Posty

https://londynsrondyn.blogspot.com/

RITA

Obraz
 Dania. Nigdy nie marzyłam, aby się tam znaleźć. Po jaką cholerę? Świat tworzą ludzie, ich spojrzenie, ideologia, postrzeganie wolności i relacji❤️o tych ostatnich w filmie" RITA"jest najwięcej. Zakochałam się w tym kraju. Wszystko przez moją chorobę, ojca stan i zawieszenie w jakim się znalazłam. Biodro, było pierwsze. Zaraz po nim kręgosłup. Tata złapał raka i chce go puścić. Myślę, że skoro mamie się udało. Od trzech dni umieram. Przygotowywałam się do biegu " Po kwiat paproci" To miał być bieg w Puszczy Bieniszewskiej. Znam ją od dziecka. Potrzebowałam ostrego treningu. Najpierw puściłam się na 10 km. Przyszła ciotka. Nie lubi mnie franca. Popatrzyła,urok rzuciła i wyszła z domu. Nieświadoma jej działań tajemnych, jeszcze tej samej doby ruszyłam na  rower do Żółwieńca. Tam czekają na mnie konie. Nie przypuszczałam, że złapie mnie deszcz, pot  i dopiero po 30 km w jedną stronę rozłożę zwłoki na pomoście. Droga powrotna nie była tak wymagająca.  Rozłożyło mnie ta

START

Obraz
 Bieganie uczy pokory. Rozpędza się krew w żyłach i serce bije tak, jakby chciało z klatki wyskoczyć. Nie zatrzyma tego żadna siła. Są lepsi. Wiatr robią i w tym wietrze zostaję. Pierwszy kilometr – chwalę się : W pięć minut go pokonała. Skakałabym, ale bliżej mi do zgonu. Ci przede mną, zrobili to w 2, 5 minuty.  Obok mnie zaiwania facet na wózku inwalidzkim. Ręce, jak u kowala. Nawet łydek takich nie mam. Też mnie wyprzedza i to na rękach. Pluję płucami pod mostem. Teraz uśmiech. Pani fotę strzela do gazety. Przeprawa. Elegancko się uśmiecham. Drugi kilometr. Nadal umieram. Nogi mam jak z betonu. Facet obok mnie gadać nie przestaje. Mijam jego, trzy młode panny. Biegnę równo z mężczyzną na lata mojego ojca. Cholernie równo, cholernie dobrze. Jest moc. Wszystko jest za gorące, za ciężkie. Zdjęła bym tę koszulkę, ale czas …  Facet okazuje się dobry. Wysiada i aparatura. Z mojej krwi dobre by było dziś wino : Wytrawne bez cukru. Przepalam się, jak stary silnik. Słyszę za sobą, że idę, j

INFORMACJA ZWROTNA JAKUB ŻULCZYK

Obraz
Wychowani w pogardzie człowieka do człowieka, w postawie wojny i niepokoju- LUDZIE. Niebezpieczny gatunek który ciągle się rozmnaża w zapomnieniu o człowieczeństwie odgrywając w perfekcji rolę przyznane: Dobrego ojca, syna, księgowego, śmieciowego Ludzie, gatunek gówno warty.    Sklejeni z mamoną w syjamskim uścisku miłosnej wiary w nieśmiertelność. Śmierć zabiera nie-człowieka, mamonę po polu rozrzuca hieną nienażartym. Przychodzą w nocy. W dzień do perfekcji odgrywają człowieka. Kolejna moja fascynacja  książkowa  " INFORMACJA ZWROTNA"JAKUBA ŻULCZYKA. Pozycję książkową odebrałam jako krzyk o zaginione wartości człowieczeństwa. Wiecie, gdyby ktoś z Was miał ochotę zostać człowiekiem, to zamiast zanudzać się trenerskimi mądrościami w ciemnych labiryntach podręcznikowej nudy, proponuję powieść z dynamiczną fabułą... Moje uczucia??? Wstyd w człowieku za człowieka...

