NIEZIEMSCY
Dzisiaj temat nieco "obsrany" .
Nie będą to warsztaty o najbardziej efektywnych metodach przewijania, bądź pudrowania. Raczej o sztuce empatii, zrozumienia i akceptacji ludzi, którzy mimo, iż za życia budzili w nas skrajne emocje, pod jego koniec są na nas skazani, bo łączą nas więzy krwi i tyłek.
Tak, właśnie tyłek umyć trzeba.
Nikt nie zrobi tego lepiej, jak rodzina.
Powymądrzam się dzisiaj na temat więzów krwi.
Matką tej filozofii, która zaczęła się rodzić w mojej głowie wczorajszego wieczora, jest polskie kino. Na naszych oczach powstają filmy, na które warto się wybrać. Powstają perełki, których żal zwyczajnie przeoczyć, a do takich należy z całą pewnością :
" JAK PIES Z KOTEM " .
To historia miłości braterskiej pełnej emocji, z przewagą nienawiści, gniewu, pasji i miłości.
Bohaterami tej niesamowitej historii są bracia filmowcy Jan i Andrzej Kondriatuk.
Wcielają się w nich wielcy naszego kina. Jednym z nich jest Roberta Więckiewicz - grający tutaj Janusza, młodszego z braci
i Olgierd Łukaszewicz, wcielający się w rolę Andrzeja. Oboje mają za sobą wojenną przeszłość, do której każdy z nich wraca na swój indywidualny sposób,
podróże, nie te z biurem turystycznym, to raczej pełne lęku przemieszczanie się z Syberii do Kazachstanu i na końcu do Polski, mają też zupełnie odmienne wspomnienia o rodzinie...
To starszego brata, despoty i pełnego dynamiki człowieka, dopada choroba, która na długo pozostawia go niezdolnego do ruchu w łóżku, a później na wózku.
Opieka nad nim spada na Janusza. Wkrótce okazuje się, że i Iga, jego ukochana, wymaga wsparcia i pomocy.
W postać Igi Cembrzyńskiej, żony starszego z filmowców, wciela się Aleksandra Konieczna.
Spotkałam się z tą panią na planie " Belfra" gdzie byłam tylko nędznym statystą. Dzięki temu mogłam podziwiać jej profesjonalizm na planie i sposób w jaki przygotowywała się do roli. Otoczona ludźmi, dźwiękowcami, kontemplowała w ciszy własnego skupienia. Pamiętam, że była w tym niesamowita....
To pewnie tajemnica jej sukcesu - skupienie....
Postać zagubionej w alkoholowym nałogu
Igi Cembrzyckiej była niezwykle przekonująca, tak bardzo, że aż chciało się ją przytulić.
Chyba nikt nie potrafił by lepiej oddać tej postaci, jak zrobiła to Aleksandra Konieczna.
Nie mogę pominąć tutaj Beaty ( świetnie zagranej przez Bożenę Stachurę) żony Janusza. Wprowadza ona do tej historii tonę subtelności, kobiecości i oddania .
Opiekuje się mężczyzną, jak matka, a nie żona brata.
W każdym geście:
Karmiąc go, myjąc pod prysznicem i przewijając daje z siebie 100 procent normy i jak na prawdziwą kobietę przystało miewa trudne dni, fochy,
bo przecież nie jest Tytanem...
Nie chcemy wierzyć, że nam, konkretnie nam, przyjdzie umrzeć, bo póki żyjemy, pragniemy wierzyć w nieśmiertelność. Starość stanowi elementarną konsekwencja życia i właśnie ten film pokazuje, jak naturalnie odbierają ten etap pozostający ze sobą w ciągłym konflikcie bracia.
Film stał się dla mnie, jak ślad po zerwanym plastrze z najgłębszej i z niezagojonej rany,z której wycieka ciągle ropa. Pokazał boleśnie, jacy jesteśmy wszyscy słabi, nadzy i ułomni. Z pachnącego bobasa, szybko przeistaczamy się w śmierdzącego kupą starca.
Czy stać nas dzisiaj na starość, czy stać nas na teraz miłość???
Nie będą to warsztaty o najbardziej efektywnych metodach przewijania, bądź pudrowania. Raczej o sztuce empatii, zrozumienia i akceptacji ludzi, którzy mimo, iż za życia budzili w nas skrajne emocje, pod jego koniec są na nas skazani, bo łączą nas więzy krwi i tyłek.
Tak, właśnie tyłek umyć trzeba.
Nikt nie zrobi tego lepiej, jak rodzina.
Powymądrzam się dzisiaj na temat więzów krwi.
Matką tej filozofii, która zaczęła się rodzić w mojej głowie wczorajszego wieczora, jest polskie kino. Na naszych oczach powstają filmy, na które warto się wybrać. Powstają perełki, których żal zwyczajnie przeoczyć, a do takich należy z całą pewnością :
" JAK PIES Z KOTEM " .
To historia miłości braterskiej pełnej emocji, z przewagą nienawiści, gniewu, pasji i miłości.
Bohaterami tej niesamowitej historii są bracia filmowcy Jan i Andrzej Kondriatuk.
Wcielają się w nich wielcy naszego kina. Jednym z nich jest Roberta Więckiewicz - grający tutaj Janusza, młodszego z braci
i Olgierd Łukaszewicz, wcielający się w rolę Andrzeja. Oboje mają za sobą wojenną przeszłość, do której każdy z nich wraca na swój indywidualny sposób,
podróże, nie te z biurem turystycznym, to raczej pełne lęku przemieszczanie się z Syberii do Kazachstanu i na końcu do Polski, mają też zupełnie odmienne wspomnienia o rodzinie...
