MÓJ PRYWATNY ĆPUN

Lubiła ten stan ducha. Odczuwała delikatną euforię z osiągniętego zysku i totalną wylewkę na przyszłość. Wreszcie mogła sobie pozwolić na magiczny komfort i nie myśleć o tym co miałoby nastąpić.
Aldona zalewała świeżo zaparzoną kawę, której aromat unosił się w przestrzeni pomieszczenia jej lokalu. Pulchny sernik, który przed kilkoma minutami przyniosła z cukierni nęcił zapachem brzoskwiń.
Przesunęła papierowy talerzyk w stronę pracownicy.
- Aldona zamknęłyśmy zeszły tydzień cudownie wysokim kredytem.
Należą ci się słowa podziękowania i premia na koniec miesiąca- Siadając po przeciwnej stronie stolika, przeznaczonego właściwie dla klientów i kosztując tego, co miała w zasięgu srebrnej łyżeczki, pomyślała, iż to nawet dziwne, ale odwykła od aury spokoju. W gruncie rzeczy nie było to wcale takie trudne, biorąc pod uwagę fakt, iż ostatnich latach żyła niczym koń w kieracie. Nic tylko praca, zyski, straty, dom, szkoła Adama, praca itd. Pierwsze lata, tuż po rozwodzie, odchorowała strasznie niskim poczuciem wartości, paniką przed nędzą i totalnym brakiem wiary we własne możliwości. W dodatku ten stres, który odbijał się na każdej dziedzinie jej życia. Chudła w tamtym czasie w zastraszającym tempie, w dodatku w żaden racjonalny sposób nie potrafiła przekonać siebie, do siebie. Tuż po decyzji i realizacji planów zawodowych nastąpiła w jej osobie niesamowita metamorfoza. Była tak znacząca, że Kinga nie rozpoznawała już samej siebie.
No tak, ale na to, to potrzebowała kilku lat. Właściwie to w zeszłym roku nastąpiło to, czego oczekiwała od tak bardzo dawna. Firma zaczęła przynosić minimalne zyski.
Stanowiły dla niej nadzieję na kolejne lat hossy…
- Dziękuję za premię szefowo. Nie będę ukrywać, że liczyłam na ten gest –
Uśmiechnęła się tak szeroko, że zęby, a miała je nadal wszystkie, dodawały jej uroku, niczym najpiękniejszej modelce. Uroda Aldony, świeża młodość, przyciągała do lokalu tabuny męskiej oranżerii.
Panowie w większości nie posiadali zdolności kredytowej. To nawet zabawne, bo przy Aldonie zdawali się nie poddawać frustracji. Przychodzili ponownie. Szukali doradztwa, ale chyba bardziej zjawiali się tutaj w poszukiwaniu towarzystwa jej przesympatycznej pracownicy.
Postukując wypielęgnowanymi paznokciami o blat biurka, wprowadzała nastrój godny fakira…
Sernik był naprawdę wyśmienity. Już sama nie miała pojęcia, czy to ciasto, czy też te zrealizowane kredyty wprowadzały ją w taki idylliczny nastrój? Do dobrego człowiek się szybko przyzwyczaja.
Sumka, którą uzbierała na koncie kusiła … Od lat marzyła o domu z działką…
Jeszcze trochę, jeszcze …
Tymczasem dochodziła godzina trzynasta. Powinna odebrać Adama ze szkoły. Ciasto połechtało jedynie jej chude bebechy, a głód pozostawał nadal głodem.
Przypomniała sobie o zupie warzywnej i potężnych schabowych z kapustą kwaszoną.
Ślina w odruchu bezwarunkowym niczym u psa Pawłowa, skapywała na podniebienie.
Bezsprzecznie zbliżała się pora karmienia i powinna zabrać stąd swój tyłek i pojechać do domu.
- Aldona poradzisz dzisiaj sobie sama? Wrócę przed zamknięciem. Wiesz, jakby jakiś kredyt
to dzwoń do mnie natychmiast!!- Właściwie to tylko tak, na wszelki wypadek wspomniała o tym kredycie. Potrzebowała odsapnąć po zeszło tygodniowej tyrce. Tymczasem postanowiła, iż w żadnym wypadku nie pozwoli sobie na niestosowne zamartwianie się i czarnowidzenie!
- Nie ma sprawy szefowo – Spojrzała jeszcze raz w stronę młodej pracownicy, która machała jej na pożegnanie. Dobrze, że mogła na niej polegać… Ponownie nie potrafiła zebrać myśli. Od jakiegoś czasu pojawiająca się ta dziwna niedyspozycja związana z tymczasowym brakiem koncentracji, zaczynała ją niewspółmiernie wkurzać. Wszystko przez ten cholerny zapach.  Pojawił się ponownie w granicach powonienia Kingi. Był jej dziwnie znajomy, ale nie potrafiła go jednoznacznie sprecyzować. Miała ochotę ponownie otworzyć drzwi swojego lokalu, aby zapytać się Aldony, czy czuje to, co dotarło do jej powonienia. Nie, nie będzie się przecież wygłupiać. Może to antypesperant? 
W drodze powrotnej podejdzie do drogerii i kupi całkiem nowy.
Samochód stał nadal na parkingu,tak jak go zostawiła.
