DALLAS'63

Nigdy w życiu, przenigdy nie chciałabym grzebać w przeszłości. Dobra, owszem to nawet kuszące, tak kijem wodę zawròcic , jak cudotwòrca , który nie pije, ale wody jedynie ....


Znam ja siebie dobrze, jak złodziej ścieżki do skarbca, jak monitoring, jak zboczeniec podwiązkę sekretarki.
KUSZĄCE

Zamieniłabym pewnie męża, to okazałoby się, że dziecko jest nie tylko rude, ale i łyse,
w dodatku głupie, 
bo jak się znam , to na stòwę zamieszkałabym w dzielnicy owiec i pasła bydło z Jankiem Muzykantem, podrygując w rytm muzyki Antka. Na czym to on skrobał, albo dął??? 

Pewnie w ferworze nakładających się zdarzeń, musiałabym się przenieść do czasòw Prusa, wyjąć Anielkę z piekarnika i zapytać  Prusa w co Antek dmuchał🙏🙏🙏🙏

W ten oto niezwykle kròtki i przystępny sposòb nakreśliłam, czym kończy się dla ofiary perfekcji, grzebanie w przeszłości w 😁😁😁😁😁 przeszłości

W moim przypadku
, a mój przypadek 😆  podlegający sile grawitacji jest niezmiennie ciężkim przypadkiem, nie dźwignęła bym się po zmianach
NIGDY W ŻYCIU!!!

Zdarza mi się to rzadko, a że rzadko, to warto odnotować, ale myślę .
Pokusilam się nie opierać procesowi.
 Zmolestowana przez Kinga ,jego władczym piòrem😁😁😁 i fantazją wizjonera zapomniałam się...

Oj lubię, gdy chłop ma władzę , siłé i charyzmę, oj lubię 🤣😁🙃👹🙃💪💪💪
To przez to mnie nie było, bo mnie wyrwało z rzeczywistości...
King mnie wyrwał...



"Dallas'63" to historia Stanòw na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych. Bohater za namową przyjaciela, postanawia rozprawić się z zabòjcą Kennedy'ego.
Ignorantka ze mnie kosmiczna, dlatego zassało mnie jak babciny pòłdupek w kąpieli. Ciągle mało wiem, za mało, aby powiedzieć ile w tym wszystkim prawdy, ale przeszłam z największym podnieceniem przez każdą kolejną setną stronę cegły. Przeszłam ją muzycznie,bo King kocha się bujać i słuchać tego co dobre ...
Chcę tylko powiedzieć, że warto, warto się zanurzyć w tamten czas, aby docenić dzisiaj...

A jak chcesz mnie poznać lepiej, troszkę nawet, to czytaj to co ja, tylko czasami...
Będziesz wiedzieć na co mnie stać ...

Przepraszam,że mnie nie było i że czcionka niewyjściowa.
Pole magnetyczne w tej fazie było tak silne, że spaliło procesor w moim kompie.

Piszę do Was powoli, bo ciągle uczę się czytać i tworzę nuty na pokiereszowanym edytorze mojego telefonu, ktòry sięgnął dna niejednokrotnie, obijając się o asfalt....


Tak na koniec kochani 
Mamy konkurs 
Pamiętacie
Głosujcie na naszych mistrzòw pozwólcie im poczuć, że wykonali mega robotę, bo wykonali
♥️♥️♥️♥️♥️♥️♥️♥️

Oto lista HEROSÓW, PREKURSORÓW WŚRÓD GRUPY WYCOFANEJ, MISTRZÓW PIÓRA W ŚWIECIE GROZY. NIE MA LEPSZYCH NAD TYCH TROJE.

TADAM :

https://dziubasowo.wordpress.com/

Stał na brzegu jeziora z rękami w kieszeniach. Chłodne podmuchy wiatru od czasu do czasu mierzwiły mu włosy, których kosmyk co rusz zasłaniał mu oczy. Jednak wcale mu to nie przeszkadzało.
Wpatrywał się w ciemną taflę wody
a jego myśli

