MIŁOSNA ETIUDA - wiadomego autorstwa
Cisza… Taka lekka. Symfonia spokoju.
Upajała się koncertem granym na trzy.
Tyk, tyk, tyk – zegar wygrywał
hejnał wolnego przemijania.
Ponownie sama z sobą na trzy. W oddechu, w którym
ciągle był.
Odgradzała się od jego żaru, drzwiami zamkniętymi
na trzy.
Magiczna liczba
oddechów z żarem i murzyńskim zadem.
Na trzy zapominała o huraganie miłości.
Na trzy zniknie
wszystko, oprócz zapachu jego skóry.
Powietrze gęstnieje od aromatu męskości – ono nie znało czasu, nie słyszało taktu wygrywanego na trzy…
Drgało gęstym wspomnieniem.
Testosteron ciągle tańczył na czerwcowych nutach południa.
Wnikał porami skóry, pieszcząc receptory dotykiem minionego.
Burzył aurę spokoju. Palcami wspomnienia dotykała chwilę.
Nadal była gorąca…
Na trzy…
Czy tego chciała: Wyczekiwania, tęsknoty
romantycznych banałów???
Miała przecież tę swoją ciszę, zatopioną w szczęśliwej sekundzie samotności..
Odgłos wiadomości, niczym uderzenie granatu w bazę cywilów,
zakłócił to w czym prawie drzemała.
Zabrudził rajski lazur unoszącej
się ciszy…
„ Nic się nie zmieniłaś. Spędziłem z Tobą wspaniałe chwile.
Minęło dwadzieścia cztery lata, a
czułem się tak, jakbyśmy nigdy nie
stracili kontaktu. Dziękuję…”
Skrzypaczka miłości ciągle wygrywała nutę uniesienia na strunach emocji… Nie powinna pędzić w stronę ognia.
Rany odniesione w pożarze paskudnie się
bliźnią…
Patrzyła przed siebie. Za oknem rozpędzone
auta hamowały przed skrzyżowaniem. Na pobliskim skwerze dozorca bluzgał właścicielkę psa, wymachując
miotłą przed jej twarzą.
Jazgot rozszczekanego jamnika zagłuszał bełkotliwy dialog.
Życie nadal trwało.
Spadała w jego centrum. Splątana
linami przemyśleń, lądowała w dzisiaj. Żyła porą wybijaną w takt na trzy:
Aromatem
przypalonych mielonych,
smakiem mizerii,
latem w mieście.
Oddychała sekundą z teraźniejszości.
Na trzy…
Czekała… Za moment trzasną drzwi. Remigiusz wróci
z letniej wyprawy. Opowie nieprzewidziany scenariusz zdarzeń małolatów.
Przeżyje własną przygodę z miłością…
Może w niej zostanie…
W takcie na trzy pozostanie w świecie roztańczonej ciszy, z synem z którym
dzieliła setne części przemijania,
z miłością własną, do której tak dzielnie broniła
dostępu…
:)
OdpowiedzUsuńHmm... całkiem ciekawe przemyślenia
OdpowiedzUsuńZakończenie mnie totalnie zaskoczyło...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Emocje to Twoja specjalność, aż się je czuje, są w każdym słowie... zawsze intensywne.
OdpowiedzUsuńPrzypalone mielone w etiudzie? Czemu nie :)
OdpowiedzUsuńRewelacyjne Zołzuniu te twoje teksty jak zawsze. Można się zapomnieć czytając je. Muzykę Zaz też uwielbiam. Obecniem mam Clannad na fazie i Jethro Tull
OdpowiedzUsuńPozdrowionka