"MÓJ PRYWATNY ĆPUN"MARIA KOKA

@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@@
Zapominała. Nawet dobrze, że Damian do niej nie dzwonił. Ten pierwszy i ostatni raz, kiedy ją informował, że jedzie do Belgii, wystarczył. W eterze nastąpiła bolesna cisza, która aż biła po uszach. Bała się. To był irracjonalny strach. Myślała, jak się zachowa, kiedy któregoś dnia zadzwoni Maryśka i zapyta ją, czy nie chciałaby pożegnać ciała, które zalega w przyszpitalnej kostnicy…

Mogło go zabić wszystko, oprócz wojny. 

Damian nie nadawał się na poligon. Przewidywała marskość wątroby, zapaść, wylew i ostatecznie samobójstwo…
Telefon ponownie zadrżał na ławie. Nie odbierała. Czytała numer. Nie, nie znała go na pewno.
Każdy dzwonek, był dla niej, jak alarm bombowy.



Popadała w jakąś mentalną schizę, z którą absolutnie sobie nie radziła
Nie, nie chciała myśleć o Damianie. One same bezkarnie przylatywały przez jej głową poddawane obróbce tęsknoty. Zachowywały się przy tym, jak podwórkowe gołębie, brudziły i odlatywały. I po co??
Zdecydowanie była mistrzynią masochizmu i jej myśli musiały o tym wiedzieć, bo z większym naciskiem cisnęły na jej psychę każdej kolejnej nocy, która stawała się komfortowym przystankiem dla wszelkich filozofii.

Nad ranem, tuż po tym, gdy przez rolety zdołały się przecisnąć pierwsze promienie słońca, zdawała sobie sprawę, że tak, czy srak, zrobi sobie krzywdę i wróci do niego z pierwszym sygnałem melodii podczepionej do jego numeru. Była głupia. Tak, właśnie!
To określenie precyzyjnie określało stan jej umysłu.
Czas na tęsknotę nie był najlepszy. Nie teraz, kiedy tuż po sześciu tygodniach niebytu próbowała powiązać na supełki relacje z Adamem. Nadal jej nienawidził. Nie potrafił jej wybaczyć tych ciągłych wyjazdów i faktu, iż opuszcza go na tak długo i całkowicie nie akceptował w ich życiu Damiana…
Gorąca kawa parowała aromatycznym zapachem o poranku. Pił, właściwie to cedził ją, jakby się bał, że ciągle może się poparzyć. Uciekało jej tyle wspólnych chwil, których nijak nie potrafiła zatrzymać. Ona robiła się stara, a jej syn niebezpiecznie zbliżał się do granicy pełnoletności.
Przekroczy ją w przyszłym roku.
- Damian to chyba nie jest najlepsza partia dla ciebie mamo. - Medytował jej prywatny mecenas.
Nie lubiła filozofii o tak wczesnej porze. Tyle lat razem, a on ciągle o tym zapominał...
- Stać cię na naprawdę fajnego faceta- Dodał, gdy starała się przykryć własne zażenowanie milczeniem. Powinna czuć się podbudowana taką opinią. Nie była.
Czy było ją stać?
Młody nadal jadł śniadanie. Memlał bułkę w taki sposób, jakby nie miał zębów. Nie była w nastroju do śmiechu, ale rozbawił ją - zupełnie, jak jego ojciec, pomyślała.
- Co cię tak bawi mama ?- Wysilił się na pytanie.
- Jesteś jak ojciec-
- Wiem. Na całe szczęście- Próbował ją ukłuć. Trochę zabolało, ale przez te lata zdążyła się uodpornić.

 Gdy zamykała drzwi za Adamem, owiał ją ponownie ten znajomy męski zapach.
Dlaczego teraz??
Zupełnie nie była na to przygotowana!! Nie chciała już kochać. Miłość bolała, jak rana zadana tępym nożem. Powinien dać jej wreszcie spokój. Aromat, znajomy, silny i męski, nadal dryfował w przestrzeni jej powonienia. Zapomnieć… To się nie uda, pomyślała zdesperowana. Czekała. Znała na pamięć kolej wypadków, które powinny teraz nastąpić lawinowo. Gdyby umarł, gdyby chociaż zaginął,
nie żyłaby jakąś głupią nadzieją. No chyba, że okazałby się jakimś pieprzonym Zoombi.
Nienawidziła siebie za ten taniec na linie, za upadki i ponowne powroty do życia pełnego niespodzianek, wyuzdanych emocji, życia dalekiego od nudy i bogatego w niespotykaną namiętność.
Damian, był prawdziwy. Nie był jakąś pieprzoną aluzją i w dodatku był ćpunem, pieprzonym ćpunem.
Jedyne czym nie był, w tej lawinie istnienia, to nie był hipokrytą.
Z premedytacją obrzydzała sobie jego wizerunek. Jeszcze trochę i się porzyga. Kwas z żołądka cofał się, aż do gardła. W innych okolicznościach, pewnie byłaby z siebie dumna. Przecież nie teraz. Musiała dobiec na czas do kibla i wszystko do niego wyrzucić.
Lump obsrany i basta! - Wrzeszczała w przestrzeń ciemnej rury, w którą spływały ścieki z resztkami zawartości pokarmowej. Pragnęła zapomnieć. Spuszczała resztki bitej śmietany z urodzinowego tortu, kokardkę która otaczała dwie czwórki. 
To było wczoraj. Estera wyszła ostatnia. Wysłuchała jej spowiedzi nie udzielając rozgrzeszenia. Przytulała kibel. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że był strasznie zimny, albo ona tak się rozgrzała tą próbą wyrzucenia resztek. Słyszała dzwonek nawet stąd. Tym razem nie musiała sprawdzać. Obmywała twarz i dopiero po skropieniu nadgarstków perfumami Calvina Kleina, pozwoliła sobie na odebranie połączenia.
Tym razem nie potrzebowała kontrolować wyświetlacza. Kolana zawsze się jej uginały,
gdy słyszała jego głos.