błądziły.
Duża kępa trzcin wydała głośny, suchy szelest a jedna z chorągiewek załopotała tuż nad jego głową. Mężczyzna drgnął przestraszony i rozejrzał się dookoła, jakby dopiero się obudził i nie wiedział gdzie jest.
Jeszcze przed chwilą wydawało mu się, że znów ma 18 lat i nurkuje w jeziorze. Po wieczorze spędzonym przy ognisku i kilku piwach, wszyscy jego znajomi zrzucili z siebie ciuchy i wskoczyli popływać. On odpłynął najdalej. Wtedy właśnie zauważył, że pod wodą coś błysnęło. Przetarł oczy dłońmi i spojrzał raz jeszcze. Błysk. Zanurkował i płynął w stronę tego czegoś, co lśniło tak wyraźnie, aż nad powierzchnię. Już prawie to miał, wyciągnął rękę, a wtedy coś złapało go za kostkę. Wrzasnął, bo wiedział, że to czyjaś dłoń. Wyraźnie czuł, jak zimne, kościste palce zaciskają się na jego nodze, wciągając go coraz niżej...
WIELKIE BRAWA ZA ODWAGĘ. WSZYSCY NA CIEBIE CZEKALIŚMY...
PIERWSI ZAWSZE U MNIE ZGARNIAJĄ ZE STOŁU, TO CO NA NIM JEST
WSZYSTKO W SWOIM CZASIE DZIUBASKU

Drugą uczestniczką tego nietypowego konkursu na prześcieradła, jest BLOGERKA,
do której równie często zaglądam, co do Dziubasowej.

Do tej pierwszej ze względu na niespotykany dystans do własnej osoby, za próżnię w słabościach, za lekkość pióra.
https://dziubasowo.wordpress.com/


GORZKA ma niezwykle interesujące spojrzenie na świat.

https://mrsgorzka.blogspot.com

Zauważa to, co wszyscy w pędzie pomijamy. Z kamienia i dziury koszmar rozpisze, ze starej studni zrobi historię antyczną.
Oto przed PAŃSTWEM:

https://mrsgorzka.blogspot.com

Biegła szybko do samochodu, żeby jak najmniej zmoknąć. Deszcz jak wściekły smagał jej twarz, włosy były już prawie całkiem przemoczone i do tego jeszcze było zimno. W końcu dopadła do klamki w drzwiach i szarpnęła, żeby je otworzyć, ale pilot wciśnięty wcześniej jeszcze w biegu, musiał nie zadziałać i tylko rozbolała ją cała dłoń, a drzwi pozostały zamknięte. Wcisnęła go mocno więc jeszcze raz, ale nie zadziałał. Znów nie zadziałał. Usłyszała za sobą szybkie kroki, ale nie obejrzała się nawet, tylko hamując przepełniającą ją wściekłość spokojnie wzięła do ręki kluczyk i próbowała włożyć w zamek i przekręcić. Nie mogła go ruszyć ani w jedną ani w drugą stronę. Sprawdziła jeszcze raz i nic. Wcisnęła więc znów przycisk pilota, ale bez efektu. Ktoś znów przechodził za jej plecami, więc odwróciła się szybko, ale deszcz i mrok sprawiły, że zamajaczył jej tylko czarny kaptur, więc krzyknęła tylko, czy mógłby jej pomóc. Zatrzymał się, krople deszczu kapały mu z brzegów dużego kaptura i z nosa, bo reszta twarzy schowana była w mroku. Wyciągnął do niej wielką dłoń i zabrał kluczyki. Długo coś majstrował przy tych drzwiach, raz tylko coś wymamrotał pod nosem i w końcu otworzył te piekielne drzwi. Wsiadła prędko z ulgą, że przestało jej się lać na głowę, podziękowała i wyciągnęła rękę po kluczyki, ale on zamiast je oddać, zatrzasnął jej drzwi, obszedł szybko samochód, usiadł od strony pasażera i dopiero wtedy jej podał rzucając cicho: "No to jedziemy do domu". 