To starszego brata, despoty i pełnego dynamiki człowieka, dopada choroba, która na długo pozostawia go niezdolnego do ruchu w łóżku, a później na wózku.
Opieka nad nim spada na Janusza. Wkrótce okazuje się, że i Iga, jego ukochana, wymaga wsparcia i pomocy.
W postać Igi Cembrzyńskiej, żony starszego z filmowców, wciela się Aleksandra Konieczna.
Spotkałam się z tą panią na planie " Belfra" gdzie byłam tylko nędznym statystą. Dzięki temu mogłam podziwiać jej profesjonalizm na planie i sposób w jaki przygotowywała się do roli. Otoczona ludźmi, dźwiękowcami, kontemplowała w ciszy własnego skupienia. Pamiętam, że była w tym niesamowita....
To pewnie tajemnica jej sukcesu - skupienie....
Postać zagubionej w alkoholowym nałogu
Igi Cembrzyckiej była niezwykle przekonująca, tak bardzo, że aż chciało się ją przytulić.
Chyba nikt nie potrafił by lepiej oddać tej postaci, jak zrobiła to Aleksandra Konieczna.
Nie mogę pominąć tutaj Beaty ( świetnie zagranej przez Bożenę Stachurę) żony Janusza. Wprowadza ona do tej historii tonę subtelności, kobiecości i oddania .
Opiekuje się mężczyzną, jak matka, a nie żona brata.
W każdym geście:
Karmiąc go, myjąc pod prysznicem i przewijając daje z siebie 100 procent normy i jak na prawdziwą kobietę przystało miewa trudne dni, fochy,
bo przecież nie jest Tytanem...
Nie chcemy wierzyć, że nam, konkretnie nam, przyjdzie umrzeć, bo póki żyjemy, pragniemy wierzyć w nieśmiertelność. Starość stanowi elementarną konsekwencja życia i właśnie ten film pokazuje, jak naturalnie odbierają ten etap pozostający ze sobą w ciągłym konflikcie bracia.
Film stał się dla mnie, jak ślad po zerwanym plastrze z najgłębszej i z niezagojonej rany,z której wycieka ciągle ropa. Pokazał boleśnie, jacy jesteśmy wszyscy słabi, nadzy i ułomni. Z pachnącego bobasa, szybko przeistaczamy się w śmierdzącego kupą starca.
Czy stać nas dzisiaj na starość, czy stać nas na teraz miłość???
Jak to mówią "Starość i zęby się Panu Bogu nie udały" ;)
OdpowiedzUsuńAle tak, smutna prawda...ciężar opieki nad kimś obłożnie chorym to wielka tragedia, dla obu stron...
Patrząc przez pryzmat obejrzanego filmu Kochana Dziubasowa z opieką i pomocą powinno być tak naturalnie jak z porodem
UsuńSama wiesz jak to jest że przesz,
wyskauje (tak w kosmicznym skrócie ) przytulasz, karmisz i przewijasz.
Utkwiła mi scena z filmu kiedy Beata karmi Andrzeja i przemawia ze spokojem, jak do dziecka. Starość jest tak naturalna jak poród , zachowuje porządek na chwilę przed śmiercią i potrzebuje jedynie spokoju i akceptacji
Ja to sobie tak czasem myślę patrząc na te pomarszczone noworodki w pieluchach, że początek i koniec jest do siebie "fizycznie" bardzo podobny...
UsuńW punkt Dziubasowa
Usuń😗😗😗
Muszę obejrzeć ten film, zwłaszcza, że temat starości zaczynam przerabiać w swoim otoczeniu. Bez empatii i miłości, oraz traktowania tego etapu życia jak czegoś naturalnego, nie uda się...
OdpowiedzUsuńMyślę, że ten film może wiele nas nauczyć, takie mam przeczucie...
Można by rzec :
UsuńSzczęśliwi co w młodości odeszli do krainy wieczności
Film pokazuje obraz głęboko osadzonej odpowiedzialności
Takie wiesz:
KOCHAM CIE
WKURZASZ MNIE ALE ZDEPTAĆ CIĘ NIE DAM BO JESTEŚ PRZECIEŻ MOŻNA
Ładnie o tym piszesz. Pisać ładnie o czymś brzydkim to prawdziwa sztuka. A starość jest brzydka. Nie ma w niej nic fajnego. Oczywiście można przeżyć ją godnie, ale - jak widać - nie zawsze zależy to od nas.
OdpowiedzUsuńStary człowiek jest jak małe dziecko Olitoria tak samo nieporadne i zabawne
UsuńKażdy z nas będzie takim dzieckiem
Mocny wpis ale dobry. Ciekawy film - jeszcze przeze mnie nie oglądany, bo nie odkryty. Co ja piszę, już teraz odkryty :D
OdpowiedzUsuńJak dziś brak empatii w nas. Oj brak.
pozdraiwam
Wszedł dopiero na ekrany.
UsuńDobre , prawdziwe kino
Postaram sie obejrzeć, koniecznie, lubię takie klimaty...
OdpowiedzUsuńJoteczka zanim dotarłam do kina przeczytałam rewelacyjny wywiad z Andrzejem Kondriatukiem o ich rodzinie, zesłanie na Sybir, Kazachstanie i powrocie do Polski o ich miłości do świata i kina i wzajemnych konfliktach
UsuńSzalona rodzina