Posty

NA ZAWSZE DOWIDZENIA

Obraz
  #   Pomyślałam, zresztą zawsze tak myślała o społeczności Fb, że stanowią chyba jakąś kiepsko przystosowaną bandę baranów do warunków wiosennej Wigilii. Promienie grudniowego słońca tego dnia przeciskały się przez niedosunięte rolety. Domyślałam się, że może dochodzić godzina ósma rano, ale nie miałam jakoś ochoty podziwiać wschodu słońca. Od poniedziałku, który miał miejsce w czerwcu, nienawidziłam wszystkiego, co łączyło się z pobudką. Myślałam jedynie, aby przeżyć ten dzień, tydzień i obudzić się w kolejnym roku. Błagałam w myślach przemijający czas, aby przenosił mnie dalej i dalej. W taki oto magiczny sposób znalazłam się w zimowej scenerii bez śniegu, za to z odgłosem nadchodzących wiadomości z Messenger - a. Jakby tego było mało dochodziły do mnie zewsząd dźwięki dzwonków niewidzialnych reniferów, które musiały się przemieszczać w sąsiedztwie. Czułam się bez dwóch zdań, jak  schizofreniczka, pozbawiona leków. W jakiś przedziwny sposób odpowiadał mi ten stan. Zawsze to lepiej

O CZYM TO DZISIAJ NA AMBONIE🤣

Obraz
 O czym to ja chciałam??? A o tym, co się dobrze czyta, co wywołuje uśmiech, co wciąga, żeby na końcu tak przyłożyć, za zapominasz o huligańskim początku. Książka o szambie, przestworzach smrodu, o celebrytach, o ich pieniądzach śmierdzacym tym, co tobie jeszcze pachnie wizją niespełnienia... Po historie PIOTRA C z serii POKOLENIE IKEA, sięgnęłam trzeci raz. Przy piereszych wersach rżałam jak kobyła na głodzie, przy kolejnych, już nie byłam sobą. Stałam się orkiestrą z rozbawionymi fletami i skrzypcami gdzieś w tle. W śroku, może trochę dalej zostałam rozbrojona, jak bomba, aby na końcu dać upust frustracji... Noż kurwa mać , jak można pisać tak, żebym myślała, podczas gdy popadłam w refleksyjną bezmyślność. Panie Piotrze, takich figli nie płata się ludziom.... Bo... Przestaną wierzyć w ludzi... To o czym to ja??? A  Miało być o człowieku, bo ile człowieka w człowieku nie wie nikt...  Na ten przykład i Ty możesz być ostatnim fajfusem, fletem, a nawet hipoktytką wmawiającą sobie że nie

MÒJ PRYWATNY ĆPUN ( na urodziny :( * )

Obraz
  XXX Z bólem otwierał oczy. Wracało do niego wszystko z poprzedniej nocy. Było tak, jak kiedyś. Po kokainie wszystko w nim tak pięknie grało, jak w filharmonii. Nie miał dość. Miał apetyt na życie, rozmowy i sex. Tego ostatniego wiecznie mu było mało. Odniósł wrażenie, że i Agata się wczoraj zapomniała. W tej chwili było   mu to bardziej niż obojętne. Nie miał ochoty na zastanawianie się nad jej stanem emocjonalnym, szczególnie teraz, gdy odczuwał   nadchodzące zejście. Nienawidził tego ciężkiego, jak głaz uczucia niemocy. Spadał na dno studni z prędkością światła i ze świadomością, która mu mocno ciążyła - nie był sam. Mocno wbudowana odpowiedzialność wymuszała na nim działanie. Powinien się podnieść do życia i to natychmiast… Zaciskał powieki. Robił to tak mocno, iż zaczynał się obawiać o ich stan, w zasadzie, czy ich nie zabraknie. Nie miał ochoty na oglądanie świata. Nie teraz, nie w tym kieracie, który rodził się w jego głowie. Z pokoju dobiegał go głośny, serdeczny śmiec

MIŁOSNA ETIUDA - wiadomego autorstwa

Obraz
  Cisza … Taka lekka. Symfonia spokoju. Upaja ł a si ę koncertem granym na trzy. Tyk, tyk, tyk – zegar wygrywa ł hejna ł wolnego przemijania. Ponownie sama z sob ą na trzy. W oddechu, w kt ó rym ci ą gle by ł . Odgradza ł a si ę od jego ż aru, drzwiami zamkni ę tymi na trzy. Magiczna liczba oddech ó w z ż arem i murzy ń skim zadem. Na trzy zapomina ł a o huraganie mi ł o ś ci. Na trzy zniknie wszystko, opr ó cz zapachu jego sk ó ry. Powietrze g ę stnieje od aromatu m ę sko ś ci – ono nie zna ł o czasu, nie s ł ysza ł o taktu wygrywanego na trzy … Drga ł o g ę stym wspomnieniem. Testosteron ci ą gle ta ń czy ł na czerwcowych nutach po ł udnia. Wnika ł porami sk ó ry, pieszcz ą c receptory dotykiem minionego. Burzy ł aur ę spokoju. Palcami wspomnienia dotyka ł a chwil ę . Nadal by ł a gor ą ca … Na trzy … Czy tego chcia ł a: Wyczekiwania, t ę sknoty romantycznych bana łó w??? Mia ł a przecie ż t ę swoj ą cisz ę , zatopion ą w szcz ęś liwej s