mogła to przewidzieć, a przecież było jak zawsze,
jak zwykle standardowo.
Najpierw
przedpokój… Jego oddech, muśnięcie ust, dotyk, mokre pocałunki
i przyjemność, która przyklejała się w doznania. Wgryzał się
w jej bieliznę, a ona zapadała się w zapomnienie tracąc zupełnie
kontrolę
nad
czasem.
-
Kochaj mnie zawsze- Słyszała szept, niepodobny do jego. Nie będzie
sprawdzać, czy to nadal on. Zamknięte powieki potęgowały
doznanie, za którym zdążyła się stęsknić.
-
Zaw-sze – Powtarzała za nim, niczym mantre, za jego oddechem,
skraplającym się na jej skórze przyjemnym orgazmem.
-
Potrzebuję cię w każdej sekundy z mojego życia. Nie zostawiaj
mnie już nigdy.-
-
Nigdy!- Obiecywała… W przysiędze, zapominała o sobie…
Mogła
mu nie pozwolić. Zamknąć usta, tuż przy wejściu i zabronić
prawdy.
-
Muszę ci o czymś powiedzieć- Odwróciła spojrzenie w jego stronę.
Stał na balkonie, od blisko dziesięciu minut. Milczał już dość
długo. To nie było do niego podobne… W dodatku to
„ POWIEDZIEĆ”,
zabrzmiało w jej uszach, jak alert. Dlaczego nie odcięła się od
jego wyznania.
Przytaknęła
jak natchniona idiotka. Przeoczyła czas, w którym mogła mu
przywalić, obezwładnić, zawinąć w dywan i spalić. Rąbnąć
tak, żeby w buty się nie zmieścił.
-
Nie daję rady. - Nie patrzył na nią. Mówił jakby nie do niej i w
dodatku zachowywał się, jak tchórz.
Jak
pies, który pobity, z podwiniętym ogonem poszukuje miejsca w którym
się ukryje przed złym światem. Błądził spojrzeniem gdzieś
daleko przed siebie. W milczeniu obserwowała jego cień. Patrzyła,
jak pozbywał się myśli. Wyrzucał je, jak powietrze, przy wydechu…
W palcach tlił się niedopałek papierosa. Uchyliła drzwi balkonowe
wtedy, gdy sięgał po kolejnego papierosa w paczce. Wiedziała, już
wtedy miała świadomość, że nie powinna wkraczać w jego świat.
Dlaczego była taką cholerną masochistką???
-
Z czym nie dajesz rady??- Zapytała wbrew sobie, wypuszczając zapach
z obiadu na przestrzeń osiedlową, przez uchylone drzwi balkonowe.
Może powinna je zamknąć. Nie przekraczać bariery dźwięku i nie
dopuścić do tej spowiedzi świętej. W piekarniku złociły się
nóżki kurczaka. Lepiej byłoby dla niej, aby wróciła do kuchni,
tam gdzie miejsce kobiety i dokończyła dzieła, wykładają na stół
mięso przypieczone na złoty kolor
wraz
z frytkami i mizerią… Tak by było najlepiej dla wszystkich…
Zadrżała
pod spojrzeniem Lucyfer z jego pleców. Wykrzywiał się w grymasie,
chowając za sobą tchórza.
-
Boję się, że nie dożyję jutra. -
-
To tylko lęki Damian – Bąknęła. Nie bardzo wiedziała co
powiedzieć… Nie po tym co właśnie przeżyli...
-
Mam zapaść, częściej niż w każdą noc. Wiesz przez co?-
-
Czy mam szansę wygrać cokolwiek w tym quizie?- Próbowała jeszcze
zażartować, bo robiło się dramatycznie. Z dwojga złego wolała
kryminały. W dramatach było coś z nostalgii i to ciepłe
wspomnienie o trupie. Nienawidziła tego uczucia, oczekiwania. Nigdy
nie była cierpliwa, dlatego drażniło ją niespełnienie.
-
Jestem ćpunem, pieprzonym ćpunem i absolutnie sobie z tym nie
radzę!- Drgnęła na jego głośne wyznanie. Przecież się
domyślała. Mimo wszystko drgnęła… Dopiero teraz spostrzegła,
że się spiął. Nie wyglądało to najlepiej. W dodatku zauważyła,
że płakał. Nawet nie zapytał, czy ma ochotę usłyszeć tę
prawdę.