Ten facet stoi, jak nóż w wodzie. Pisze tak, jakby litery mówiły lepiej od logopedy. Za każdą głoską podąża historia. Stawia litery w odstępach historii. Niezwykle wysoko podniósł poziom naszej zabawy, tak wysoko, że nikt nie chce pisać.
http://w-lustrze.blogspot.com

OKO - potworze, spalę Cię na stosie




http://w-lustrze.blogspot.com


- Więc uważasz, że możesz przynależeć? –
głos zdawał się być metalowym i pochodził z wnętrza czarnej dziury
– Dobrze. Sprawdzimy to.
Na twoją
odpowiedzialność. -
Z mroku wysunęły się dłonie. Wiele dłoni. Nie były delikatne. Pierwsze chwyciły za włosy i pociągnęły mocno, do łez, na stół. Inne chwytały za kostki i nadgarstki. Mrok przecięły srebrne błyskawice noży. Tańczyły w ciemnościach wciąż bliżej mnie, żeby obrać mnie z ubrania i pozostawić na stole.
Związanego z ustami otwartymi
i oczami otwartymi
szerzej
niż
usta.
- Zasady znasz – wysyczał głos –
Do pierwszego
krzyku.
A potem noże dotknęły ciała. Litościwie, bo cięły ramiona i uda. Zaciskałem zęby tak mocno, ze nie wiem kiedy przegryzłem wargi. Słodki smak krwi dusił, gdy wpływał w gardło. Dobrze. Bardzo dobrze.
Z gardłem pełnym krwi nie jest łatwo krzyczeć. Byle tylko te noże omijały newralgiczne punkty ciała.
Nie miałbym szans,
gdyby zbliżyły
się…
Za długo myślałem! Zdradziłem swój lęk pierwotny i jeden z noży pogłaskał płeć. Kiedy przyszedł drugi, a potem kolejne poczułem na skórze wysypkę nie tyle gęsiej skórki, co raczej kaszy. Grubo tłuczonej, gęsto wysypanej kaszy. Błysk szybki jak światło, lecz zanim zdążyłem krzyknąć skóra napletka spadła na mój brzuch.
Krzyczałem.
Tego
nie

miałem
prawa
udźwignąć.
- Nie miałeś! – głos był wciąż beznamiętny – I nie musiałeś. Wytrzymałeś wystarczająco długo w ciszy.
Za chwilę noże cię uwolnią. Jeden z nich będzie od teraz twój. Ostatnia próba. Jeśli i ją przebrniesz, zasiądziesz w kręgu, jeśli nie – przegrałeś życie. Nie spiesz się. Wybierz nóż. Masz?
Kiwnąłem głową i sięgnąłem po ostrze, które mnie obrzezało. Wciąż krwawiłem z licznych ran na piersiach, ramionach i nogach, 
 
ale ta
jedna rana
bolała

bardziej.
- Opatrzymy cię, jak będzie po co. Jak będziesz nasz. Teraz pokaż, że zasługujesz na krąg. Zabij. Zabij tego, który nie ma noża. Krąg nie rośnie. Krąg żyje i zmienia się, ale nie rośnie. Zabij, albo giń. 
Ująłem nóż. Ciepła rękojeść przypomniała mi, że na drugim jego końcu jeszcze przed chwilą była dłoń. Nie byle jaka. Dłoń, która nożem potrafi wszystko. A ja, pokaleczony, przejęty i obrzezany mam ją pokonać w walce. Owszem, teraz ja mam nóż, a ręka jest pusta. Jednak to ręka mordercy, a mi jeszcze nigdy nie zdarzyło się zabić człowieka. Zawaham się? Czy uniosę. Pot wystąpił na czoło i rozcieńczył krew. Balem się, że nie udźwignę. Wątpliwości podgryzały mnie, zagęszczając ciemność wokół. Pozostałe noże leżące dotąd pokornie obok mnie poznikały w tajemniczy sposób. Byłem ja – nagi na stole i krwawiący, nóż i oddech wybrańca. Nawet płci nie znałem. Nie wiedziałem, z kim przyjdzie się zmierzyć. Instynktownie wyczuwałem, że krąg powoli zaciska się. Trzeba zacząć walkę, bo za chwilę będzie za ciasno w kręgu, z którego jeden tylko wyjdzie
żywy i
dołączy.
- Ruszaj – usłyszałem ponaglający głos – zasady są proste, zajmiesz miejsce jednego z nas, albo zginiesz…
Wstałem. Krąg zbliżał się w milczeniu. Sylwetki okapturzone dla zwiększenia dramaturgii, choć nie bali się rozpoznania. Przecież nikt Ne zdradzi, bo martwi nie zdradzają, a żywi są częścią kręgu. Jedna z postaci zuchwale zbliżyła się do mnie. Pewnie jakieś szyderstwo, albo dobra rada na drogę. Wątpliwości mnie opuściły, nim kaptur sięgnął mojego czoła. Zasady! Bez namysłu wbiłem nóż w pochylająca się głowę. Usłyszałem stuk spadającego noża i zdziwienie w powtarzającym się sykaniu pozostałych. Jeden z kręgu. Nic więcej. Kto powiedział, ze musi to być wybraniec? On… Oni wiedzieli, ze wybiorę tego, który mnie obrzezał. Więc wybrali fachowca, żeby mnie zabił i pozwolił przetrwać kręgowi w niezmienionym składzie. A
teraz…
- Witaj w kręgu – głos był równie beznamiętny, jak wcześniej – Podnieś nóż i dołącz. A swoja drogą, ciekawy wybór. Gratuluję inwencji!

