Posty

NA ZAWSZE DOWIDZENIAcom/2020/10/marzecprzylepia-sie-do-szyb-jak.html

Obraz
  # Marzec przylepiał się do szyb, jak bezczelny zboczeniec – podglądacz, który upatrzył sobie młodą dziewczynę i chciał ją bez majtek podejrzeć. Nie mroziło tej zimy, więc i szyby pozostały przejrzyste. Nawet nie rwałam się tak od razu do ich przetarcia. W gruncie rzeczy, to w Klainesee  byłam po raz pierwszy. Dotychczas pracowałam w pobliskich wioskach, ale ludzie byli tutaj podobnie życzliwi, jak  Widderhausen. Właściwie to ich pozycja, nastawienie do mojej osoby, budowało moją pewność siebie. Ostatecznie, to już sześć lat przyjeżdżałam do tej okolicy, która podlegała pod dystrykt Hessen. Opiekowałam się już dużo wcześniej leżącymi ludźmi, którzy do samej śmieci nie wstawali z łóżek, ale to co zobaczyłam tuż po przyjeździe wprawiło mnie w niemały szok. Rita, dziewięćdziesięcioośmioletnia  kobieta wyglądała na całkiem odwodnioną. W dodatku Bert, jej syn - robił wrażenie takiego, któremu brakowało do złotówki pięciu groszy i nie bardzo ogarniał rzeczywistość. Miałam ochotę zabrać się

NA ZAWSZE DOWIDZENIA

Obraz
  #   Pomyślałam, zresztą zawsze tak myślała o społeczności Fb, że stanowią chyba jakąś kiepsko przystosowaną bandę baranów do warunków wiosennej Wigilii. Promienie grudniowego słońca tego dnia przeciskały się przez niedosunięte rolety. Domyślałam się, że może dochodzić godzina ósma rano, ale nie miałam jakoś ochoty podziwiać wschodu słońca. Od poniedziałku, który miał miejsce w czerwcu, nienawidziłam wszystkiego, co łączyło się z pobudką. Myślałam jedynie, aby przeżyć ten dzień, tydzień i obudzić się w kolejnym roku. Błagałam w myślach przemijający czas, aby przenosił mnie dalej i dalej. W taki oto magiczny sposób znalazłam się w zimowej scenerii bez śniegu, za to z odgłosem nadchodzących wiadomości z Messenger - a. Jakby tego było mało dochodziły do mnie zewsząd dźwięki dzwonków niewidzialnych reniferów, które musiały się przemieszczać w sąsiedztwie. Czułam się bez dwóch zdań, jak  schizofreniczka, pozbawiona leków. W jakiś przedziwny sposób odpowiadał mi ten stan. Zawsze to lepiej

O CZYM TO DZISIAJ NA AMBONIE🤣

Obraz
 O czym to ja chciałam??? A o tym, co się dobrze czyta, co wywołuje uśmiech, co wciąga, żeby na końcu tak przyłożyć, za zapominasz o huligańskim początku. Książka o szambie, przestworzach smrodu, o celebrytach, o ich pieniądzach śmierdzacym tym, co tobie jeszcze pachnie wizją niespełnienia... Po historie PIOTRA C z serii POKOLENIE IKEA, sięgnęłam trzeci raz. Przy piereszych wersach rżałam jak kobyła na głodzie, przy kolejnych, już nie byłam sobą. Stałam się orkiestrą z rozbawionymi fletami i skrzypcami gdzieś w tle. W śroku, może trochę dalej zostałam rozbrojona, jak bomba, aby na końcu dać upust frustracji... Noż kurwa mać , jak można pisać tak, żebym myślała, podczas gdy popadłam w refleksyjną bezmyślność. Panie Piotrze, takich figli nie płata się ludziom.... Bo... Przestaną wierzyć w ludzi... To o czym to ja??? A  Miało być o człowieku, bo ile człowieka w człowieku nie wie nikt...  Na ten przykład i Ty możesz być ostatnim fajfusem, fletem, a nawet hipoktytką wmawiającą sobie że nie

MÒJ PRYWATNY ĆPUN ( na urodziny :( * )

Obraz
  XXX Z bólem otwierał oczy. Wracało do niego wszystko z poprzedniej nocy. Było tak, jak kiedyś. Po kokainie wszystko w nim tak pięknie grało, jak w filharmonii. Nie miał dość. Miał apetyt na życie, rozmowy i sex. Tego ostatniego wiecznie mu było mało. Odniósł wrażenie, że i Agata się wczoraj zapomniała. W tej chwili było   mu to bardziej niż obojętne. Nie miał ochoty na zastanawianie się nad jej stanem emocjonalnym, szczególnie teraz, gdy odczuwał   nadchodzące zejście. Nienawidził tego ciężkiego, jak głaz uczucia niemocy. Spadał na dno studni z prędkością światła i ze świadomością, która mu mocno ciążyła - nie był sam. Mocno wbudowana odpowiedzialność wymuszała na nim działanie. Powinien się podnieść do życia i to natychmiast… Zaciskał powieki. Robił to tak mocno, iż zaczynał się obawiać o ich stan, w zasadzie, czy ich nie zabraknie. Nie miał ochoty na oglądanie świata. Nie teraz, nie w tym kieracie, który rodził się w jego głowie. Z pokoju dobiegał go głośny, serdeczny śmiec