Na
twarzy nadal widoczne były łzy. Płakał nie marszcząc twarzy,
jakby pozbywał się nadmiaru płynów nietypową drogą. Ukradł jej
scenę. Nawet płakać nie umiała. Zrobiłaby to znacznie lepiej.
Histeria
w jej wydaniu zawsze zasługiwała na aplauz. Zaczynało się…
To
najgorsze… Jej litość wdrapywała się o lewel wyżej. Za moment
osiągnie pułap zwycięzcy i nie będzie już sobą. Czy mógłby
się zamknąć ??? Jeszcze teraz, gdy empatia nie zbierała plonów
???
Po
co przysięgał, że nie ćpa, że nie rusza???
W
dodatku robił to tyle razy!!!
Po
co kłamał? Zebrało mu się na zwierzenia ćpuna!!!
W
dupie miała, co pragnął jej powiedzieć !!! Ćpun, czy ćpun może
być szczery, czy może być przyjacielem??
Palił
kolejnego papierosa. Dym, połykała jego nadmiar, zachłystywała
się, tak po cichu, żeby mu nie przerywać, niech skończy. Działo
się z nią coś niedobrego . Czuła to. Niech już nic nie mówi.
Potrzebowała tylko miłości.
Potrzebowała tylko miłości.
-
Kupiłem towar na handel. Chciałem odbić się, od tego pieprzonego
dna. Spłacić długi i zacząć nowe życie Nic mi kurwa nie wyszło!
Nic!- Zamilkł. Nie, nie odwrócił spojrzenia w jej stronę, bo
wtedy zauważyłby, że zaczęło się...
Nie była sobą. Owszem chciała krzyczeć, że zabił jej marzenia, że potrzebuje faceta, a nie ćpuna, że … Może coś z tym jednak zrobi...
Nie była sobą. Owszem chciała krzyczeć, że zabił jej marzenia, że potrzebuje faceta, a nie ćpuna, że … Może coś z tym jednak zrobi...
-
Mogłem to przewidzieć. Człowiek, jak idzie na dno, nie powinien
mieć tego gówna pod nosem-
-
A rodzina, matka, brat ???- Zapytała. Matko, jak to zabrzmiało
naiwnie. Obrócił się. Nie, nie spojrzał jeszcze wtedy, jak na
idiotkę. Może, pomyślał, ale nie dał jej tego nawet odczuć. On
po prostu nic nie powiedział.
-
Nie ma towaru. Są długi. Drwal mnie zabije bez mrugnięcia oka-
-
Damian, jaki kurwa Drwal ???-
-
Ten od którego dostałem towar -
-
Powinieneś rzucić to gówno – Wyszło jej tak naiwnie to
stwierdzenie. Zupełnie nie książkowo. Zabrzmiało, tak, jakby mu
powiedziała: Wyrzuć śmieci, to nie będzie śmierdzieć w domu...
-
To nie był mój pierwszy raz. -
-
Raczej się domyślam- Teraz już nie była wściekła. Osiągnęła
szczyt empatii. Jak jest się tak wysoko, to albo się wraca tym
samym szlakiem, albo skacze w dół, bo wyżej wejść się nie da...
-
Trzy lata temu popłynąłem. - Damian kontynuował. Mówił tak,
jakby jej nie było na tym balkonie. Równie dobrze mógł się
nagrać i przesłać jej, jako wiadomość, którą odtworzyłaby z
tęsknoty, gdy byłby już daleko. Zamiast tych smutnych opowieści,
uprawialiby dziki sex, który nie zagrażałby jej szczytującej
empatii.
-
Kiedy przyszli po mnie na podwórko i chcieli mnie zabić, bo byłem
całkiem goły, było już późno i ciemno.
Taka
wiesz, gorąca letnia noc w Puzderku... Nie mieli co zabrać, bo nie
miałem nic, absolutnie nic.
Moja
siostra Alina odpalała im papierosa. Gdy skończyli palić,
patrzyła, jak się nade mną pastwią.
Jacek
też był. Jak ich zobaczył, ze strachu w tuje spierdolił …-
-
Dlaczego mi o tym mówisz? -
-
Muszę, bo inaczej się uduszę. -
-
A, ja ? Czy ja się czasem nie uduszę??? - Zauważyła, że nie
próbował jej zrozumieć. Karmił ją słowami, jak jakąś cholerną
terapeutkę. Przecież nawet pytań nie potrafiła zadawać-
-
Nie pomyślałeś, że ja się teraz kurwa boję. Boję się Damian –
Popatrzył na nią, jak na niedorozwiniętą.