Nadal wibrowało nieznajome.
Odwróciła się. W szybie lokalu ujrzała odbicie. Kobieta dyskretnie obwąchiwała prawą pachę. Wyglądała idiotycznie! 
Tego nie da się oglądać -pomyślała z irytacją.
Najgorsze, że okolica nie należała do największych metropolii. Mieszkańcy kojarzyli jej osobę z pozycją właściciela firmy- w slangu ulicznym zwanej szefem. Posunęła się do czynu graniczącego z ekshibicjonizmem. Tym samym rujnowała perfekcyjnie wypracowany wizerunek .
Jakby na to nie patrzeć przypominała sukę obwąchującą miejsce oznaczone moczem.
Zapach uderzył ją swoją intensywnością ponownie. Otwierała drzwi samochodu. Woń zachwiało jej drobną osobą. Usiadła za kierownicą. Przez chwilę pragnęła wierzyć, iż stała się niewidoczna, jak małe dziecko zakrywające oczy...
Nie będzie przecież prowadzić. Nie  bardzo nadawała się na kierowcę.
Poczeka, ochłonie i wtedy może … Pozostawało jej piętnaście minut – zdąży. 
Odczeka jeszcze chwilkę...
Testosteron dryfował gdzieś w bliżej niezbadanej przestrzeni. Zaczynała być świadoma, iż tego nie mogły wydzielać jej gruczoły potowe – absolutnie…. Pomyślała, że z jej głową nie do końca jest w porządku.
Nie przypuszczała, że w wieku 41 lat zacznie jej odbijać. Pewnie przekwit – przeleciało jej przez łepetynę.
Nie, w jej rodzinie nikt nie przekwitał tak wcześnie. Wszystkie babki i matka rozkręcały się po pięćdziesiątce. Właściwie … Ostatecznie to żadna nie przeżyła tego co ona...
Bezsprzecznie powinna się zrelaksować. Jak pomyślała,  tak zrobiła. Głowę oparła na zagłówku siedzenia i czekała na ciszę. Wtedy , jak na złość ,dotarł do niej ten nieprzyjemny dźwięk o nadchodzącej wiadomości...
Powinna darować sobie życie z telefonem u boku.
Niby media ostrzegają przed nadmiernym korzystaniem z profili społecznościowych
ale w gruncie rzeczy wychodzi na to, że nikt nie ma zamiaru stosować się do ostrzeżeń  
Przez ten telefon umrze na raka mózgu – pomyślała. Może dzięki temu nie przejdzie przez piekło przekwitu. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Tak, czy siak powinna odczytać tę brzęczącą wiadomość.
Pszczoły nie piszą. To musiał być ktoś zupełnie inny. W tym wypadku pokusa wydawała się jej nadto nęcąca. Zapach wydawał się jej dużo bardziej intensywny niż przed momentem.
Tylko to. Spojrzała na informację i wiadomość… W tym momencie poczuła coś na kształt rozczarowania. Traciła swój cenny czas, aby dowiedzieć się, że ktoś właśnie przesłał jej nic nie znaczącą wiadomość. Pewnie kolejny prześmieszny filmik. Zupełnie zapomniała, że jeszcze wczoraj zaakceptowała to jego zaproszenie do znajomych.
Już szybciej wojny nuklearnej by się spodziewała niż informacji od… R O G A T K I!
" Witaj szukałem cię od dwudziestu przeszło lat"
Nie potrafiła powstrzymać śmiechu. W gruncie rzeczy nie powinna się tak zachowywać
właścicielka szanowanego w mieście biznesu – zganiła siebie w myślach po raz kolejny, rozglądając się,
czy nie wzbudziła czasem zainteresowania tą swoją dziwną postawą wariatki.
Nie wypada Ada – jak mawiała jej mama, nie wypada… Ponownie otworzyła wiadomość.
Matko i córko i panno z dzieckiem, co to za wytarty frazes???
Czy to nie była z jego strony desperacka próba nawiązania z nią kontaktu?
Święta wielkanocne mieli już za sobą, ale niech się postara na przyszłe, może nawet bardziej.
" Jajka se pomaluj lepiej – na przyszłe święta :) na zielono "
Sprawdziła tylko, czy wysłała wiadomość, po czym schowała telefon do torby...
Zapach powoli mieszał się z odorem spalin. Powracała do siebie. Euforia nadal nie ulatywała z niej.
Było jej tyle, że mogłaby góry przenosić. To dziwne, jak niewiele potrzeba człowiekowi do szczęścia – pomyślała rozbawiona własnym stanem ducha.
Poszukiwacz skarbów- zaśmiała się w duchu. Była diamentem, nie sądziła, aby kiedykolwiek mógł na nią zasługiwać. Miłości od dawna nie szukała. Czym była ta miłość?
Przywiązaniem dwóch osób, aż do chwili zwątpienia jednego z nich. Kochała syna.
Dla niego żyła. Uwielbiała statut matki, szkołę, sport, codzienną z nim walkę o przetrwanie.
Adam był dla niej wszystkim.
Szukał ją od ilu??? - po raz kolejny zajrzała do wiadomości. Nie mogła uwierzyć, że może brać ją na takie płytkie zajawki. Jeszcze raz przeczytała – chyba w snopku siana! Niektórzy ludzie szukają miłości...