Teraz, kiedy stałem się częścią kręgu noże poznikały. Ktoś oblepiał mi rany zieloną papką z jakichś liści, jednak krew zatrzymywała i czułem kojącą, zimna ulgę. Kto inny bandażował, albo okrywał mnie długą suknią z kapturem. Jak mnicha. Pewnie właśnie zostałem mnichem. Szelest skłonił mnie do zerknięcia w bok. Dwie osoby odciągały nieszczęśnika, któremu z czubka głowy sterczała rękojeść noża. Zabiłem. Kiedy uświadomiłem to sobie poczułem, że miękną mi nogi a w gardle rośnie kolczasta gula.
- Zbyt długo był już z nami. Zapomniał o ostrożności. To wcześniej, czy później musiało się stać – głos nie był już beznamiętny i docierał z bliska. Patrzyłem zachłannie, z ciekawością, bo głos należał do młodej kobiety. Musieli stosować jakieś sztuczki akustyczne, bo teraz ten głos był zupełnie inny niż wcześniej.
- Skąd wiedziałeś, żeby nie atakować Z? Dotąd nikomu się nie udało z nim wygrać pomimo noża
- Impuls – powiedziałem, ale patrzyłem w oczy kobiety, której głos wciąż słyszałem w głowie. Głos ich… naszego przywódcy. Patrzyłem starając się, aby nikt nie dostrzegł, jak dziękuję wzrokiem za życie. MOGŁA mnie zabić. Mogła, ale oszczędziła i pozwoliła zająć miejsce obok niej. Dlaczego? Nie wierzyłem w uczucia od pierwszego wejrzenia, więc dlaczego? Czego ode mnie chce, jak każe sobie zapłacić za życie? Byłbym niewdzięcznikiem,
gdybym…
Położyła mi mentalny palec na słowach. Nie teraz. Nie czas na ciąg dalszy. Ceremonia miała jeszcze potrwać. Na nieoficjalne historie przyjdzie jeszcze czas. Krąg zasiadał do posiłku. Na stołach gąszcz talerzy i misek parował rozmaitością. Kobieta usiadła na szczycie stołu, mnie powiedli na drugi. Gość honorowy. Po raz pierwszy i ostatni siedziałem na szczycie stołu. Potem, moje miejsce miało być między braćmi.
- Część braci jest siostrami – głos w mojej głowie zadźwięczał sympatyczną złośliwostką, a z drugiego końca stołu dobiegł mnie śmiech. Chociaż patrzyła gdzie indziej, śmiech kierowała do mnie. Zaczynałem nowe życie. Wraz z pierwszym kielichem wina wspólnota stawała się częścią nowego życiorysu. Podchodzili po kolei i przedstawiali się, zdejmując kaptury, by ich więcej nie zakładać. Należałem do nich, a oni do mnie. Pośród blizn, bo każdy był znaczony nożami pozostałych, albo tych, którzy odeszli.


