III Cisza... Taka lekka. Symfonia spokoju... Upajała się koncertem granym na trzy. Tyk, tyk, tyk, zegar wygrywał hejnał wolnego przemijania. Ponownie sama z sobą na trzy. W oddechu, w którym ciągle był. Odgradzała się od jego żaru, drzwiami zamkniętym na trzy. Magiczna liczba oddechów z garbem i murzyńskim zadem... Na trzy zapominała o huraganie miłości. Na trzy zniknie wszystko, oprócz zapachu jego skóry. Było go zbyt wiele ... N a trzy ponownie sama z sobą.... Powietrze, ono nie znało czasu, nie słyszało taktu na trzy. Drgało gęstym wspomnieniem. Testosteron ciągle tańczył na czerwcowy nutach południa. Wnikał porami skóry, pieszcząc receptory dotykiem minionego. Zapalał się ponownie gorącym ogniem namiętności. Bużył aurę spokoju. Palcami wspomnienia dotykała chwilę. Nadal była gorąca...Na trzy... Czy tego chciała??? Wyczekiwania, tęsknoty, romantycznych banałów ? Miała tę swoją ciszę zatopioną w szczęśliwej sekundzie samotności..... Odgłos wiadomości, niczym g