Ciągle nie miała pojęcia po co??? Czym była jej miłość. Nie bardzo wiedziała, czy może pozwolić sobie na tę podróż w przeszłość. Nie, nie bolało… Już teraz nie… Brak odczuwania był dla niej zbawienny.
Dobra ona też kiedyś była idiotką. Kochała ojca Adama, tak bardzo, że dawała się upokarzać, za cenę rodziny. Bardziej bała się życia. Z tego powodu pozostawała tak długo w tej chorej relacji.
To nawet dziwne, ale w tamtym czasie żar uczucia był tak potężny, że wybaczała mu wszystko:
Tę cholerną agresję, bicie i krzyki. Nie ciągnęło ich do zdrady, ani jego, ani jej.
Dzisiaj była szczęśliwa. Nikt nie był w stanie jej tak kochać, jak ona siebie sama. To chyba dobrze, bo nie miała zamiaru z nikim, absolutnie z nikim dzielić się swoją nietuzinkową osobą.
Dopiero przed szkołą złapała się na tym, że przejechała trzy skrzyżowania pochłonięta własnymi myślami.
Poprawiała fryzurę, gdyż włosy z przerażenia stanęły jej w przysłowiowego „Dęba” - cokolwiek miało, to znaczyć, jej fryzura wyrażała przerażenie do jej osobowej bezmyślności...
Na całe szczęście dojechała na miejsce cała i zdrowa - chyba cudem. Gdyby miała chodź chwilę czasu, pewnie by przeliczała paluszki, jak to miało miejsce tuż po narodzeniu syna. Liczyła, ale wtedy nie swoje,
a jego. Nie zgasiła silnika, bo z daleka dostrzegła szczupłą sylwetkę syna. Wyróżniał się białymi włosami z grupy dwunastolatków. Śliczny niedźwiadek polarny- pomyślała bez cienia pokory o swoim dziecku.
Śliczny po mamusi – rozbawiona uczyła go regułki na docinki dotyczące blond fryzury.
Mieli już ruszać, tuż po tym, gdy kulturalnie, jak na jej możliwości, zwróciła mu uwagę o możliwości zamykania drzwi auta w nieco delikatniejszy sposób, usłyszała ponowny dźwięk z fb .
Nosz kur… zapiał. Przecież nie będzie wiecznie siedzieć na profilu…
Rogatka zdawał się też zaistnieć. Nie była ciekawa jego życia. Nie sądziła, aby coś się zmieniło … Chociaż podobno ożenił się. Młoda kobieta sprowadziła na ten świat dwójkę dzieci. Śliczne aniołeczki brzydkiego od zawsze Damiana. Uśmiechnęła się na wspomnienie jego chudej gęby z okiem :
Jedno na Maroko, a drugie na Kaukaz i …
No tak Damian cechował się charyzmą i pewnością siebie odwrotnie proporcjonalnej do fizyczności. Przypomniała sobie, czym ją w tamtym czasie ujął. Bezwiednie uśmiech rozciągnął jej twarz w rogala.
Podniecała ją, jego niesamowita inteligencja. Nigdy nie testowała IQ, ale musiało być wysokie.
Czytała jego wiadomość, tuż po tym, gdy młody zapakował się do auta.
" Dziękuję za przyjęcie do grona znajomych. O jajkach pomyślę w przyszłym roku"
W przyszłym, to możesz już być bez jajek, pomyślała rozbawiona Kinga, nie wypowiadając żadnego z słów przeciskających się przez jej mózg, na głos.
- Mamo zapisz się na wyprawę kajakową !!!- Pasów nie zapiął, a już z roszczeniem się wypycha. Mężczyźni – pomyślała z rozbawieniem o własnym synu.
- Synek, nic nie rozumie. Mów wolniej-
- W przyszłą sobotę płyniemy kajakami, dzieciaki z rodzicami. Zapisz się proszę cię. To dwu – dniowy biwak. Płyniemy aż do Mielnicy!- Patrzyła w te niebieskie oczy, które odziedziczył po ojcu.
Nie potrafiła mu odmówić. Musi trzymać się, być asertywną, nie ustępować…
- Ty chyba żartujesz . To prawie trzydzieści kilometrów- Oczywiście, że miała ochotę, ale nie da mu tej satysfakcji. Niech się jeszcze wysili, postara...
- Zapiszesz nas , czy nie ???!!!-
- Wywierasz teraz na mnie presję, a ja tego bardzo nie lubię- Ten ton wyszedł całkiem, całkiem, pomyślała o zdecydowanym głosie, który jakby nie pasował do jej miękkiej natury… Ciągle uczyła się sama siebie.
- To, jak będzie mamuś z tymi kajakami??- Wyrwał ją z przestrzeni jej przemyśleń.
- Zadzwonię do pani Marzenki i zapytam się , jak to wygląda od strony kosztów i o całą organizację-
- Jesteś kochana. -
- Jeszcze nic nie obiecałam-
- Dostałem piątkę z dyktanda-
- No dobra zapiszę nas na te kajaki synu-
Stwierdziła, gdy znaleźli się na parkingu, przed ich miejscem zamieszkania.
- Masz tu klucze i posprzątaj w kuwecie naszej Felicji. Zaraz wejdę na górę-
