SPID

sponsorem dzisiejszego poranka jest autorka poniższego tekstu

słowem uleczy cię od nadmiernej suchości, bólu i nacisków...
NIECH MOC BĘDZIE Z TOBĄ CZYTELNIKU...

https://www.youtube.com/watch?v=ZHN4rIiUnuc

W przestrzeń własnej głowy nie musiał myśleć. Takie odnosił wrażenie. Ile tak jeszcze????
Nie bardzo wiedział gdzie teraz był. 
To wczoraj było, jak potężna fala tsunami


Nie miał ochoty na przemyślenia. Tabletka resetowała doznania. Nie czuł nic. 
Sny. Nie robił nic oprócz wędrówek nierealnych, od blisko 24 godzin. Włóczykij bez bagażu...
Odmóżdżał się powoli....
Jego tu nie ma. To tylko ciało trafiło na ten oddział , zmęczone doznaniami z ostatnich dni. 
Nie powinien tego robić... Podnosił powiekę... Strasznie bolało ...
To nie było jego życie. Ktoś inny śni ten sen, a on go ogląda, niczym niemy widz zaaferowany nieznanym... Smród. Skąd ten fetor. Sąsiad z najbliższego łóżka z czystej wygody zrąbał się w pampersa ... Zapaść się w sen daleki od realności....
Pił - nie pamięta od kiedy. Przepijał koks, jakieś inne gówna i na końcu dopalacze. 
Spadał na dno studni....
ECHO minionego dociskało go do gleby...
Tabletka. 
MYŚLENIE jest chyba gorsze od raka mózgu. Wyżera najsubtelniejsze kąski z przestrzeni tego, co było kiedyś mózgiem. To nie o nim - wmawiał sobie, zapadając się w niebyt...
To była już czwarta doba. Szary szpital, brzydkie ściany i oni :
Generałowie, szpicle, komandosi, asy wywiadu , szejkowie arabscy.
W przykrótkich piżamkach czekali na decyzje. Chcieli wyjść, ale żaden z nich był świadomy wolności. Blizny na mózgu nie goiły się wcale. Rozlewały się żółcią po całym organizmie.
Zatruwały system. 
Teraz bolało wszystko, a najbardziej ten stan bezmyślności. 
Żył, jak pies . Hart na wybiegu. 
Szukał, szukał, szukał ... Kręcił się za własnym ogonem ...
Ludzie, tacy sami , jak on sam... Poszukiwacze skarbów żyjący na ciągłym spidzie, nieszczęśliwi w miłości, niespełnieni, z dziurą w głowie, w którą wpadała przeszłość...
Ból całej rozpierduchy zabijał większymi dawkami koksu, dopalaczy i wąchał smród własnego ogona. 
Piąta doba ... Przywieźli kolejnego samobójcę. Coś nie wyszło z tym przejściem na drugą stronę. 
Tabletka .... Nie chciał wspominać.
Szósta doba. Zacznie wszystko od początku.
Tylko czy uda mu się wyniuchać początek przy samym końcu????
Wystrzelili go w kosmos.....
Zatacza kolejne koło w poszukiwaniu początku przy granicznym końcu



Komentarze

  1. Cześć, Zołzo Texo. Nie wiem dlaczego na liście moich ulubionych blogów Twoje wpisy się nie uaktualniają i cały czas przy nazwie Twojego bloga wisi wpis o genach. Trudno mi się połapać w liczbie Twoich blogów i co jest na którym. Czy od czasu wpisu "Geny, niedoścignione przekleństwo" na tym konkretnym blogu nie napisałaś niczego nowego? Na mojej liście ulubionych blogów nowe wpisy blogerów wędrują do góry listy, Twój wciąż wisi na dole. Zastanawiam się dlaczego tak jest. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie mam trzy blogi. Nie wiem co jest z tą listą ale prześlę Ci link

      Usuń
  2. Chciałam doczytać tekst o Marlenie, a nie bardzo wiedziałam jak przejść do dalszej części, chyba nie umiem korzystać z tych Twoich blogów(mam adresy 2: zolza73 i goodmorning73). Czyżby dopadała mnie demencja? Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iwonka sama góra
      Tam jest link londynsrondyn.blogspot.com

      Usuń
  3. Życie nie jest łatwe i trzeba to wiedzieć na starcie. Nadopiekuńczy rodzice to potem pogubione dzieci - tak myślę. I w drugą stronę chyba też - skrajności nie są dobre.

    OdpowiedzUsuń
  4. Każdy ma do przebycia własną drogę i trzeba gromadzić siły aby móc zawsze się podnieść
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

BOŻE CIAŁO

IDEALNIE NIEIDEALNA, CAŁA JA TADAM🙈

ŚLEPY ARCHEOLOG