-Krew – kobieta zaczęła przedzierać się przez mój umysł, a ja jadłem udając wilczy apetyt – krew jest religią. Jest potrzebna wszystkim nam. Dzisiaj nikt nawet nie skosztował, ale noże oblizywali, kiedy nie widziałeś. Jeszcze tego wieczoru dostaniesz i ty do skosztowania. Krwi wroga. Tego, którego pokonałeś by do nas dołączyć. Teraz jesteś nasz i z nami, a on się nie liczy. Jest przeszłością. Za długo był z nami i zdawało musie, ze jest wieczny, za co dzisiaj zapłaci nam. Krwią. Wypijemy ją do ostatniej kropli, wytrzemy miękiszem chleba do czysta. Opłuczemy białym winem, aż się zaróżowi. Od dziś przejmiesz obowiązki, które zaniedbał umierając. Będziesz opiekunem wschodniej Europy. Będziesz szukał wyznawców i krwi. Na razie nie wiesz, że każda smakuje inaczej. Nie rozróżniasz niuansów, ale to się zmieni. Będziesz gościem w wielu domach, a w każdym znajdziesz wielki wybór. Żywej krwi. Dla konesera nie ma nic lepszego. Krew wprost z ciała pita. Z ciała otwartego ręką ofiary. Dobrowolne poświęcenie. Ból w hołdzie
dla
nas.
Nie miałem odwagi unieść głowy i zatonąć w jej oczach. Charyzma, siła i przekonanie o słuszności tego, co robi biły z niej. Podniecająco i świeżo. Przy takiej kobiecie nawet eunuch poczułby zew i zapomniał o świecie. Moje uwielbienie rosło. Sekta? Nawet jeśli, to przecież świat składa się z sekt. Mniej lub bardziej niejawnych, ukrytych, albo tylko schowanych w pozorach. Tu słyszałem słowa otwarte. Nie bojące się konsekwencji i kreujące
przyszłość
- Młodzież – głos falował po wnętrzu mojej głowy – najważniejsza jest młodzież. Starsi są skażeni. Niesmaczni, Toksyczni. Zgorzkniali, jak ich krew. My potrzebujemy naprawdę żywej krwi. Młodej, pełnej energii i pomysłów. Świeżości. Im młodszy dawca, tym większa wartość. Ale nie zabieramy nikomu ani kropli. Każdą musimy dostać. Twoja głowa jak to osiągnąć. Niemowlęta nie mają woli, oseski mają strach i oddanie, dzieci, nawet, kiedy się zgodzą, to nóż na skórze sprawia, że zmieniają zdanie i płaczą. Nastolatki. To jest target w który trzeb uderzyć. Tam znajdziesz źródło. Łzy, niezrozumienie, ciekawość świata. Jest w nich wszystko – niewinność i prostytucja, romantyzm i cynizm. Wszystko, czego nam trzeba. Tylko brać, tylko skłonić ich do ofiary. Zgrabnie podsunąć żyletkę, gdy tylko zanurzą się w dylematy, gdy dygresjami zabiją prawdy, albo gdy prawdy staną się trudne do uniesienia. Podsunąć żyletkę, nóż, brzytwę, krawędź potłuczonego szkła. Nieważne. Ważne, żeby spłynęły krwią ramiona, uda, brzuchy… to dlatego ceremonia wymaga cięć. Musisz być wzorem, rzeźbą mistrza, którą się podziwiać będzie. Matką-wzorcem do naśladowania. A kiedy ofiara weźmie w końcu nóż i sznur czerwonych korali wysypie się na skórę… Będziesz pił, będziesz całował, leczył, udawał, ale przede wszystkim będziesz pił. Znajdziesz nie tylko sobie, ale i nam wszystkim czerwone łzy przyprawione każdą euforią i demoniczną potrzebą współtrwania w mroku. I zapamiętasz każdą z ofiar. Rozpoznasz ja po smaku. Po zapachu. I nie pozwolisz jej uciec od nas. Będzie nas karmić. Będzie pucharem dla kręgu. Reszta, to bydło. Tuczne bydło hodowane dla krwi. Przypraw ja nam każdym uczuciem. Im rzadszym, tym lepiej. Dzisiaj tylko ja piłam ciebie. Chcę jeszcze, jeśli się zgodzisz. Przyjdź do mnie, gdy skończy się ceremonia. Gdy nasycisz się krwią poległego.