Powiedziała to, tuż po tym, gdy jej telefon wyświetlał kolejną wiadomość od Damiana. Dopiero teraz wzbudził jej zainteresowanie. Ciekawa była, czy nadal jest tak brzydki, jak za młodych lat. Bardzo go lubiła.
Najbrzydszy wariat, jaki chodził po ziemi pisał do niej … To wydawało się jej nawet zabawne…
Intrygujące.
" Byłem u twojego brata,ale nie chciał mi podać twojego numeru telefonu. Rozwodzę się.
Bardzo chciałbym się z tobą spotkać"
" Czy potrzebna ci jestem na świadka??:)"
Tragiczna zgoła wiadomość w swojej grotesce wydawała się jej nawet śmieszna. Przecież nigdy nie poznała jego żony. Po co ją o tym wszystkim informował?
Wychodziło na to, że wariatowi z Puzderka wyraźnie brakowało wrażeń.
Kurcze, czyta te bzdury od niego, a w domu obiad stygnie.
- Adam obierz ziemniaki i zabieramy się za obiad!- Głód, głód, matko, jaka też była głodna...
- Kajaki, zapomniałaś?- Za kim on był taki uparty. No przecież nie po niej. Spoglądała na swoje odbicie w dużym lustrze, zawieszonym w przedpokoju. Dobrze się prezentowała. Trzyma się – bo puścić się nie chce, przypomniała sobie wyświechtany żarcik brata.
- Wyrzuciłeś piasek z kuwety?-
- Nie-
- Jak wyrzucisz, wszystko ustalę-
Jedzenie… Co za błogość. Człowiek z pełnym żołądkiem zaczyna dopiero myśleć…
Nadal czuła na podniebieniu smak delikatnie solnego schabowego. Nie, jeszcze jeden, graniczy z grzechem i dużym dupskiem… No i przypomniała sobie. Obiecała Adamowi rozmowę z wychowawczynią.
Gdy potrzebowała cokolwiek znaleźć w tej wielkiej torebce, jak na złość niczego nie potrafiła odnaleźć.
Gdzie podział się ten telefon ??
Technika nie powinna tak naginać do przodu. Gdyby była właścicielką aparatu, jaki posiadali jej rodzice, nigdy nie szukałaby go torebce. No i nikt nie pisał by do niej wiadomości – pomyślała, dostrzegając już kolejną od Damiana:
" Może chociaż numer telefonu mi prześlesz?"
" Nie" – Wariat – pomyślała, nawet po takim czasie nie pozbawił jej złudzeń. Niektórzy odporni są na przemijanie, pomyślała o starym przyjacielu, który nieświadomie rozbudził jej zainteresowanie swoją osobą. Faceci są tak przewidywalni, że aż śmieszni. W statucie Fb wpisała „rozwiedziona” - to jakby wystarczyło.
Nadal nie zadzwoniła do wychowawczyni Adama. Ostatnio głowę zaprzątają jej średnio przydatne incydenty. Pewnie już w niedalekiej przyszłości, myśli porządkować będą odpowiednio przystosowane aplikacje … Powinna już dziś zainwestować w swoją przyszłość - pomyślała wybierając numer pani Marzenki.
- Dobra pani Marzenko, przekonała mnie pani – płyniemy- Postanowiła zakończyć tę długą rozmowę. Przecież od początku miała ochotę na uczestnictwo w tej zabawie.
- Płyniemy młody!- Krzyknęła czysto informacyjnie, nie licząc raczej na odzew.
- Tylko się wykaż, bo będziesz jedynym mężczyzną w kajaku-
- Będzie git- Odkrzyknął. Domyśliła się, że grał. Matka była mu już zbędna…
- Teraz pan ma relax- Zażartowała, układając ciało w swojej ulubionej pozycji na wypoczynku,
Zrobiło się jej tak błogo po tym sytym obiedzie, że oczy same zawierały się w ciemności wypoczynku. Właśnie w takiej chwili odezwała się ta pierońska komórka. Powinna ją wyłączyć. Nie miała pojęcia na co liczyła, wymieniając się tymi banalnymi wiadomościami z człowiekiem, którego pewnie ze sto lat nie widziała.
"Moja żona to łajza. Zdradza mnie z kolesiami. Mam z nią dwójkę kochanych dzieci"
" Nie musisz się z nią wcale rozwodzić. Wychowuj dzieci i prowadź własne życie.
Ona niech żyje tym co lubi" –
Właściwie powinna mu napisać, aby spiżdżał na bambus liście pompować, ale z niewiadomych przyczyn podsycił tę jej ciekawość. Ostatecznie była nadal kobietą, więc akurat ta cecha świadczyła o fakcie, że nadal nią pozostaje. Profil, nadal w niego nawet nie luknęła.
Zza kierownicy busa uśmiechał się do niej malec o twarzy Damiana. Dzieciak, jak to dzieciak, był cukierkowy. Dalej pojawiły się fotografię. Te były z ich ślubu. Młody całował młodą, jakby pary mu zabrakło. Na samym końcu zdjęcia z chrzcin córeczki. Dobrze wiedziała, że nie zerwał jeszcze z przeszłością, chociaż bardzo tego chciał. Desperat pomyślała z wściekłością i facecie, który dupę truje jej przez cały dzień.
Niech sobie kurwa kupi kota, jak czuje się samotny- pomyślała wyłączając telefon.

