ŚWIAT DAGMARY WIECZKO


https://youtu.be/ZM6Y5Mi4fNEhttps://youtu.be/ZM6Y5Mi4fNE
Nie przypuszczała, 
że bal może mieć takie zakończenie.
Winiła za wszystko Piegusa, bo to on nakręcił.
Cóż, pani Iwonka też nie była bez winy.
Zostawiła Agatę bez pary, zaniedbała, nie zaopiekowała się jej smutną samotnością, a ona z tego powodu cierpiała najbardziej.  
W grupie single zawsze rodzą pytania.
Dlaczego sama?
Co z nią nie tak?
Dlaczego inni w parach , a ona drepcze , jak jakaś nieprzystosowana zupełnie z boku. Tymczasem w grupie
 chłopców , było jakoś mniej,
ale czy to Dagmary wina, że kobiet rodzi się więcej?
Nic nie dzieje się bez przyczyny – pomyślała, odpowiadając sobie jednocześnie na pytanie.
Zawsze takie sytuacje służyły szczytnemu celowi.
Zdaje się, że i ta nadwyżka demograficzna kobiet, nie była tak znowu bez celu...
Świat domagał się inteligencji, to mu kobiety, niczym anioły z nieba spadały
Zapotrzebowanie na kolejne Marie Curie – Skłodowskie rosło. 
Już ona nie dopuści, aby 
Nobel poszedł do dziada.
Piegusa też nie odda, postanowiła.

Na próbach zgrzytało, gdy Agata dyskretnie próbowała spowodować u niej kontuzję, wpadając niby to przez przypadek na nią i dociskając ją do parkietu swoim ciałem.
Jakoś trudno było Agacie się pogodzić, że Piegus nadal pozostaje z nią w parze. 
Z jej strony, jakby na to nie patrzeć, to jednak fakt, iż tańczyła z Piegusem
stanowił serdeczny gest wobec niego.
Niech się nacieszy jej obecnością, póki może,
bo po balu,
to wiadomo Kopciuszki z bucików wyskakują i nie ma,
ani Kopciuszka, ani bucików.

Dagmara odczuwała dziwne mrowienie w całym ciele.
Pani Iwonka nazywała to tremą, jej mama stresem, a ona uważała, że to przeczucie.
Babcia też tak 
miała.
Podobno na chwilę przed śmiercią. Umierania się jakoś nie bała.
Zresztą trudno się dziwić w tych okolicznościach... 
Czuła, że coś tak tąpnie, że świat już nigdy nie będzie taki sam...
Tak dokładnie czuła i to na chwilę przed wejściem na scenę...

Próby generalne zostały już ukończone. Czekał je prawdziwy, najprawdziwszy występ, przed publicznością, która zniecierpliwiona zajadała ciastka i pączki. Dagmara odliczała na ciele siniaki, aby nie myśleć o tym, co ją czekało...
Przeznaczenia nie oszukasz...
Gdzieś to słyszała, ale w tym stanie, nie potrafiła jednoznacznie określić, gdzie?


Równo o siedemnastej
pani Iwonka spoglądała na nich po raz ostatni , tak bynajmniej twierdziła przed występem.
Uśmiechała 
się niby serdecznie, ale Dagmara dobrze wiedziała, że pod tak ułożonymi ustami, kryje się ostatnia uwaga...
 Nie myliła się wcale..
A nadal daleko było jej do tego jasnowidza...

Ściskając z całych sił dłoń Grzesia, żeby go Agata nie uprowadziła, przypomniała sobie poranną myśl jej ojca, która brzmiała mniej więcej tak:
Życie to nie bajka, życie to je bitwa”.
Ręka Grzesia zaczynała się pocić, myślała, nawet, że ze strachu przed nią, ale szybko okazało się, że ściskała go zbyt mocno…
No i wtedy tuż przed Grzesiem, znienawidzoną przez nią Agatą i oczywiście
nią samą -Dagmarą Wieczko, pojawiła się pani Iwonka.
To co powiedziała, trochę ją zaskoczyło.
Nawet pomyślała, że jak nic czytała na googl - ach najświeższe przepowiednie tego wróżbity Jackowskiego, o którym jej tata – Leon nieustannie opowiadał mamie przy kolacji, 
pragnąc jej do końca humor zepsuć, nadmieniając o czekających ich katastrofach.
Mama zazwyczaj nic sobie nie robiła z jego bełkotu. 
Zakładając nogę na nogę przemawiała do niego ze spokojem, na który tylko ją było spać:
Skoro jutro ma nastąpić wybuch jądrowy, który przepowiedział ten twój wieszcz, to zaciągnij konkretny kredyt hipoteczny i przed śmiercią prześpijmy się w pałacu. Potraktujmy życie w kategorii kaprysu i odejdźmy z godnością”- 
Potem długo się śmiała, jak to mama.
Sądziła , że właśnie owych przepowiedni 
musiała się nasłuchać pani Iwonka, bo przechylając wskazujący palec, raz w lewo, następnie w prawo i wykrzywiając twarz w grymasie przestrogi ,skierowała w stronę Agaty i chyba jej, Dagmary Wieczko prośbę, która w swoim wydźwięku brzmiała jak groźba:
- Ja was proszę małpeczki, nic mi dzisiaj przy tańcu nie zmieniajcie
i nie popychajcie się jak na próbie, bo karetka może
nie zdążyć was już uratować!-

Za siebie to ona mogła jeszcze odpowiadać, ale za Agatę, to już wcale.
Jak już przyszedł ten ich taniec, a Grzesio przyklękając na kolanko próbował ją pocałować, to od razu przypomniał się jej ten wróżbita i pani Iwonka, ale co za to mogła, jak już na wszystko było za późno, bo przecież nie będzie Piegusa na scenie całować, ani tym bardziej tuż za nią. 
- Gdybyś był chociaż żabą Grzesiu- Wymamrotała. Przecież nie mogła przewidzieć, że Agata, ją zastąpi, najpierw w całowaniu, a później w tańcu. 

