Na ZAWSZE DO WIDZENIA
#
Całkiem niedawno
zdałam sobie sprawę, że od przyjazdu do Polski żyję, jak na planie kina akcji,
w którym nieustannie zmieniałam podpunkty. Podróżowałam od jakiegoś czasu
pomiędzy Koninem, a Poznaniem i nie
byłam tym faktem zachwycona. Zupełnie nieopatrznie, jak to ja, stałam się
szefową niezłego burdelu. Widzę przecież, jak to brzmi i nie jest mi z tym
faktem najlepiej. Tym nie mniej próbowałam naprawdę zmienić wiele i im bardziej
się starałam, tym mniej wychodziło. Sama nie wiem, czy ktoś, taki na ten
przykład Niuton podjął się badania tego zjawiska w przyrodzie ??? Chciałam dobrze, a jak kobieta tego pragnie,
to wiadomo, że układa się na opak, w dodatku warstwowo, jak w seksie i nie
możesz babo powiedzieć, że masz migrenę, bo cię dyma ślepy los.
Kalece się
zresztą podobno nie odmawia!
Po śmierci Marcina
niczego bardziej nie pragnęłam, jak wyrwać się z tej mojej wioski. Wszyscy mnie
tutaj znali, jako dziewczynę ćpuna, który szarpnął się na sznur, a ona broni
jego imienia, jak święta Teresa z Kalkuty. Było jeszcze coś, co mnie pchało w
stronę tej niezrozumiałej metropolii…Priorytetem pozostawał mój syn Adam. Studiował
już od roku ma Politechnice poznańskiej i prze dwa semestry zdążył już tyleż
samo razy się przeprowadzać.
Moja głośna
próżność podpowiadała mi bezwstydnie, że idę we właściwą stronę. Dodatkowo,
żebym się czasem nie wycofała pchała mnie klatą do przodu. Wyglądałam chyba jak
kura znosząca złote jajka, bo za nic nie chciałam odpuścić. Nawet wtedy, gdy usłyszałam ten głos w
słuchawce. To było banalne : „ Halo!” ,
a brzmiało, jak : „ Spierdalaj ”
Po zetknięciu
się z takimi symptomami realnego przekazu każdy homo sapiens, dałby sobie
spokój…Ja Agata nie należałam do przeciętnych. Moja bania była zaorana marzeniami.
Z winy tej cholernej projekcji ugrzęzłam gdzieś w czarnej dupie, na poziomie
bez prawa zawracania i żadna siła nie była mnie w stanie stamtąd wytargać. Nastawiłam
się na przeprowadzkę tak solidnie, że nawet gdybym widziała po drugiej stronie
gwałciciel obrzydliwie zaślinionego, z pałą
w ręku, to tłumaczyłabym sobie, że przeszkadzam mu w sikaniu. Było jeszcze coś…
Nie przypuszczałam, że jest nas tak wielu… W sensie – idiotów.
Podprogowo
dobiegała do mnie znajoma nuta utworu Seweryna Krajewskiego:
„ Nie jesteś sam
”, która w jakiś intuicyjnych okolicznościach zbiegła się z usłyszanym przeze
mnie głosem w słuchawce z drugiej strony światłowodu. Tego brzmienia nigdy nie
powinnam odsłuchiwać. Od tej chwili mój zgoła prywatny świat zaczynał
przypominać horror dla dzieci i młodzieży, którego bohaterowie tańczą na latających
miotłach,
a okularnik Harry
Potter nie przestaje celować we wrogie ogniska zapalne.
Miałam tylko odkurzacz. Latać na nim nawet nie
próbowałam, więc nawet w tej sferze odstawałam, ale reszta, jakby się zgadzała.
Znalazłam mieszkanie do wynajęcia na Osiedlu Chrobrego. Z kobietą jest już tak, że jak coś osiągnie,
to czuje się zgoła, jakby szczytowała na samym Mont Everest. Od tej zapyziałej
próżności, która jęczała jak zarzynana kotka na Czomolungmie zaczęła się cała
historia.
Pani, która
odebrała połączenie, idealnie nie pasowała do mojego wyobrażenia.
Nie powiedziała
nawet słucham, co od razu, jako kulturalna Agata wypunktowałam w swoim dużym
notatniku. Zwyczajowego dzień dobry też nie usłyszałam, zapisałam …
Te aspekty
składały się na długi minus. W szkole podstawowej wkładali mi systematycznie do
głowy, że trzy minusy tworzą plus. Nie mam pojęcia, jak to robią. Matematyka
nigdy nie była moją najsilniejszą stroną w tamtym, ani obecnym czasie. Jak
przetrwałam ?
Należałam do
grupy kujonów i ryłam banię bez mniejszego zrozumienia.
Podczas tej
dzisiejszej rozmowy od razu poczułam się głupio - tak w sensie, jak niechciany gość, który
wcisnął się na salony, a gospodarz rzyga skacowany. Odniosłam piekące wrażenie, iż tym moim
dzwonieniem oderwałam nieznajomą od porannej czynności pozbywania się gówna z
wczoraj. W naszej ziemskiej egzystencji , wszyscy normalni i zdrowi „ homo sapiens
” podlegają metabolicznej destrukcji. Ni mniej ni więcej właścicielka głosu, brzmiała
tak, jakbym ją z majtkami zakasanymi na wysokości kostek i papierem toaletowym
w garści wytargała z kibla.
