KAFARNAUM
Nadine Labaki,
kobieta która za wyreżyserowanie filmu „ Kafarnaum” została
nominowana do Oscara w kategorii filmów nieangielskojęzycznych,
wzruszyła mnie, ale nie tylko...
Przebiła się ze
swoją wrażliwością ze świata arabskiego Bejrutu, gdzie podobno
nic nie jest normalne. Czytam słowa przytoczone w WYSOKICH OBCASACH
:
„ Normalność
jest luksusem”…
Powtarzam je na głos
i patrzę przez okno. Nie ma tutaj slamsów, arabskich dzieci, nie
widzę biedy… Patrzę i widzę co chcę zobaczyć…
Nadine swoim filmem
zwraca oczy świata na ludzi, o których istnieniu nie wie nikt.
Rodzą się, a jakby
ich w ogóle nie było. Niski standard życia tysięcy ludzi, nie
pozwala im na zarejestrowanie nowo narodzonego dziecka. Państwo
narzuca opłatę za dokonanie wpisu.
Matka biedna i matka
bogata kocha tak samo.
Problem w tym, że
ta druga zmuszona jest wybrać między głodem, a rejestracją.
Takich ludzi w
slumsach jest tysiące. Państwo jednym przepisem pozbawia ludzi, za
których w gruncie rzeczy ponosi odpowiedzialność, opieki
medycznej, prawnej i społecznej.
W najgorszej
sytuacji są dzieci, których nikt nie chroni. Gwałty i porwania są
tutaj
na porządku
dziennym. Jeżeli dołączymy do listy handel dziećmi to zobaczymy
ból, z którym mały człowiek zmuszony się jest zmagać do
ostatnich dni.
Kafarnaum – słowo,
które oznacza chaos. Życie w Bejrucie sprowadza się do tego
jednego słowa.
Z jednej strony
mamona, a z drugiej nieopisana nędza ludzi.
Arabska kobieta
odrzucona przez mężczyznę, skazuje swoje dziecko na umieralnię za
życia, pozbawia go edukacji, opieki medycznej, prawnej i społecznej.
Ci ludzie nie
istnieją dla świata. Są, jak zombi…
Niby istnieją, ale
nikt nie chce ich zobaczyć.
Bohaterem historii
Nadine jest dwunastolatek, który nie zgadza się na życie, które
zafundowali mu rodzice. Wszystko w nim pęka, gdy ci postanawiają
wydać jego jedenastoletnią siostrę,
za dojrzałego
człowieka. Wytacza im sprawę przed sądem.
Reżyserka
przyznaje, iż w tym przypadku pokusiła się o fikcję. Epizod
założenia rodzicom sprawy wymyśliła pod potrzeby filmu. W świecie
tej społeczności, nikt nie stanąłby w obronie niezarejestrowanej
społeczności, bo jej najzwyczajniej w świecie nie ma.
Przeczytałam ten
artykuł i zapatrzyłam się w krajobraz za oknem.
Czy w Polsce mamy
szansę na slumsy… Odnoszę wrażenie od paru dobrych lat, że
zbliżamy się w tę stronę, może nie przez wymuszenie rejestracji
narodzonych dzieci, ale raczej przez nieumiejętną formę pomocy…
Na przemyślenia złożyło się wspomnienie sprzed lat.
To była pierwsza
klasa w Szkole Podstawowej. W klasie mojego syna pojawił się nowy
kolega.
Chłopiec opuścił
klasę, w której go nie akceptowano i dołączył do grupy jakoś w
październiku.
W tamtym czasie
zdałam sobie sprawę, jak łatwo wyeliminować człowieka ze względu
na jego status majątkowy. Pragnę was odwieść od oceniania.
Naprawdę nie warto… Póki człowiek nie przeżyje dna i nie
wypłynie, lepiej nie wychylać się przed terapeutę.
Skupmy się na
chłopcu, który przychodzi do szkoły głodny, jest wyśmiewany
przez grupę, a to czas na akceptację, bo bez niej wilk jest
samotny, a jak słaby, to ginie z głodu…
Młody coś mi
wspominał, że kolega nie ma komputera i chodzi głodny.