 Leżałem wreszcie na jej poduszce, przykryty miękkimi włosami i jej oddechem niestrudzenie szukającym mojego smaku. Kłębiło się we mnie tyle pytań i wątpliwości. Przyszłość dobijała się o jasną ścieżkę, o pomoc i trwanie. A tymczasem to ja byłem towarzystwem, pokarmem i natchnieniem, któremu zamykała usta dzieląc się moją własną krwią ze mną. Była delikatniejsza niż komarzyca, gdy sięga po pokarm. I potrafiła spić ze mnie więcej. Krew zmieszaną z nasieniem… nie wiem, czy można doznać większego ukojenia, niż pozbyć się bólu i pożądania w jednym akcie. Ici umiała to zrobić. Nie wiem, ilu przede mną kłamała, że nigdy wcześniej i nigdy aż tak, ale chciałem wierzyć w te słowa, które pachniały mną tak bardzo, jakby moimi były. Wypiła mnie wystarczająco, żeby stać się rodziną. Na tym polegała siła kręgu? Rodzina, która zna swój najbardziej intymny smak? Musiałem sprawdzić. Zdecydowanym ruchem rozchyliłem jej kolana. Poddała się bez walki. Gorycz cytrusów zmieszana z ostrością pieprzu. Krzyk. Bezwiedny i niepowstrzymany.
- Przyjdź po moją krew – szepnęła, kiedy wróciła z zaświatów – przyjdź za tydzień. Nie proś, nie żebraj. Weź. Należy się tobie moja krew. Przyjdź wypić mnie, wychłeptać, weź wszystko, co udźwigniesz, a ja na plecach wydrę ci paznokciami wyznanie, którego nie powtórzy już żadna kobieta. A teraz śpij, bo świt już blisko. Jutro nauczysz się kim jesteś i dla kogo jesteś. Dziś jesteś mój. Dla mnie. Od jutra będziesz mój, ale dla kręgu. Krąg potrzebuje świeżej krwi, której dawno nie zaznaliśmy. Czekałam na ciebie. Musiałeś przyjść w końcu. Sądziłam, ze będziesz kobietą, ale tak też jest dobrze. Spij, jutro będzie dzień pełen nowości.
Zasnąłem i śniły mi się sny w fioletach i czerni. Pośród wiatrów nieprzyjaznych i demonów szukających sumienia, żeby je rozszarpać. Nie miałem sumienia. Przynajmniej własnego. Może teraz mam sumienie zbiorowe? Krąg stał się rodziną, którą dopiero zacząłem poznawać, ale czułem to nawet we śnie, że Krąg oddał się mi, tak jak ja jemu. Staliśmy się wspólnym ciałem, więcej niż rodziną – organizmem wypełnionym jednym celem i jedną potrzebą. Oni byli mądrzejsi, bardziej doświadczeni. Jutro zaczniemy działać. Nauczą mnie. Sztuki noża i smaku krwi. Wzniesiemy jeden toast i zaszumi nam w głowie jakby to był szampan na czczo wypity. Dziś? Spełniłem pierwszy puchar. Krew pokonanych smakuje ambrozją. Zwycięstwo oszałamia. Śmierć ogłusza. Wygrałem życie. Krąg. Organizm przyjął mnie w siebie i podzielił się wszystkim co miał. Nóż świecił się srebrną łuska ze stolika. Mój nóż, mój organizm, moje życie. Zamknąłem oczy i odpłynąłem w jutro. Z pełnym zaufaniem.