-
Przepraszam- Słowa skruchy wypuścił z siebie, jak klej, z tubki, w
której pozostały niewyciśnięte resztki.
-
Teraz- Po raz pierwszy podczas ich rozmowy, zrobił krok do przodu w
jej stronę… Bała się jeszcze bardziej. Tylko teraz, ten strach
dotyczył jej samej...
-
Jesteś jedyną osobą, którą kocham. Sądziłem, że chcesz o tym
wiedzieć. -
-
Dobra, powiedziałeś mi. - Resztką dobrej woli starała się
zabrzmieć groźnie.
-
Co mam zrobić z tą wiedzą?- Dopiero teraz zapanowała cisza. Mogła
się tego po nim spodziewać.
-Co
chcesz zrobić ?- Zapytała po chwili.
-
Będę się leczył. Zarejestrowałem się jutro do przychodni-
Zaczynała mu wierzyć…
-
Wybieram się na spotkanie z psychiatrą. Rzucę to gówno. -
-
Dobrze, a ja. Do czego ja, jestem tobie potrzebna ??? -
-
Nie zrobię tego bez ciebie -
-
No tak. To brzmi faktycznie wiarygodnie – Zadrwiła.
Opuszczali
balkon. Nie powinna mu pozwolić. Przecież wiedziała, jak całuje…
Rozpuszczała
się, jak cukier w herbacie. Zapominała, że jest ćpunem.
Tymczasem
niestandardowym, bez prawa do przemieszczania się i dokumentów.
Pewnie nawet nawet badań technicznych nie posiadał… Był ćpunem
bez uprawnień.
Co
z tego. Całował, jakby indeks posiadał …
-Nigdy
mnie nie zostawiaj. Błagam. - Szeptał. Dobrze wiedział, że nie
zrobi tego… Nie chciała…
Kurcze,
czy musiał tak dobrze całować? Powinna się od tego oderwać.
Ponownie sięgnęła po szklankę z resztkami. Było tego zbyt mało,
żeby zdołało ją ochłodzić. Siedział tuż za nią na dywanie i
zostawiał pocałunki na karku. Gdyby mógł czytać myśli, które
bezczelnie przepychały się w jej głowie?
-
Damian spijam -
-
Nie przeszkadzaj sobie- Zamruczał, jakby to mogło pomóc.
Czy
czasem nie powinna go już wyrzucić, bo przecież kobiety po
czterdziestce powinny być mądrzejsze. Jaka ona głupia była w tych
jego cudownych pieszczotach ust ….
W
pocałunkach ćpuna… Jaka głupia. Zapomniała zupełnie, że miała
go nie wpuszczać. Postanowienia.
Od
zawsze należała do tych , o których się mówi, że słomiany
zapał mają …
Był,
ale się wypalił. Sama sobie jest winna tej spowiedzi bez
rozgrzeszenia...
Spojrzała
na niego ponownie, gdy przestał tak grzesznie sprawiać jej
przyjemność pocałunkami
i
zastanowiła się, czy matki prawie dorosłych synów, nie powinny
tkwić w związku z bogatymi miliarderami?
Za
młoda była na ćpuna. Pomyślała, próbując flirtować z własnymi
myślami.
Może
jej wmówił tę miłość, a to tylko sex bez zobowiązań z żonatym
ćpunem, ojcem dzieci …
Oszaleje,
jak natychmiast nie przestanie myśleć, zwariuje po tej jego
spowiedzi. Dlaczego to on płacze?
Może
jej łzami moczy swoją twarz i nawet nie zdaje sobie z tego sprawy
???
To
dziwne, ale poczuła się bezpieczna, gdy zostawił ją samą. Palił
kolejnego papierosa na balkonie i mówił.
Ile
on jeszcze mógł mówić…
-
Uwierz mi Kinga chcę coś zrobić z tym ćpaniem. - Przecież
chciała mu wierzyć.
-
Ciągną się za mną problemy, jak smród za dupą.-
-
Dlaczego dopiero teraz o tym myślisz?-
-
Bo się zbyt dużo nazbierało.- Gdy usłyszała tę jego odpowiedź,
pomyślała, że każdy powód jest dobry, żeby rzucić i nigdy nie
wracać.