Zareagowałam początkowo emocjonalnie. Nie mógł przypuszczać, że
i nam się nie przelewa. Komputer na raty, życie na raty…
Pracę miałam, ale
żadnego tam majątku. Robiłam wtedy więcej kanapek mojemu
niejadkowi i zaproponowałam, żeby nie dokarmiał psów. No i
walnęło. Wiecie, jak to jest, gdy pizgnie tak niespodziewanie…
- Pani nie mówi
nikomu- Poprosiła, zamykając drzwi za klasą.
Jak ja kocham te
tajemnice Poliszynela..
- Chłopca na izbę
dziecka wraz z bratem odwieźli. Pewnie trafią do Domu Dziecka, do
Turku – Relacjonowała niezdrowo podniecona wychowawczyni…
Po czasie
dowiedziałam się, że młoda dziewczyna została sama w wynajętym
mieszkaniu z dwójką chłopców. Tatuś dał nogę. Rodzina się
jakoś do wsparcia nie poczuwała.
Czułam się źle
patrząc na klasę i ich wychowawczynię …
Slumsy…
Młody był w piątej
klasie podstawówki, gdy zmarła mama jednej z jego koleżanek. Byłam
w sporym szoku, obserwując, jak mój chłodny chłopak przeżywał
jej osamotnienie.
Matka po wylewie,
który wszystkich zaskoczył, pozostawiła dwunastoletnią córkę i
jej brata z ojcem, który aby ich utrzymać, zmuszony był wyjeżdżać
w trasy. Dziewczyna bawiła się dopalaczami, aby nie czuć i
zapomnieć…
Chciałam tylko
pomóc… Poszłam do dyrektora szkoły, którego poznałam
uczestnicząc trzy lata z rzędu w spływach kajakowych. Nawet nie
przypuszczałam, że facet, którego uznawałam za przyjaciela
dzieciaków, może mnie tak rozczarować….
Naprawdę, poszłam
tam, tylko po to aby pomóc…
- My wiemy. Znamy
problem. Wie pani, dzieciaki mają trafić do izby dziecka.-
Macie pojęcia, co
to wkurw??
A gdyby ktoś
wykorzystał moją słabość i zabrał mojego syna do Izby Dziecka??
Gdybym była psem,
odgryzłabym temu malutkiemu dyrektorowi grdykę.
Nawet suką nie
byłam..
Oddychaj, Joanna,
oddychaj, bo zabijesz debila i siedzieć pójdziesz!-
Powtarzałam sobie w
myślach..
- Ta mała zwraca na
siebie uwagę, a wy wszyscy ślepi jesteście! - Wypaliłam.
Naprawdę byłam wściekła.
- Koniec roku się
zbliża. Może by tak dziewczynę w poczet sztandarowy wkomponować??
Poczułaby się
ważna i zauważona -
Wiecie, zadziałało….
Czasami wracam do
tamtych wspomnień. Myślę sobie, że chcemy pomóc…
A slumsy w Polsce
ciągle otwarte...
Twoje historie bardzo podobne do naszych. Ostatnio z Wiktorią wspominałyśmy taką jedną. Płakałyśmy obie.
OdpowiedzUsuńDobra, nie mam siły na rozwinięcie komentarza. Chciałabym być mniej wrażliwa.
O tak ....Nie masz pojęcia ile razy ja tak bym chciała...
OdpowiedzUsuńZ drugiej strony Olitario,
ręce opadają mi na ludzi usadzonych wysoko gdzieś, z przyczyn etatu,
nawet zbyt wysoko...
Z.jednej strony zagubiona mama, której trudno się podnieś i system...
Łatwiej byłoby przecież wciągnąć tę młodą matkę w wir szkoły np.Zapraszając ją na zajęcia do
dzieci . Pokazując jednocześnie, jak pracować z dzieckiem i odciągając tym samym od patologii...
Zabrać dzieci....
To przecież milion procedur, bólu i cierpienia...
To dołujące...