- Dzień Dobry z
tej strony Agata Niewiadomska –
- Dzień Dobry -
- Pani się
nazywa ??? – Brnęłam. Może dlatego, że skoro mnie było stać na aż taką
grzeczność, że wypowiedziałam moje niewiadome nazwisko, to chyba logiczne, że
niczego bardziej nie pragnęłam, jak …
- Przepraszam ja
chyba i tak po prostu nie usłyszałam, a lubię wiedzieć z kim rozmawiam –
- Pani w jakiej
sprawie, bo nie bardzo rozumie ? – Czy to jej nazwisko, głupio chyba
pomyślałam, bo brzmiało tak durnie długo…
- Przeczytałam
ogłoszenie dotyczące wynajęcia dwóch pięknych pokoi na Osiedlu Chrobrego.
Chciałabym wiedzieć tylko, czy może mi je dzisiaj Pani pokazać –
- To niech pani
przyjedzie na godzinę czternastą, będę czekać – Cholerny ciągły sygnał nas rozłączył,
a ja głupia pojechałam. Wierzę w ludzi. Sądzę, że to duże szczęście, że nie
wszyscy są tak naiwni, jak ja, bo powiedzenie : Idiotów nie sieją, jak nic
straciło by na wartości. Mieszkanie było, ale kurna nie na Chrobrego, tylko na
Winogradach i w dodatku w jakiejś ciemnej kamienicy i bez miejsca na parkingu.
Parking
priorytet, ale kamienica to zdaje się zabór pruski pamiętała.
- Dwa tysiące
czynszu z wynajmem musi pani płacić każdego miesiąca i dwa tysiące odstępnego
teraz i do ręki… - No i się zaśmiałam, bo musiałam naprawdę wyglądać na durną,
skoro ta pani od porannej kupy takie gówno bez opakowania chciała mi
zaserwować.
Śmiałam się z siebie,
a ta kobieta w okularach z czołem pomarszczonym, jak sześćdziesiątka po
przejściach, patrzyła na mnie jakiś czas. Myślałam nawet, że mnie wyprosi, ale
wyprosiłam się przed nią… No i nie mogłam przestać się nawet na korytarzu, gdy
z okna zobaczyłam tę huśtawkę i przypomniał mi się ten popularny aż do mdłości,
skecz z Tik Toka : - Ile???? Wypierdalać z huśtawki !!!-
Ale wspomnienia mi obudziłaś. Trasa Konin - Poznań, ileż razy ten kawałek przemierzałam, autobusem albo pociągiem. A na Winogradach mieszkałam przez pięc lat studiów.
OdpowiedzUsuńI my się jeszcze nie spotkałyśmy
OdpowiedzUsuńMusimy to nadrobić
Koniecznie🥰
niewesoło jest.
OdpowiedzUsuńAch te Twoje porównania! Uwielbiam je! Zajmują mnie bardziej niż cała, skądinąd intrygująca, historia :) Jesteś w tym genialna!
OdpowiedzUsuńZajrzyj czasem do mnie, bo chyba Ci się nie pokazuje mój blog www.wokolciebie.blogspot.com
Polka
Dwa minusy dają plus. Trzeci to już nadbagaż. :D
OdpowiedzUsuńHistoria jak sprzed lat 20. A jednak w niektórych dziedzinach życia nic się nie zmienia :)
OdpowiedzUsuńKolejny ciekawy tekst! Życzę wszystkiego najlepszego w nowym roku, pomyślności i spełnienia marzeń! ;)
OdpowiedzUsuńSytuacja mało przyjemna, ale czytając tekst trochę się uśmiałam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Wszystko potrafi obrócić się na plus ;)
OdpowiedzUsuń"Żeby tylko te plusy nie przesłoniły wam minusów!"
OdpowiedzUsuńSamych plusów na Nowy Rok Zołzuniu ,3
Uwielbiam te Twoje teksty, masz bardzo lekki styl w którym bezpośredniość robi świetną robotę!😁
OdpowiedzUsuńNie można się dziwić, że drogo, bo teraz ludzie chcą płacić za to, co stylem czy tradycją sięga dawniejszych epok. A tu taka okazja przeszła koło nosa – mieszkanie w kamienicy, co „zabór pruski pamiętała” 😂.
OdpowiedzUsuńZołza - dość tego milczenia. Ogarnij się i odezwij! Nie wypada tak wytrwale milczeć. nawet kamienie czasami coś stękną!
OdpowiedzUsuńCześć Zdolniacha. Przepraszam, że Cię tak zaniedbałam Zołzuniu Kochana. Teraz będę nadrabiać zaległości u Ciebie. Tekst smutny ale piękny pełen artystycznego sarkazmu. Uwielbiam.
OdpowiedzUsuńUściski
Aśka, wszystko u ciebie OK?
OdpowiedzUsuń