- Cześć. Wiesz, że nigdy nie przestanę cię kochać – Trudno jej było określić, czy żali się, czy też chwali. Postanowiła jego słowa zostawić bez komentarza. W myślach powtarzała, iż Damian, to ćpun, zwykły ćpun, który w dodatku nigdy, przenigdy się nie zmieni.
- Ale ja już przestałam- Kłamała.
- Jestem w Belgii-
- Nie wierzę -
- Od dwóch tygodni- To by tłumaczyło tę długą ciszę na złączach...
- Może to i dobrze.-
- Jest mi bez ciebie źle.-
- Damian proszę przestań. - Łzy tańczyły w jej oczach. Nie powinna płakać. Taka słabość przypadała najczęściej na kilka dni przed okresem. Tym razem to była pomyłka. Właśnie skończyła się menstruacja i powinna ociekać chwilami szczęśliwości. Wszystko popsuł, jak zwykle- wszystko!
- Zabiorę cię do siebie-
- Jestem bezpieczna bez ciebie. - Powiedziała to zbyt cicho, zupełnie tak, jakby pragnęła, aby zabrał ją już teraz.
- Zostań tam gdzie jesteś. - Dodała tylko po to, aby pojął znaczenie wypowiedzianych słów.
- Bardzo za wami tęsknię- Boże spraw, aby się zamknął. Pomyślała, gdy poczuła, jak mokrą ma twarz. Przecież nie będzie płakać z jego powodu.
- Ty i Adam jesteście całym moim światem – Dlaczego jej to robi??? Może, jakby umarł, nie płakałaby tak długo. Żałoba po „bzykaczu” trwa góra dwa miesiące. Po tym czasie samica wyszukuje instynktownie kolejnego partnera – usłyszała w głowie znajomy głos Krystyny Czubównej.
Bezsprzecznie świrowała...
- Damian, proszę przestań. Nie mogę już tego słuchać!!! Jak zarobisz kasę odeślij mi ją-
- Chodzi ci tylko o pieniądze?-
- Nie zarobisz, nie odsyłaj i przestań pogrywać na moich emocjach -
- Kocham cię, nikt nigdy nie będzie cię tak kochać-
- Nadal pijesz i ćpasz!! - „ Lump obsrany” powtarzała w myślach, aby ponownie obrzydzić sobie, jego nieskazitelny wizerunek.
- Nie wiesz nawet, jak bardzo się zmieniłem-
- Domyślam się -
- Stać cię tylko na sarkazm- Pomyślała, że nawet dobrze, że nie może jej teraz zobaczyć.
- A co to jest ? Nowa odmiana zupy śledziowej
To był najlepszy moment, aby się z nim rozłączyć!
Postanowiła zakończyć to cholerne połączenie. Jeszcze chwila a zarezerwuje bilety i poleci do niego, niczym tempa dzida i w dodatku do miejsca, gdzie psy dupami szczekają.
- Nie odkładaj telefonu, proszę- Żebrał o jej cierpliwość, gdy ona już żałowała...
- Streszczaj się Damian, bo nie mam czasu w nadmiarze.-
- To, jak pani sobie życzy – Próbował jeszcze wysilać się na sarkazm, ale nawet to chyba mu nie bardzo wychodziło.
- Czy możesz otworzyć konto w banku, albo udostępnić mi swojego?- Mogła przecież przypuszczać, on nigdy nie dzwonił do niej bez powodu.
- Przeleję ci pieniądze, które jestem tobie krewny.-
- Powiedz raczej, że to wymóg firmowy – Zaśmiała się głośniej niż powinna. Słyszała, jak sztucznie to zabrzmiało i zrobiło się jej nawet głupio.
- To też – Zaśmiał się tym znajomym rechotem. Dopiero teraz mogła stwierdzić,
jak bardzo jej go brakowało.
- Jutro się rozejrzę. - Nie miała pojęcia, dlaczego to powiedziała. Odczuwała wściekłość na własne odruchy bezwarunkowe. Z czym się tak śpieszyła. Ponownie robiła z siebie siostrę miłosierdzia.
Pieprzona idiotka! - ubliżała sobie w duchu
- Kocham cię … - No i kurwa musiał, musiał to powiedzieć…
Robił to co zawsze - żonglował jej uczuciami. O ironio udawało mu się to tak szybko
- Czekam – Dodał. Zapomniała o łzach, które nie zdążyły zaschnąć. Twarz miała nadal mokrą i nie był to bynajmniej deszcz, bo dzień był słoneczny tego poranka.
Bezwiednie śmiała się jak rasowa idiotka. Konie arabskie z najlepszych stadnin pozostawały za nią daleko z tyłu, taka była dobra w tej gonitwie.
Te zmienne nastroje zaczynały być nawet męczące. Jak nic menopauza – pomyślała.
- Przecież wiesz - Zaczynała zdanie rozbawiona. Dlaczego to sobie robiła? Oddychała jego miłości.
Od zarania dziejów do tej czynności wystarczył tlen. Położyła się na wersalce, z tym rozciągniętym na twarzy rogalem. Idiotka – pomyślała o sobie samej ponownie w odruchu bezwarunkowym.
Psy to przynajmniej mają obroże przeciwpchelną. Dla ludzi nadal nic nie było w asortymencie przeogromnych marketów, a Damian zdawał się być bardziej uciążliwy od pcheł, nawet w wersji minimalistycznej. Jak mogła kochać ćpuna ??? Wiedziała, że nie powinna, a mimo wszystko, emocja najgłębiej odciskała się tego dnia na jej delikatnej strukturze zmysłowości ...