"nieumiejętna forma pomocy" - to chyba słowo (sformułowanie) klucz. U nas też są slumsy, nawet jeśli nie dosłowne, to mentalne. Wpychają kasę z ramach pomocy socjalnej, pińcet plusy, srusy i inne dodatki ludziom, którzy nie umieją zarządzać pieniędzmi. I wcale nie chodzi o osoby upośledzone umysłowo, sporo jest po prostu nieogarów życiowych. Jest kasa? Super! Lecę na pazurki! Rachunki? Ktoś pomoże. Efektem są tylko kolejne zaniedbane dziecki, a kasa tonie, przecieka przez palce. Nie u wszystkich, wiadomo, ale są (i to wcale niemało) przypadki, w których przydałby się OGARNIĘTY opiekun społeczny, taki, który faktycznie pomoże, doradzi, doedukuje jak trzeba (chociażby jak nie dać się namówić konsultantowi na"darmowego" tableta). Nie wystarczy załatwić jedzenie i opał, rzucić kasą, żeby pomóc. Ale to trudniejsze niż przyjechać, zostawić siatki z zakupami, odfajkować w kajecie i zabrać dupę.
OdpowiedzUsuńCzęsto jedynym większym problemem matek jest totalna bezradność.
UsuńBardzo dziwią mnie do dnia dzisiejszego postawy nauczieli, którzy swoje powołanie upatruja
w pomocy dzieciom zdolnym
wciągają w świat szkoły rodziców będących nauczycielami, a odsuwają tych z marginesu, na jeszcze głębszy margines...
Niektórzy potrzebują jedynie bodźca...
z biedy się nie wyrasta. slumsy odciskają się na całe życie. widać je w gestach, słowach i zachowaniach, nawet, kiedy się je pozłoci. są slumsy - mentalne i faktyczne. doły, w które nie zagląda nikt poza dzielnicowym. o ile w ogóle.
OdpowiedzUsuńOko, ale Ci ludzie nie żyją sami.
UsuńTo my tworzymy slumsy.
Nawet nie chodzi tutaj o biedę,ale raczej o wyparcie tej społeczności, postawą MY LEPSI.
Jeżeli nauczycielka ma w grupie dziecko, któremu umiera matka i nie próbuje nawiązać kontaktu z rodziną, pomóc poprzez zainteresowanie, wciągnięcie dziecka w zajęcia a tym samym odsunięcie od niego traumy samotności, a dyrektor jedyne narzędzie jakie odnajduje to Pogotowie Opiekuńcze, to przyznasz że nie najlepiej to świadczy o tych PSEUDOLEPSZYCH...
przyznam. mieszkam w jednym z większych slumsów i oglądam czasami obrazki porażające. otoczenie zmienia się, ale dzieje się to bardzo powoli i z wielkimi oporami.
UsuńDzieci wychowuje się przez postawę, nie przez prezenty, albo atrapę miłości. To samo dotyczy społeczeństwa. Pomoc to nie forma dawania, bo nie sztuką dać rybę , a raczej wędkę i cierpliwość...
UsuńSlumsy to piętno. Człowiek jak się w tym wychowa, nie potrafi wyjść na światło tak całkiem.
OdpowiedzUsuńI tak naprawdę w każdym kraju jest jakieś gorzkie miejsce. Mniejsze lub większe, ale jest. Sama widziałaś jak potraktowano młodego obywatela w Twoim środowisku.
Slumsy to jakby... słowo-motyw do niesprawiedliwości.
Najgorsze że slumsy to twór tych niby lepszych.
UsuńTo produkt hipokrytów którzy udają lepsze tworzywo, skazując tych słabszych na przegraną od startu, bo mają tak moc
Spychologia społeczna.
UsuńDokładnie
UsuńTacy ludzie mają znacznie utrudnioną drogę do normalności
Witaj.
OdpowiedzUsuńCiekawe opowiadanie. Slamsy, to slamsy, wejść doń łatwo, ale wyjść trudno.
No i bieda bywa dziedziczna. Wiem coś o tym, bo w moim zawodzie wielokrotnie się z biedą stykałem.
Pozdrawiam serdecznie.
Michał
Nie sądzisz, że ta dziedziczność patologii i biedy jest komuś na rękę??
UsuńZawsze wydawało mi się że bogate społeczeństwo to standard który odczuwa całe społeczeństwo...
