MÓJ PRYWATNY ĆPUN ... EFEKT ... DOMINO ...
XXX
Z
bólem otwierał oczy. Wracało do niego wszystko z poprzedniej nocy.
Było
tak, jak kiedyś. Po kokainie wszystko w nim tak pięknie grało, jak w
filharmonii. Nie miał dość. Miał apetyt na życie, rozmowy i sex. Tego
ostatniego wiecznie mu było mało. Odniósł wrażenie, że i Agata się wczoraj
zapomniała.
W
tej chwili było mu to bardziej niż
obojętne. Nie miał ochoty na zastanawianie się nad jej stanem emocjonalnym,
szczególnie teraz, gdy odczuwał nadchodzące zejście. Nienawidził tego
ciężkiego, jak głaz uczucia niemocy. Spadał na dno studni z prędkością światła
i ze świadomością, która mu mocno ciążyła - nie był sam. Mocno wbudowana
odpowiedzialność wymuszała na nim działanie. Powinien się podnieść do życia i
to natychmiast… Zaciskał powieki.
Robił
to tak mocno, iż zaczynał się obawiać o ich stan, w zasadzie, czy ich nie
zabraknie. Nie miał ochoty na oglądanie świata. Nie teraz, nie w tym kieracie,
który rodził się w jego głowie. Z pokoju dobiegał go głośny, serdeczny śmiech
Karola. Zastanawiał się przez chwilę, co mogłoby tak szczerze rozbawić
pięciolatka? Efekty zewnętrzne, które
docierały do jego jaźni, stawały się siłą sprawczą jego dźwigni, która
podnosiła go do życia. W głowie myśli toczyły bój na śmierć i życie : „ Kurwa
Damian, to są twoje dzieci,
nie
powinny cię widzieć w tej zasranej agonii!”
Delikatne kopnięcia bosych stópek, jego
maleńkiej księżniczki podtrzymywały uśpiony nieco stan odpowiedzialności. Trzy –
letnia Klara leżała tuż obok. Efekty fonetyczne docierające spod kołdry, która
okrywała jego głowę, wskazywały na fakt, iż ukochana córka ogląda właśnie bajkę
na tablecie.
„Musi!!!
Musi znaleźć siłę!!!!” – Wrzeszczało w nim wszystko.
Wysili
się i spojrzy w twarz tej znienawidzonej rzeczywistości. Spojrzy!
Skończył
całkiem niedawno czterdzieści lat. Odkrywał swój stan na nizinach zakopanej
gdzieś w jądrze ziemi depresji. Zmierzał do grobu. Zasypywał się piachem. Nie
był przygotowany na taki głęboki dół. W gruncie rzeczy odnajdywał siły. To
poszukiwanie było jakimś pieprzonym cudem.
Zapas
… Nadal pozostawał w skarpetce. Powinien wstać. W innym przypadku rozsypie się rozsypie
się na miliardy części. Agata … Jak zna życie, klęczy przed ołtarzem. Fala
bezpieczeństwa podniosła go wyżej. Jak to się stało, że nie miała pojęcia o
jego świecie, drugim dnie, od którego się właśnie odbijał?
Potrzebował
tego uczucia NADCZŁOWIEKA. Był Bogiem. Po kokainie stąpał po wyżynach, miejscach
do których przeciętny śmiertelnik nie miał dostępu…
Sen
z nocy powracał do niego po raz setny. Nie widział się z Kingą od dwudziestu lat.
Ich spotkania naznaczone były spirytystycznym akcentem. Dusze przenikały się w snach.
Było jeszcze coś : Portale społecznościowe. Obserwował jej wirtualny algorytm i
zastanawiał się, co stracił.
Wizja
ze snu była nadal żywa. Jeżeli otworzy oczy straci ją. Nie chciał tego.
Odklejenie
powiek równałoby się z utratą jej duchowej obecności.
W
powietrzu dryfował jej zapach, ten ze snu. Okrzyk radości dobywający się z
przestrzeni pokoju wymusił na nim odruch bezwarunkowy. Otwierał szerzej oczy. Uświadamiał
sobie, że tkwi w jakiejś cholernej niepewności, której nie potrafi okiełznać. Nie
kontaktowali się od lat… Dlaczego teraz?
Z
jakiś bliżej nie wyjaśnionych powodów czuł każdy atom jej skóry.
Dzieliło
ich milion lat świetlnych. Wyszła za mąż, kiedy on zaczynał przygodę na
studiach. Ponowił kontakt, dopiero po tym, gdy dowiedział się, że została
matką. Czuł się wtedy tak, jakby ktoś zagrabił jego ulubioną zabawkę.
Oddychał
z ulgą, gdy dowiedział się, że nie przeżywała chwil szczęścia.
Przekonywał
ją nawet do pozostawienia tego aroganckiego buraka. Nie chciała. Nie miała
ochoty zostawić wszystkiego i żyć z nim. Wtedy już ćpał.
Wiedziała
o tym. To przegięło szalę decyzji na -
NIE!
Trudno
mu było się pogodzić się z faktem, że żyje pod jednym dachem z katem.
Tak
bardzo pragnął w tamtym czasie rodziny, że postanowił ją odzyskać. Pamięta, że
był gotów rzucić to ćpanie dla nich.
Zdecydował
się na ostry detoks w Koninie.
Udało
mu się nawet na dość długo odzyskać życie.
Im
bardziej żył codziennością, zabijała go nuda. Tracił cel z oczu.
Zapominał.
Plany
??? One też uległy zmianie.
Wmawiał
sobie, że gangsterka to tylko adrenalina, jakiś pościg policyjny, psy, broń w
schowku, strzały oddane.
Wmawiał
sobie, że panuje nad własnym życiem…
Ach ta adrenalina- w pólswiatku, w całym tym kryminalnym świecie jest chyba najważniejsza.
OdpowiedzUsuńNie docenia się tego co najważniejsze, niekiedy poświęcając to dla tej adrenaliny
Pozdrawiam
Chyba najgorsze jest właśnie wmawianie sobie, że się panuje nad swoim życiem....
OdpowiedzUsuńo tak - kopniaki podtrzymują stan odpowiedzialności. raczej dosadnie.
OdpowiedzUsuńtrudny stan umysłu, bardzo trudny... i tyle tu emocji... a psychika nie u wszystkich jednakowa... i wola także...
OdpowiedzUsuńNad życiem to w ogóle ciężko zapanować...
OdpowiedzUsuń