-
Chcę ci coś jeszcze powiedzieć- Chyba zauważył to jej przerażone
spojrzenie. Krzyczało w milczeniu.
-
Damian, nie wiem czy chcę – Wycofała się z balkonu. Ponownie
zajęła miejsce na dywanie, a on tuż za nią. Całował teraz w
celu uspokojenia.
-
To jest powiązane- Przerwał na chwilę...
-
Nie chcę- Jakby nakazując jej milczenie oplótł jej ciało rękoma.
-
Od zawsze chyba mam chorobę dwubiegunową – Nie miała pojęcia, o
czym do niej mówił… Nie mogła uwierzyć w to co mówił, bo z
całą pewnością nie informował ją o pospolitej sraczce, tudzież
przekaz nie zahaczał nawet o salmonellę. Czuła ogłupiające ją
uczucie współczucia.
-
Co to jest??? -
-Mam
bardzo głębokie depresje. Nie jestem w stanie ruszyć się spod
koca, kiedy mnie dopada ta franca-
Nie
mogła uwierzyć, w to co właśnie usłyszała. Kogo, jak kogo, ale
Damiana nigdy by nie podejrzewała o depresje. Zarażał ją
śmiechem, pasją dla stand up, kabaretów…
Co jest do cholery???
Co jest do cholery???
-
Co masz???-
-
Powiem. - Popatrzył na nią poważanie. Nie wyniośle. Raczej bardzo
dojrzale…
-
Dasz skończyć? - Łatwo mu mówić. Pomyślała…
-
Widzę, że zrobiłaś się zielona.- No proszę. Nawet kolory
odróżnia, a podobno faceci mają z tym spory problem…
-
Posłuchaj- No przecież nie robiła niczego innego i to od dłuższego
już czasu….Chciała wiedzieć wszystko. Może zapoda jej to
wszystko w pigułce. Strawi i będzie mieć to za sobą…
Może
jednak nie powinna dopuścić go do słowa?
-
Odstręcza mnie wszystko- Pomyślała, że wyolbrzymia jak to facet
przy grypie. Przy 37 umiera…
Pewnie
bywa zwyczajnie smutny, może i załamany. W jego przypadku trudno
się dziwić – pomyślała.
-
Boję się otworzyć oczu, nie jestem w stanie się umyć, nie mówiąc
już o przygotowaniu posiłku. No nic.
To
jest najgorszy etap w moim życiu. Czasami z przerwami trwa od
października do marca…
Ostatnio
sobie nie radzę wcale. - Nie potrafiła go nawet pocieszyć. Kończył
się listopad.
Może
tylko wyolbrzymia.
-
W manii robię straszne rzeczy. To tak, jakbym urodził się innym
człowiekiem -
Matko,
w jakiej kurwa manii ???
O czym on do niej ?? Mimo potoku słów, jaki z siebie wylewał, nie rozumiała żadnego słowa. Nie chciała przerywać. Przecież nie była lekarzem...
O czym on do niej ?? Mimo potoku słów, jaki z siebie wylewał, nie rozumiała żadnego słowa. Nie chciała przerywać. Przecież nie była lekarzem...
-
Nie miałem pojęcia co się ze mną dzieję. Pierwszy raz jak mnie
dopadło, to czułem się, jak Bóg.
W
kasynie zostawiłem kupę pieniędzy. W kolejnych latach zastawiałem
w lombardzie obrączki, laptopy, moje telefony. Jednym słowem,
wszystko co dało się sfinansować, żeby starczyło kaski na
pomysły.
Nie
śpię po nocach, tyle myśli mi się w głowie kłębi. Nawet nie
czuję zmęczenia. Patrzysz na mnie tak dziwnie. Nie koloryzuje.
Przechodzę przez to piekło przez tyle już lat, że jedyne, czego pragnę, to skończyć z tym gównianym życie.
Potrzebuję pomocy Kinga…
Potrzebuję pomocy Kinga…
Na
koniec, ten etap trwa od tygodnia do miesiąca, czuję się jak
wyprany łach. Jakiś czas trwa delikatne wyciszenie. W wakacje
niekiedy mnie dopada ponownie. Z tym nie da się żyć. Warjuję. -
Pomyślała,
że chyba oczekiwał wsparcia, bo zamilkł, jakby miała coś
powiedzieć.
Nie
potrafiła nawet pocieszać. Najgorsze, że przypomniała sobie ich
pierwsze spotkanie.