Bogaty człowiek to bogaty naród
Ze swoich doświadczeń mam jak najgorsze zdanie o działalności pomocy społecznej. O nauczycielach ze szkoły mojego syna niestety też. Tak naprawdę Ci, którzy powinni pomagać(pracownik socjalny, nauczyciel, kurator) są tak nieudolni w swoich poczynaniach, że w wielu przypadkach robią ogromną krzywdę dziecku, zamiast otoczyć je opieką. Film z pewnością godny obejrzenia, ale ja ryczałabym przez cały czas projekcji, a potem przez kilka dni przeżywała go, wpędzając się w depresję. Wielka szkoda, że umiemy dawać rybę, a nie wędkę. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTo bardzo bolesne że tak wielu odpowiedzialnych ludzi stosuje sptchoterapię pozbywając się problemu. Jednostka uratowana to zawsze szansa na jeszcze lepsze społeczeństwo...
UsuńDomyślam się o czym piszesz Iwonko.
Wychowywałam sama syna, w między czasie straciłam firmę
Od tamtego czasu przebyłam długą drogę do punktu w którym się dziś znajduje...
Życie i niewłaściwe osoby potrafią skutecznie zniechęcić do życia...
Kochana
OdpowiedzUsuńJestem, wróciłam:)
Bieda była dawniej, dziś jest jakakolwiek pomoc.
Niestety jesteśmy społeczeństwom goniącym za pieniaczem, nie zauważmy problemów ludzi błagających o pomoc obok nas.
Ja, kiedy pomagam bezinteresownie ( sama nie pajam się bogactwem) ciągle słyszę, że nic za darmo się nie należy, że nie warto pomagać.
A mnie Babcia zawsze uczyła, że "dobro do człowieka wraca i trzeba pomagać!".
Pozdrawiam milutko:)
Dokładnie
UsuńZbiegiem okoliczności właśnie przeżyłam powracające dobro.
Wypadł mi portfel z 600 złotych w środku.
Wpadł do wózka dziecięcego .
Sąsiad przed chwilą przyniósł mi zgubę, nawet nie zdążyłam zauważyć jego braku...a najważniejsze mam dowód osobisty
Dobro powraca
Uczyłam kiedyś dzieciaki, od podstawówki po liceum. Często spotykałam się z sytuacjami, które dla mnie samej psychicznie były ciężkie. Chęć pomocy zderzona momentami z jakimś chorym system i bezsilnością, to naprawdę sprawia, że czasami trzeba przewartościować wiele rzeczy. I pomyśleć, że niektórzy nie mają pojęcia, co może dziać się obok nich.
OdpowiedzUsuńOczywiście się z Tobą zgadzam. Nie jesteśmy w stanie zbawić świata, ale przyznasz że czasami wystarczy minimalne zainteresowanie aby nie dopuścić do tragedii
UsuńBardzo mocny, a zarazem przerażający post, tylko że tak jest. Że tak się dzieje.
OdpowiedzUsuńMoże nie powinnam tego pisać, ale napiszę - najwyżej ktoś ze znajomych przeczyta i co mi tam ... stare dzieje, które pamiętam jak dziś.
Był taki czas jak chodziłam do gimnazjum, mama musiała się zwolnić. Przez rok nie szukała pracy, a później jeździła na szkolenia. Tato nie był najgorszym ojcem ale nie wyniósł ze swojego rodzinnego domu uczuć. Bywały momenty, że wódka była ważniejsza niż dziecko ...
Dostałam parę razy niesłusznie, po prostu musiał się wyładować. Miał jakiś kryzys albo co - do dzisiaj nie wiem.
Mama mojej wówczas przyjaciółki pracowała w szkole, na świetlicy a także uczyła sztuki, a wcześniej plastyki. Zwierzyłam się jej, że mam taką ciężką sytuację a ona na mnie popatrzyła i mnie wyśmiała. Straciłam wtedy zaufanie do nauczycieli i zaczęłam myśleć, że po prostu zasługuję na to. Że w każdym domu leją dzieci, rzucają nimi. Do dziś nie wiem dlaczego tato był w takim amoku, do dziś się nie dowiedzialam i wątpię że kiedykolwiek poznam przyczynę tego zachowania.