TROCHĘ MNIE POŁAMAŁO, ALE CIESZĘ SIĘ, ŻE POWRACAM

Obraz
 Tak bardzo się cieszę, że nadal jesteście. Nie pisałam tak długo, bo złożyło się zbyt wiele zmian. Przepraszam mocno, że tak zawiodłam. Wzięłam na siebie zbyt wiele planów, projektów, ale jesteście i to jest najpiękniejsze. Jestem prawie zdrowa, ale wiadomo, że czas nie ch.. i nie staje. Człowiek idzie w stronę słońca i co rusz, coś mu się przykleja do podeszwy :)  Nie ma bata na Mariolę, ten czas przejdzie do historii. Mistycznym spojrzeniem ogarniam dzieci z przyszłości, wkuwających brzydką datę zdarzenia paranormalnych na pamięć,odklejonych od rzeczywistości. Widzę ludzi przypiętych pasami strachu do szczepionek. Widzę ponownie schizę lęku tych co chcą żyć, bo wierzą we własną nieśmiertelność. Zaprawdę powiadam Wam – wypowiadam kwestię księdza, bo bardzo chciałam, co zrobić, że bez wzajemności.  Karmelici Bosi wynieśli mnie siłą na butach z klasztoru i tak piszę te głupoty po dziś dzień, egzystując w epoce schowanych twarzy, ukrytych bandytów i tych co nimi nie są, ludzi sparaliżow

Na ZAWSZE DO WIDZENIA

Obraz
  # Całkiem niedawno zdałam sobie sprawę, że od przyjazdu do Polski żyję, jak na planie kina akcji, w którym nieustannie zmieniałam podpunkty. Podróżowałam od jakiegoś czasu pomiędzy   Koninem, a Poznaniem i nie byłam tym faktem zachwycona. Zupełnie nieopatrznie, jak to ja, stałam się szefową niezłego burdelu. Widzę przecież, jak to brzmi i nie jest mi z tym faktem najlepiej. Tym nie mniej próbowałam naprawdę zmienić wiele i im bardziej się starałam, tym mniej wychodziło. Sama nie wiem, czy ktoś, taki na ten przykład Niuton podjął się badania tego zjawiska w przyrodzie ???   Chciałam dobrze, a jak kobieta tego pragnie, to wiadomo, że układa się na opak, w dodatku warstwowo, jak w seksie i nie możesz babo powiedzieć, że masz migrenę, bo cię dyma ślepy los. Kalece się zresztą podobno nie odmawia! Po śmierci Marcina niczego bardziej nie pragnęłam, jak wyrwać się z tej mojej wioski. Wszyscy mnie tutaj znali, jako dziewczynę ćpuna, który szarpnął się na sznur, a ona broni jego imienia

ŚWIEĆ WŁASNYM BLASKIEM ....

Obraz
https://www.facebook.com/groups/426056687989328/?ref=share  Facet w fartuszku, w dodatku wykonujący czynności przypisane algorytmem kobiecie, budzi dziwne uczucie. W moim przypadku był to respekt. Jestem pewna, że kosmos się zatrzymał i ukłonił się głęboko w stronę taty, który szuka najdroższego prezentu dla córki – zdrowia. Nie wierzę w przerośnięte krasnale. Wierzę w ludzi…Żyję od lat w przekonaniu, że ile dobra z siebie dajesz, tyle od życia dostajesz. To jasne, że prościej promować dobro własnej osoby i potęgę zasobów, obdzierając pozostałych z szat zalet. Myślę sobie po co ??? Może to głupie, ale mam wbudowaną taką pewność siebie i siłę, że nie chciałoby mi się w to bawić. Świecę silnym światłem własnym. Choinki nawet nie potrzebuję, bo aura, aż oślepia. To nie próżność. To dystans. W pewnym czasie człowiek zdaje sobie sprawę, że może dużo, a nawet więcej nie zabierając nikomu z trofeum jego dorobku, bo przecież możemy się tak pięknie uzupełniać. Nie ubrałam choinki. Po

MÓJ KLUCZ DO ŻYCIA...

Obraz
 To nie to, że się chwalę.  Tak mi się jakos nasunęło, jak przeczytałam własnoręcznie napisany poprzedni post.  Od z góry dziesięciu lat cierpię na powolny efekt zwyrodnienia kości. Brzydko to brzmi, ale dopada większości ssaków ustawiających się w życiu w pozycji pionowej...  Jednych wcześniej innych później, ale dopada.  Mnie docisnęło w Londynie. Gdy zorientowałam się kilkanaście lat temu, że nie potrafię schwycić dłoni z tyłu pleców to się przeraziłam i ten ból który rodził się w nadgarstkach, kolanach, ich sztywność, a przede wszystkim w kręgosłupie. Terapię zaczynałam testować na sobie samej. Na wstępie poprosiłam mojego drobnego dwunastoletniego syna, aby mi deptał po plecach. Później zaczęła się przygoda z bieganiem, bo rower był w moim życiu od urodzenia. Po przebiegnięciu z moim synem kilometra plułam płucami i szukałam po krzakach ich odnóg. To mamy z górą osiem lat.  Owszem odnotowałam przerwy.  Dlaczego o tym piszę ??? Farmakologia walczy z bólem, nie cofnie zwyrodnienia.