Zafascynował
ją wtedy. Tyle mówił, pieścił jak wariat i … Wtedy porwał ją
do kasyna. Zapomniał dowodu
i
zniknął na długo w toalecie… Nigdy by nie przypuszczała.
Zaczęła
wiązać wszystkie fakty, które wiązała w związek
przyczynowo – skutkowy...
przyczynowo – skutkowy...
-
Potrzebuję miłości. W manii realizuję się tak, że nie nadążam.
Sam już nie wiem ile razy zatraciłem się w łóżku z przydrożnymi
panienkami. Czasami, gdy mija i dopada mnie ciężki wyrzut sumienia
tęsknię za nią.-
-
Pamiętasz, może początki ?-
-
Jak tak dzisiaj składam fakty, to zdaje się, że to było wtedy,
gdy ojciec zostawił matkę.
Miałem
osiemnaście lat. W gruncie rzeczy, to myślę sobie, że wtedy
przeszedłem w stan żałoby.-
-
Tyle lat się z tym bujasz??- Trudno jej było uwierzyć. Przecież
to grubo ponad dwadzieścia lat..
-
Kurwa, jak ja go nienawidzę, że nas wtedy zostawił. - Odwróciła
głowę, za jego podniesionym głosem. Dotychczas składał swoją
powieść w balladę spokoju. Zresztą, zawsze mówił spokojnie, nie
podejrzewała go nawet o wybuchy. W swoim życiu przeszła sporo
wybuchów furii… Damian był, jak skała…
Przynajmniej
tak o nim myślała…
-
Zapominałem, że nie mogę na tego gnoja polegać, że trzeba
wszystko samemu ogarnąć. Najlepszą odskocznią na wszystko była zabawa, a że zdolny byłem zawsze, to mnie do nauki ciągnęło…
Zabawiałem
się w małego chemika, produkując dla siebie.
Dopiero
później, znacznie po czasie ruszyła prawdziwa produkcja
amfetaminy. –
Siedziała
do niego plecami. Zgadza się, zawsze był bystry, ale to co zrobił,
to był już jakiś film…
Historia,
którą przed momentem usłyszała, tłumaczyła jakby wszystko: Tę jego nadpobudliwość w tamtym czasie, gadatliwość, emocje i
zainteresowania. W dodatku czytał, jak opętany. Damian sporo czytał
w tamtym czasie. Nie domyślała się nawet tego wszystkiego. Nie
miała pojęcia, czy bardziej jest na niego zła, że obciąża ja
swoimi przeżyciami, czy też na siebie, że cały czas słucha…
Miała
tyle własnych przeżyć, że pięciu tomów książek by nie
starczyło, a on dokłada jej szósty…
-
Kokaina, przyszła później, znacznie później. Dopiero wtedy
kiedy, na swojej produkcji zaczynałem zarabiać. Pieniędzy
przybywało. Nie sądziłem, że pójdę na dno… -
Poczuła
jak wstał. Odwróciła za nim głowę, gdy jego dziewięćdziesiąt
kilo bezszelestnie przemieszczało się w kierunku balkonu. Zostawił ją, z tą głupią historią, o której wolałaby nigdy nie usłyszeć.
Może
to nie był taki zły pomysł, aby spróbować, jak smakuje
zapomnienie przy papierosie.
-
Zostaw mi jednego –
-
Przecież ty nie palisz. -
-
Nie pytałeś. Pozwoliłam ci tak myśleć -
-
Nie lubię, gdy kobieta pali. -
-
Zapytaj się mnie, czego ja nie lubię – Wkurzał ją, ten jego
spokój. W dodatku zasłonił ciałem,
leżącą
paczkę papierosów na parapecie. Dawno odzwyczaiła się od
pouczania.
Kto,
jak kto, ale on powinien się opanować.
-
Nie cuduj. Dawaj – Ręce nadal jej drżały. Dopiero, gdy
zaciągnęła się solidnie, ustąpiło. Dym wypełniał przestrzeń
jej ciała. Nie robiła tego od lat… Pewnie minęło już
osiemnaście...
-
Wstaniesz rano i zasuwasz do psychiatry! - Wściekłość stała się,
aż nazbyt słyszalna w jej głosie. Można by powiedzieć, że była
wyrazista.
-
Pomogę ci.- Kurwa, jakie to szczęście, że trzymała tego
papierosa.
Smakował
jej. To też było warte odnotowania. Dotychczas nawet nie lubiła
zapachu nikotyny ...
