Posty

NA ZAWSZE DO WIDZENIA

Obraz
  #   Za życia Marcina egzystowaliśmy wspólnie niczym Thelma i Louis. Tak też o sobie mówiliśmy w szczytowym punkcie rozbawienia, albo w momentach, kiedy musieliśmy się rozstać. To było najtrudniejsze w naszym wspólnym :” Być Razem”, chyba nawet dla mnie bardziej, niż dla Marcina, który pracował z bandom facetów, tak szalonych, jak on sam. Jednak kiedy decydowaliśmy się na wspólne bycie gdziekolwiek, zawsze był ogień. Razem wtedy podróżowaliśmy, odwiedzaliśmy pobliskie restauracje, aby się spotkać z jego bandą kompanów. Pamiętam, że nawet mięsne i warsztaty samochodowe nawiedzaliśmy w kupie, raczej rzadko w pojedynkę. W chwilach kiedy, no dobra zazwyczaj to dotyczyło mojej osoby, jedno z nas zmuszone było pozostać za granicą, to drugie, zawsze był nim Marcin, potrafiło przemierzyć całe Niemcy, aby nie czuć samotności chociażby w takie w święta. Jechaliśmy do siebie z jednego końca tego kraju na drugi, aby pobyć ze sobą chociaż te dwa tygodnie. Nawaliłam.  Z tym piętnem musiałam żyć

A ZAWSZE DO WIDZENIA

Obraz
  #   # Wyłączyłam telefon. Obiecałam sobie wytrzymać bez zgiełku, kawałów, zabawnych nagrań, życzeń, bez chaosu, bez obiecanek i marzeń. Cisza czasami przypomina świętość, bo nic nie jest tak naprawdę bardziej wymownego niż milczenie. Dotychczas zagadywałam swój ból. Najskrytsze marzenia, które najmocniej bolały, zagłuszałam hardością. Pozowałam na starą luzarę i już mi się nie chce, nie chce mi się nic. Mam dość ludzi oceniających, jak nieprzeczytaną książkę – po okładce, dość hipokryzji szytej najpiękniejszą nicią życzeń, dość ignorancji używanej jako mądrości. Zaszyłam się we własnym składzie, jak Emil w drewutni, z kryminałem Marty Guzowskiej „ Ofiara Polikseny”. Postanowiłam zapomnieć o życiu. Zanim odcięłam się na dobre, zauważyłam jeszcze ostatnią wiadomość od Pawła. Śmiał się ze mnie, że jak Kopciuszek zniknę przed północą i wysłał w pośpiechu jakieś szlaczki ubrane w słowa. „ Matka prosi, żeby do niej wjechać jeszcze dzisiaj. Coś jej dolega. A ja nie mogę przestać my

NA ZAWSZE DOWIDZENIAcom/2020/10/marzecprzylepia-sie-do-szyb-jak.html

Obraz
  # Marzec przylepiał się do szyb, jak bezczelny zboczeniec – podglądacz, który upatrzył sobie młodą dziewczynę i chciał ją bez majtek podejrzeć. Nie mroziło tej zimy, więc i szyby pozostały przejrzyste. Nawet nie rwałam się tak od razu do ich przetarcia. W gruncie rzeczy, to w Klainesee  byłam po raz pierwszy. Dotychczas pracowałam w pobliskich wioskach, ale ludzie byli tutaj podobnie życzliwi, jak  Widderhausen. Właściwie to ich pozycja, nastawienie do mojej osoby, budowało moją pewność siebie. Ostatecznie, to już sześć lat przyjeżdżałam do tej okolicy, która podlegała pod dystrykt Hessen. Opiekowałam się już dużo wcześniej leżącymi ludźmi, którzy do samej śmieci nie wstawali z łóżek, ale to co zobaczyłam tuż po przyjeździe wprawiło mnie w niemały szok. Rita, dziewięćdziesięcioośmioletnia  kobieta wyglądała na całkiem odwodnioną. W dodatku Bert, jej syn - robił wrażenie takiego, któremu brakowało do złotówki pięciu groszy i nie bardzo ogarniał rzeczywistość. Miałam ochotę zabrać się

NA ZAWSZE DOWIDZENIA

Obraz
  #   Pomyślałam, zresztą zawsze tak myślała o społeczności Fb, że stanowią chyba jakąś kiepsko przystosowaną bandę baranów do warunków wiosennej Wigilii. Promienie grudniowego słońca tego dnia przeciskały się przez niedosunięte rolety. Domyślałam się, że może dochodzić godzina ósma rano, ale nie miałam jakoś ochoty podziwiać wschodu słońca. Od poniedziałku, który miał miejsce w czerwcu, nienawidziłam wszystkiego, co łączyło się z pobudką. Myślałam jedynie, aby przeżyć ten dzień, tydzień i obudzić się w kolejnym roku. Błagałam w myślach przemijający czas, aby przenosił mnie dalej i dalej. W taki oto magiczny sposób znalazłam się w zimowej scenerii bez śniegu, za to z odgłosem nadchodzących wiadomości z Messenger - a. Jakby tego było mało dochodziły do mnie zewsząd dźwięki dzwonków niewidzialnych reniferów, które musiały się przemieszczać w sąsiedztwie. Czułam się bez dwóch zdań, jak  schizofreniczka, pozbawiona leków. W jakiś przedziwny sposób odpowiadał mi ten stan. Zawsze to lepiej