WOW TO BYŁ OKO - FACET Z OKIEM TAM GDZIE INNI MAJĄ TYLKO GAŁKI, FACET MUCHA, CO WIDZI NIE TYLKO KARALUCHA :)
SZYMBORSKA, PRZEZ SZ, SIĘ NIE POŁAPIE :)
 

MACIE JESZCZE CZAS, JAK SIĘ ZE MNĄ NIE ZGADZACIE, A WIEM, ŻE CZEKACIE NA DOGODNY MOMENT

 


Komentarze

  1. już myślałem, że zmieniłaś wszechświat na bardziej zabawny.
    miło, że wróciłaś.
    groźby karalne? publicznie i przewlekle? Zołza - Ty chyba mnie kochasz, że mnie tak nie lubisz...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mocno się postarałam, żeby tutaj być🤣
      Ten konkurs i cała reszta i King...
      Tak Oko oto jestem

      Usuń
    2. gratuluję - pójść do tam, to każdy głupi potrafi. wrócić - to dopiero sztuka.
      tylko Ty potrafisz się przyznać, że silny facet, to jest coś, co zmiękcza umysł kobiety i pozwala się jej zapomnieć do tego stopnia, żeby musiała szukać drogi z powrotem, a i to niezbyt chętnie.

      Usuń
    3. Nie przyznaje się tylko stwierdzam fakty
      Jest popyt na silnych facetów, ale trudno go zaspokoić
      Oczywiście w sensie popytu
      Oko

      Usuń
  2. "Dallas'63" robi wrażenie. Choć powiem Ci, że troche w pewnym moemncie zaczęłam sie domyslać, jak sie skończy. ;) Chyba juz za dobrze znam Mistrza. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytałam z pełnym namaszczeniem
      Pisze tak, że trudno przerwać ten łańcuch przeplatanych zdarzeń

      Usuń
  3. Ach ten Mistrz King. Ja teraz poluję na jego najnowszą książkę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Podpowiedz mi tytuł
    Jestem totalnie nie w temacie

    OdpowiedzUsuń
  5. Akurat szukałam czegoś pana Kinga do poczytania -dzięki 🙂
    Też unikam grzebania w przeszłości ale "nie należy grzebać w przyszłości, dopóki nie uporasz się z przeszłością " czy jakoś tak (wybacz zaraz sprawdzę jak brzmiał ten cytat z mojego ulubionego serialu)
    Pozdrawiam
    Lili

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napisz horror, coś z Kinga Cię z pewnością sięgnie

      Usuń
  6. Nie ma co rzeki kijem zawracać, bardzo trafne spostrzeżenie, dopiero by się narobiło.

    OdpowiedzUsuń
  7. Chyba też nie chciałabym zmieniać swojej przeszłości, bo nigdy nie wiadomo jaki to by miało skutek.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Uwielbiam książki Kinga. Tej jeszcze nie czytałam, ale na pewno nadrobię zaległości. ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. ..wspaniale Cię widzieć Zołzo ! ..dzięki wielkie za wspaniałą dawkę humoru <3
    .. ostatnio chyba często zdarza Ci się zboczyć z drogi oczywiście, a Mistrzunio King znów Cię zbałamucił? ;)
    ..ojjjj tak to jest jak się lubi, 'gdy chłop ma władzę , siłę i charyzmę'..
    w sumie przyznaję Ci rację, bo jest fantastycznie, gdy mężczyzna jest na miarę czasów,
    tylko gdzie te chłopy, no gdzie? (jak spiewała Danka Rinn)..

    - pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi, że ktoś na mnie czeka
      Dziękuję AnSa

      Usuń
  10. Ja tez staram sie nie grzebać w przeszłości choć czasem przechodzą mi takie myśli i wtedy staram sie je jak najszybciej przepędzić. Lepiej żyć spokojnie nie myśląc o tym :D

    OdpowiedzUsuń
  11. dobra. Ostatnia próba komentarza... :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja czasami się zastanawiam co by było gdyby.. Ale wtedy szybko dociera do mnie, że straciłabym wszystko, albo raczej wszystkich co mam. A co do Kinga, to wieki nie sięgałam po jego książki.Czas to zmienić!

    OdpowiedzUsuń
  13. A ja jeszcze nie przeczytałam ani jednej książki Kinga. Ciągle obiecuję sobie, że to zmienię i ciągle na obietnicach się kończy. Wychodzi na to, że od lat oszukuję samą siebie :/

    OdpowiedzUsuń
  14. Kinga jeszcze nic nie czytałam, choć nie raz ktoś polecał mi jego ksiażkę. Może kiedyś się skuszę, kto wie.
    To prawda, czasami nie warto grzebać w przeszłości choć nie raz człowieka kusi myślenie 'co, by było gdyby coś zmienić'

    OdpowiedzUsuń
  15. Do Kinga mam zmienne nastawienie. Niektóre jego książki po prostu wielbię, inne mnie męczą. Do tych starszych na pewno podchodzę z większym entuzjazmem niż do nowych ale są wyjątki (ja w ten sposób cofam się w czasie ;p) . Dallas jeszcze nie czytałam, może kiedyś przynajmniej spróbuję :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Dallasem mnie przekonałaś, lubię lata 50 i 60. Chętnie lukne. Z wymienionych blogów znam i bardzo lubię zaglądać do Oka i Gorzkiej. Co do grzebania w przeszłości... zdecydowanie nie polecam. Buziaki Zołzuniu

    OdpowiedzUsuń
  17. O, ja tu jestem! :D
    Dallas '63 oczywiście znam i wielbię, jak wszystko mojego mistrza horroru ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

BOŻE CIAŁO

IDEALNIE NIEIDEALNA, CAŁA JA TADAM🙈

ŚLEPY ARCHEOLOG