-
Jak będzie trzeba, pójdziesz do ośrodka. Pożyczę ci pieniądze.
Po wszystkim mi oddasz. Mam czas. Poczekam. Staniesz na nogi. Nie
możesz się poddać. -
-
Nie mam zamiaru-
-Wiesz,
że będzie ciężko?.- Tylko upewniała się, czy czasem z niej nie
kpi…
-
Wiem. - Chyba chciał coś dodać. A … Zresztą... Mogła zostawić
go na tym cholernym balkonie.
To
nie, czekała…
-
Kinga – Zbyt mocno złapał ją za nadgarstki. To zabolało.
-
Zostawiłem najgorsze na koniec –
-
Damian. Mam dość na dzisiaj. Odkąd pozwoliłam ci na uczestniczyć
w moim życiu, bardzo mnie obciążasz. Pozwól mi może odsapnąć-
-
Agata jest w ciąży- Chyba patrzyła na niego, jakby nie usłyszała
tego zdania.
-
Jak w ciąży ???? Przecież cały czas twierdzisz, że z nią nie
spałeś!!! Co to kurwa jest???!!!-
-
To nie moje dziecko-
-
Nie jestem twoją spowiedniczką !!! Idź do kościoła, wyspowiadaj
się, może odnajdziesz spokój duszy -
Zadrwiła,
wyrywając dłonie z jego uścisku
-
A ona twierdzi, że to twoje ?- Odwróciła się w jego stronę, aby
sprawdzić, jak zmienia się jego twarz. Nie odnotowała ruchów w
przyrodzie. Fakt wydawał się jej dziwny, mając na uwadze emocje,
jakie właśnie ich dopadły. Damiana twarz wydawała się jej nad
wyraz prawdziwa, bez śladu fałszu….
-
Chce mnie wrobić-
-
Musiałeś z nią spać idioto ! -
-
Nie spałem. Ona sobie jakieś filmy uroiła! Uwierz mi Kinga nigdy
bym z nią nie spał!!!-
Nie
mogła już tego słuchać. Nadal nie miała pojęcia co jest gorsze
:
Jego
ćpanie, ciąża żony, czy choroba psychiczna. Czy musiała
wybierać, grzebać się w jego życiu?
Czy
to jej było potrzebne?
-
Co masz zamiar z tym zrobić?- Zapytała wbrew sobie,
niczym
masochistka podniecona oczekiwaniem na ból
-
Urodzi się dziecko, to wykonam badania-
-
Jak masz zamiar to wszystko ogarnąć ? -
-
Będę się leczyć-
-
I co, rzucisz pracę???!!!!-
-
Nie … Będę brał leki i pracował-
-
Chyba sam się Damian nie słyszysz. Ty powinieneś przejść ostry
detoks, a po tym terapię w oddziale zamkniętym. Matko! Facet z
trójką dzieci!!!- Sama nie wierzyła, że mu to w twarz
wywrzeszczała.
Potrzebowała
ciszy i spokoju. Dlaczego ją spotykały takie niespodzianki?
Opadła
zmęczona na wersalkę, ze stopami ciężko dociśniętymi do dywanu,
jakby się bała, że ktoś zapragnie wyrwać ją z tego miejsca.
Klęczał między jej nogami. Płakał.
-
Umrę bez ciebie Kinga- Dlaczego jeszcze tym ją obarczał…
-
Będziesz żyć. Każdy by chciał umrzeć, na twoim miejscu. W
niezłe gówno wdepnąłeś Damian-
Czuła,
że kocha go tak bardzo, że nie potrafiłaby go zostawić sobie
samemu...
-
Mój prywatny ćpun- Powiedziała to tak nieopatrznie...
No tak miłość nie wybiera, nigdy nawet się nie domyślasz, kto, gdzie, kiedy i jak...
OdpowiedzUsuńTaka miłość- demolka😘
OdpowiedzUsuńodrobina radości i dwa TIRy nieszczęść. masakra. aż dziw, co ludzie potrafią udźwignąć. i to zarówno nosiciele zdarzeń, jak i odbiorniki zwierzeń. życie ma niezwykłą wolę przetrwania.
OdpowiedzUsuńDobrze , że wspomniałeś Oko 🤔 o tej niezwykłej woli przetrwania.
OdpowiedzUsuńJest jak zew
Jak instynkt zbudzony po zimie...