Tańczyć sama to nie miała zamiaru. Na singielkę nie nadawała się zupełnie,
a na karierę solistki, to tak jakoś melodii nie miała...

 Zeszła ze sceny.
Nie,ona z niej uciekła tak szybko, jakby psa najgroźniejszego przy tyłku miała...


Wpadła w ramiona Lenona.
Przynajmniej on...
Tata zdawał się rozumieć skomplikowaną sytuację, bo wcale nie zmuszał ją do powrotu na scenę.
- Zawsze chciałam zostać zakonnicą. To już wiesz dlaczego?- Zapytała.
Sądziła, że jak dorosły jest, to wie...
- Nie bardzo- Tata naprawdę wyglądał tak, jakby tego nie pojmował.
- Mężczyźni są niestabilni emocjonalnie-
Wyznała, cokolwiek miało to znaczyć.
-Nie można na nich polegać-
- No tak – Odpowiedział oszczędnie.
No tak - powtarzając słowa Leona w głowie, pomyślała, że i z nim też nie może być najlepiej.
 Nawet jeżeli awansował do pozycji jej ojca...
Nie, on miał szczęście z tym awansem....



Komentarze

  1. Przypomniało mi się jak pierwszy raz w życiu poszłam na wesele jako singiel. Wcześniej zawsze znajdowałam sobie parę. I powiem Ci, że musiałam pomykać, czasem znikać, udawać pilniejszą potrzebę... Niby pozostałe kobiety (wszystkie) miały parę ale chyba nie na serio, skoro (prawie) każdy pan próbował dopasować się do mnie. Bo wolna. Skoro przyszła sama, to trudniejszy owoc do zdobycia. Bo taki styl. Bo singiel.
    W dzisiejszych czasach słowo singiel oznacza kogoś, kto chce być sam. Kiedyś charakteryzował osoby raczej rozwiązłe.
    HAHA też kiedyś chciałam zostać zakonnicą. ;D Boga można nazwać stabilnym emocjonalnie. ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Z tą stabilnością Boga to bym polemizowała☺️skoro stworzył człowieka, który miał być na podobieństwo Boga , a tu takie kwiatki mu wyszły na tej łące.
    Cóż każda operacja niesie za sobą ryzyko...😁
    Dla mnie singiel to ktoś , kto nie dzieli się sobą z byle kim, bo szkoda takiej potęgi marnować😁

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na "p o d o b i e ń s t w o", zauważ :D I jako człowieka, rozdzielił go na dwoje, na babkę i faceta. Do tej pory ciężko to nam czasami pogodzić, bo jedni drugich nie rozumieją. ;D

      Usuń
    2. To "PODOBIEŃSTWO"
      Najczęściej ludzie zniekształcają, kreując się na Boga

      Usuń
  3. Ciekawy pełen różnego rodzju refleksji tekst- czasami lepiej jest tańczyć solo, miec ciepły jednoosobowy dom niz iść przezżycie męcząć się zdruga osobą :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Człowiek najbardziej boi się tego czego nie zna, bo to płochliwy gatunek.
    Najbardziej lęka się siebie samego, aby w przypływie poczucia zagrożenia ze strony własnego ja nie wygryźć sobie pozostałości z serca...

    OdpowiedzUsuń
  5. Ufff… Czasami cieszę się, że nie jestem kobietą...

    OdpowiedzUsuń
  6. Myślę tak samo w drugą stronę.
    Jak dobrze, że siebie mam.
    Nikt nie ma tak, jak ja mam😁😁😁

    OdpowiedzUsuń
  7. Przypomniała mi się taka książka "Niewiarygodne przygody Marka Piegusa", zabawna była, chyba sobie ją przypomnę dla relaksu :)

    OdpowiedzUsuń
  8. A ja mam ją do dziś, nawet ostatnio pokazywałam młodemu.
    Tomek Sayer był moim ulubionym bohaterem z dzieciństwa i to jego malowanie płotów😀😃cudzymi rękoma 😁😄😀😀
    Dzieci z Bullerbyn przebiły wszystko i oczywiście Pipi Lanstrung
    W podstawówce rok w rok przebierałam się za nią😄

    OdpowiedzUsuń
  9. miałem być jakiś bardziejszy, ale zapomniałem jaki. i co z tym Piegusem? czemu się nie sprawdził, skoro w deficycie i rak ryba? w unii, to nawet marchewki są owocami, i ślimaki rybami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piegusa, cóż była okazją to i rybę się łapie.😗rybak jak świat Piotr

      Usuń
  10. Składanie mebli czy co tam może być do złożenia czasem jest bardzo ciekawe. Dziś cztery godziny nam zeszło z tym parawanem na wannę, bo parę momentów było zupełnie zaskakujących jak np. stwierdzenie, że ściana do której montujemy listwę pod parawan jest krzywa jak nie wiem co. Udało się jakoś problem rozwiązać, chociaż czas poświęcony na całość wydaje mi się nieco za długi. Ale nie ma co płakać, można podziwiać już pewne różnice w wyglądzie łazienki. A o to w końcu chodziło.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

BOŻE CIAŁO

IDEALNIE NIEIDEALNA, CAŁA JA TADAM🙈

ŚLEPY ARCHEOLOG