Komentarze

  1. Bo kobiety z miłości wariują czu to chodzi o ukochanego czy dziecko lub kogoś z rodziny . Są telefony których świadomość ich pojawienia powoduje paranoje

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najtrudniej w życiu zapomnieć numeru.....

      Usuń
    2. Masz racje. Tym bardziej te ważne numery dla nas .

      Usuń
    3. Pozostaje zmienić numer tela, bez transmisji kontaktów😆☺

      Usuń
  2. Nie ma to jak zachowanie zdrowego rozsądku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ze zdrowym rozsądkiem jest jak że zdrową dietą trudno przewidzieć efekt końcowy

      Usuń
  3. A już ne wiadomo na co zwalać winę czy na hormony czy na swoją babską, nieuleczalna głupotę. Albo kto tam wie, na co jeszcze...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie kobieta to twór o trudnej do zidentyfikowania naturze
      Tyle w niej sprzeczności ,że to prawdziwy cud ,iż nie kłóci się sama ze sobą

      Usuń
  4. Coś niestety w tym jest, że tak łatwo nam przychodzi kochać drani...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Albo jeszcze gorzej
      Łatwo nam przychodzi, zbyt łatwo, otaczać opieką w dobrej wierze...
      W nadzeji

      Usuń
  5. No! :) c.d. nastąpił :)
    Mam ochotę kupić sobie takie rolki na głowę...
    (Moja klawiatura pominęła "k" i wyszło, że mam ochotę UPIĆ...widocznie wie lepiej!)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to Mikołaj rolki Ci podaruje...😆
      Cdn to dopiero wstęp
      I jak nie możesz pić to jedz bigos😆😆😆
      Robię na czerwonym winie
      A co jem a nie piję😆😅

      Usuń
    2. Kupiłam sobie grzańca w ramach oszczędzania na ogrzewaniu - przyszło rozliczenie z gazu i coś trzeba było wymyślić - to dopiero początek astronomicznej zimy ;)

      Usuń
    3. W ramach oszczędności proponuję Dziubasku rozpalić ogień na środku salonu
      Nie bądź egoistą niech gorzeją się wszyscy

      Usuń
    4. Masz rację, byłam samolubna :D

      Usuń
    5. I do całości kwaśnica niech dziem do tyłu chodzi

      Usuń
  6. Ooo, dziękuję. Mam co czytać w zimowe długie wieczory. A gdy czytam to, co czytam to cieszę się, że moje osobiste życie wreszcie zrobiło się takie... nudne(?). :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo tak nudą jest niedowartościowana
      Kocham nudę

      Usuń
  7. Odpowiedzi
    1. No i o to chodzi
      Grunt to poczucie chwili i humoru

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

BOŻE CIAŁO

IDEALNIE NIEIDEALNA, CAŁA JA TADAM🙈

ŚLEPY ARCHEOLOG