Ból jest wielki i nadal mimo że mam już ponad 30 lat nie ufam nauczycielom ,,, nigdy nie zaufam.
Pozdrawiam.
Gdy stajemy się dorośli dociera do nas że mimo lat jesteśmy bezradni jak dzieci wobec sytuacji które nas przerastają. To straszne gdy traci się zaufanie wobec ludzi którzy powinni nas otaczać opieką..
UsuńWbrew zdrowemu rozsądkowi nauczyciele wolą zajmować się dziećmi, które w ich mniemaniu są mniej problematyczne
A przecież ich praca związana jest z wyznaczaniem kierunku rozwoju i wspieraniem
Chyb nigdy tego nie pojmę...
Oby jak najmniej takich ludzi
Jakie to przerażające co piszesz... Coraz bardziej jestem przekonana, że większość nauczycieli nie nadaje się na pedagogów. Mają bardziej ciasne umysły i stereotypowe myślenie, niż wszyscy pozostali. A podobno bycie nauczycielem powinno być powołaniem... To przerażające, jak trudno nam się zdobyć na pomoc dla kogoś.
OdpowiedzUsuńNie chciałabym być źle zrozumiana, że wojuję z nauczycielami
UsuńW swoim życiu spotkałam wielu wspaniałych pedagogów, w tym chyba najważniejszą, wychowawczynię w Szkole Podstawowej od klasy I do III wspaniałą wrażliwą osobę, która każdą słabszą jednostką przejmowała się jak własnym dzieckiem ...
Byłoby pięknie gdyby takich pedagogów było jak najwięcej....
Trudno mi zrozumieć , że tak łatwo odebrać prawo do godnego życia razem, zamiast okazać im wsparcie nawet drogą gloryfikacji.
Pomoc w sensie bycia na moment, zasłuchania się i poddaniu empatii,faktycznie nie kosztuje sporo
Nie oglądałam tego filmu, ale ja się codziennie bardzo cieszę z tego, że żyję w takim a nie innym świecie póki co, nie mamy na co narzekać, ale wszystko może się szybko niespodziewanie odwrócić. Jeżeli chodzi o nauczycieli, to zgodzę się z przedmówczynią, że nie powinni mieć ciasnych umysłów, a niestety tak czasem bywa...
OdpowiedzUsuń"Nie sądzisz, że ta dziedziczność patologii i biedy jest komuś na rękę??" - zadałaś wyżej pytanie. Oczywiście, że jest, bo taka właśnie patologia, za marne grosze, które z jednej strony nie pozwolą jej umrzeć, ale z drugiej strony, nie pozwolą też godnie żyć, pójdzie za tymi LEPSZYMI... sorry ale musiałam to z siebie wyrzucić...
OdpowiedzUsuńwitaj Asiu, pozdrawiam
Witaj Fryteczka.
UsuńSłabszymi ludźmi łatwiej zarządzać, wmawiać im rozwiązania. Tylko gdzie podziewaja się Ci, którzy powinni stać na straży godnego życia?
Grunt to znaleźć punkt oparcia dla radości i nie zgadzać się na krzywdę do której przyczyniają się pozostali
OdpowiedzUsuńbo to tak, jakbyśmy sami krzywdzili
Boharer filmu ma jedenaście lat , reżyserka pochodzi z tamtych kręgów kulturowych, a u nas tak trudno znaleźć jednostki które nie przyklepują tragedii
Straszne sa takie tragedie, najgorsze, że nauczyciele zamiast pomagać albo zauważyc problem umywają rece. Wiadomo, nie każdy ma w sobie tyle empatii albo zaangażowania, ale często wsparcie, rozmowa dużo daje. Szkoda, że akurat te dzieci nie trafili na dobrych nauczycieli, którzy byliby chętni do pomocy.
OdpowiedzUsuńKlara dziewczynka o której piszę trafiła do pocztu sztandarowego była przeszczęśliwa
Usuńa w następnym roku zaopiekowała się nią dorosła siostra z Francji i tam się uczy wraz z bratem.
Ludzie nie pomagają sobie bo na nie mają ochoty się poznawać...