KATHARSIS. .
Mam za sobą cudowny dwu-dniowy reset. Ktoś zapyta: ŻALISZ SIĘ CZY CHWALISZ??? No dobra i jedno i drugie... Zagłębiłam się we własne przemyślenia i wyszło, że trzy-dniowy... Zapomniałam o piątku i cudownym spotkaniu autorskim z panią Moniką Sawicką Kacprzak, terapeutką w dzisiaj i chirurgiem przeszłości. Zamiast w skalpel zaopatrzyłam się w książki, bo chyba nikt jeszcze nie wymyślił lepszej terapii od czytania... No dobra, mając na uwadze kolejność, to bieganie wcisnęło się perfidnie przed nawias znakiem do nieskończoności... Wracając do książek, to i owszem planowałam... Właściwie, to jak zaczęłam wąchać kartki( taki fetysz mam)to byłam tak zdeterminowana, że chciałam natychmiast opuścić obiekt biblioteki i oddać się namiętności, ale mam taką jedną przyjaciółkę, co wyznaje zasadę,że raz w tygodniu należy poświęcić noc na przegadanie .... Otworzyłam oczy po pięciu godzinach snu. Zegar wskazywał na ósmą raną. Doznałam katharsis. Wolność płynęła w żyłach wraz z krwią. J