Komentarze

  1. Odgrzewane kotlety nie smakują najlepiej i nie mam tu na myśli obiadu

    OdpowiedzUsuń
  2. Smak już nie ten...
    Jak mięcho😆😅to tylko świeże😆😆😆 ( również nie mam na myśli kotletów)

    OdpowiedzUsuń
  3. Może to głupie pytanie, ale podobno nie ma głupich pytań, zachęcona zatem, zapytuję: Czy ta czcionka w wahaniu; raz wielka, a raz... mała (chociaż nie jest to właściwe słowo) to efekt zamierzony? Zapytuję, bo nieco utrudnia mi czytanie, zakładanie i zdejmowanie okularów.

    OdpowiedzUsuń
  4. Olitario nawet nie wiesz co ja wyczyniam żeby zmienić wielkość liter...
    Może jAK będę w Polce zrobię z tym porządek
    W smartfonie
    Powiększam litery za dotknięciem palca😆😅😄😃

    OdpowiedzUsuń
  5. Kaszamar z tą mikro-czcionką...
    Mnie dawno temu poszukiwał pewien jegomość dosyć regularnie, bez względu nawet na swój stan cywilny. Nie wiem doprawdy co o tym myśleć.

    OdpowiedzUsuń
  6. Mnie się cała akcja kręci wokół jedzenia, bo akurat przed obiadem jestem, a to prawda, że z pełnym żołądkiem człowiek zupełnie inaczej myśli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jestem ciekawa Twoich myśli przed i po posiłku
      😗😘

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

BOŻE CIAŁO

IDEALNIE NIEIDEALNA, CAŁA JA TADAM🙈

ŚLEPY ARCHEOLOG