Posty

KOCHAM CIĘ POLSKO

Obraz
  - To kto pani podarował takie szczęście ?- Ordynator oddziału na Polnej z orzechowym spojrzeniem nie znoszącym sprzeciwu, wokół których układały się kiście delikatnych zmarszczek wskazujących na jej dojrzałość nie spuszczała wzroku z przerażonej blondynki o drobnej posturze schowanej w białą szpitalną koszulę. Trzęsły się jej dłonie zaciśnięte na szpitalnej kołdrze.  Wszyscy tutaj bali się ordynator, właścicielki największej ilości wzierników, jakie w życiu zdołałam zobaczyć. - Sanitariusz karetki, gdy zobaczył, że odeszły mi wody,  dał mi zastrzyk na podtrzymanie ciąży. - - Myśli pani, że to błogosławieństwo. Ten idiota skazał panią na życie w ciągłej nadziei i stresie. Jest pani w siódmym tygodniu ciąży. Wszystko ładnie spłynęłoby z pani. Dwadzieścia lat, to taki piękny wiek. Macica wróci do siebie. Co też ten kretyn pani zrobił !!!-   Ordynator opuściła ręce w akcie totalnej bezsilności. - Pozostaje nam podtrzymanie tego, co pani uratowała i koniecznie b...

IV R. NA ZAWSZE DO WIDZENIA

Obraz
  # Z euforią odnotowywałam w swoim życiu kolejny progres. Dni, w których budziłam się tylko po to, aby nie zmoczyć łóżka, należały zdecydowanie do przeszłości.  Po raz pierwszy czułam, że przekroczyłam przezroczystą granicę i znalazłam się w bezpiecznej przystani spokoju. Moja depresja została daleko w tyle. Od kilku tygodni wstawałam o czwartej nad ranem po to, aby żyć. Graniczna epoka śmierci została tak daleko za mną, że czułam się bezpieczna i szczęśliwa. Zapominałam o bólu istnienia, w miejsce, którego pojawił się  ból dupy i mięśni. Nie mogę sobie przypomnieć, kiedy ostatnio rozkoszowałam się stanem cierpienia. Musiało być to bardzo dawno i w tak odległej przeszłości, że przy największym nawet wysiłku umysłowym, nie byłam w stanie powrócić pamięcią do ostatniej radości z cierpienia. Tego ciemnego poranka, w półśnie przemierzałam przestrzeń dzielącą mnie od toalety. Składały się na nią dwa krótkie korytarze. Gdy człowieka dociśnie, to każda droga wydaje się na tyle ...

NA ZAWSZE DO WIDZENIA

Obraz
  #   Za życia Marcina egzystowaliśmy wspólnie niczym Thelma i Louis. Tak też o sobie mówiliśmy w szczytowym punkcie rozbawienia, albo w momentach, kiedy musieliśmy się rozstać. To było najtrudniejsze w naszym wspólnym :” Być Razem”, chyba nawet dla mnie bardziej, niż dla Marcina, który pracował z bandom facetów, tak szalonych, jak on sam. Jednak kiedy decydowaliśmy się na wspólne bycie gdziekolwiek, zawsze był ogień. Razem wtedy podróżowaliśmy, odwiedzaliśmy pobliskie restauracje, aby się spotkać z jego bandą kompanów. Pamiętam, że nawet mięsne i warsztaty samochodowe nawiedzaliśmy w kupie, raczej rzadko w pojedynkę. W chwilach kiedy, no dobra zazwyczaj to dotyczyło mojej osoby, jedno z nas zmuszone było pozostać za granicą, to drugie, zawsze był nim Marcin, potrafiło przemierzyć całe Niemcy, aby nie czuć samotności chociażby w takie w święta. Jechaliśmy do siebie z jednego końca tego kraju na drugi, aby pobyć ze sobą chociaż te dwa tygodnie. Nawaliłam.  Z tym piętne...

A ZAWSZE DO WIDZENIA

Obraz
  #   # Wyłączyłam telefon. Obiecałam sobie wytrzymać bez zgiełku, kawałów, zabawnych nagrań, życzeń, bez chaosu, bez obiecanek i marzeń. Cisza czasami przypomina świętość, bo nic nie jest tak naprawdę bardziej wymownego niż milczenie. Dotychczas zagadywałam swój ból. Najskrytsze marzenia, które najmocniej bolały, zagłuszałam hardością. Pozowałam na starą luzarę i już mi się nie chce, nie chce mi się nic. Mam dość ludzi oceniających, jak nieprzeczytaną książkę – po okładce, dość hipokryzji szytej najpiękniejszą nicią życzeń, dość ignorancji używanej jako mądrości. Zaszyłam się we własnym składzie, jak Emil w drewutni, z kryminałem Marty Guzowskiej „ Ofiara Polikseny”. Postanowiłam zapomnieć o życiu. Zanim odcięłam się na dobre, zauważyłam jeszcze ostatnią wiadomość od Pawła. Śmiał się ze mnie, że jak Kopciuszek zniknę przed północą i wysłał w pośpiechu jakieś szlaczki ubrane w słowa. „ Matka prosi, żeby do niej wjechać jeszcze dzisiaj. Coś jej dolega. A...