Człowiek to takie zwierze, że nawet jak leży wierzy , że da radę
jestem nieustająco zachwycony ciałem i jego doskonałością. ktoś przewidział nawet to, że człowiek może być kretynem i osobiście próbować zniszczyć opakowanie. i ono się broni przed nosicielem.
UsuńDokładnie tak jest. Najgorszą rzeczą jaką robimy to autodestrukcja...
UsuńTak się czasem zastanawiam, czy to fikcja literacka, czy ... niekoniecznie?
OdpowiedzUsuńWydaje mi się Wojciech, że w powieści ważne jest zachowanie realności, żeby nie stała się zbyt księżycowa. Nie próbuje też tworzyc
OdpowiedzUsuńScience-fiction ...
Najistotniejsze jest dla mnie , aby czytelnik po przeczytaniu już całości, wyciągnął odpowiednie wnioski ...
Wszystko jest po coś: Dragi, destrukcyjna miłość, alkohol...
Nawet po to, aby wreszcie odnaleźć swoją drogę w życiu...
Może właśnie dlatego powinienem przeczytać całość, a nie fragmenty. Kiedy już wydasz, przeczytam raz jeszcze:)
UsuńTen anonimowy, to ja :)
UsuńBardzo się cieszę
UsuńWojciech ,z pewnością nie zapomnę o Tobie
A mówi się ze kobieta to słaba płeć . A to my nie raz psychicznie musimy facetom pomagać .
OdpowiedzUsuńWłaśnie to jest błąd Venus.
UsuńW powieści do tego dojdę do punktu w którym pokaże, że żyć trzeb dla siebie obok miłości która docenia Ciebie. Wtedy kwitniesz, bo jesteś z człowiekiem który Ciebie akceptuje i wspiera.
Należy być mocnym dla siebie 😗😘
Masz racje warto być mocnym dla siebie . Ale czasem każdego nawet najsilniejszego dopada słabość .
UsuńW dobroci i słabości co niektórzy szukają siły..To dość irracjonalne, dlatego kobiety tak często dokonują przestępstwa głupoty
UsuńLub czasem z tej dobroci się za bardzo poświęcamy
UsuńRzecz w tym, aby nigdy nie zatracić siebie...
UsuńJesteśmy najważniejsze...
Masz racje ;)
UsuńMiłość zawsze nas zaskakuje :D
OdpowiedzUsuńMiłość.,.
OdpowiedzUsuńNajtrudniej odkryć jej oblicze
Z okazji Wielkanocy wszystkiego co najlepsze życzę
OdpowiedzUsuńBardzo Ci dziękuję
OdpowiedzUsuńJakbyś odgadła moje myśli bo myślałam o poście z życzeniami .
Muszę zniknąć na jakiś czas
Jeszcze raz dziękuję Ci Iwonko za życzenia
.. samo życie.. to ono pisze nam niesamowite, czasem jakże zaskakujące scenariusze.. niestety nigdy nie wiemy, co może nas spotkać ?
OdpowiedzUsuńAnSa zawsze lepiej przeczytać w książce takie historie, niż samemu się umoczyć w takie życie ...
OdpowiedzUsuń.. absolutnie zgadzam się z Tobą, że lepiej przeczytać w książce, niż uwikłać się w podobną sytuację ..
UsuńTa książka to historia namiętność trójki bohaterów. Są zupełnie różni .
OdpowiedzUsuńŁączy ich potęga destrukcji
Atrapa miłości , która okazuje się z czasem szambem , alkohol, dragi, i nuda , bo to najbardziej chyba niebezpieczna pasjas wciągają jak bagno....
Trzeba sporo samozaparcia, aby wyzwolić się z macek szamba...
Taka miłość to istne niekoniezcnie pozytywne tornado
OdpowiedzUsuńDokładnie...
OdpowiedzUsuńTrzeba by tę miłość, no wiesz, jak to mówią: Klin , klinem...
Uciekaj kobieto, uciekaj póki możesz... - chciałoby się zakrzyknąć.
OdpowiedzUsuńDokładnie...
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt❤
OdpowiedzUsuńMiłość to narkotyk naszych wyobrażeń. W zetknięci z prawdziwym życiem to mieszanka wybuchowa. Ratunkiem jest odzielenie fantazji od tego, co dzieje się naprawdę. Jeżeli dostrzeżemy tą granicę to wtedy pojawia się nowa wizja.
OdpowiedzUsuń