JEST MOC... ŚWIECĘ JAK ŻARÓWKA
Pokonywać się to walczyć...
To chyba najtrudniejsze wyzwanie dla takiego nygusa, jakim jestem.
Przychodzą takie chwile, że oddychać mi się nie chce, bo trzeba nabrać, ech - to podobno nazywa się wdech, wypuścić,
wow ☺️udało się!
I jeszcze raz...
Z bieganiem jest inaczej. Potrzebuje go, jak kawy. Jak nie ruszę dupska, to czuje, że fiksuję. Krew się gotuje. Muszę...
Drepczę w miejscu. Ruszam
To uczucie, że mogę wszystko, rośnie we mnie jak ciasto drożdżowe.
Nie istotny jest czas i te góry, które muszę pokonać.
Teraz liczę się ja na SZCZYCIE
Tak sobie szczytuję powoli...
Lubię ten stan☺️
Ty z bieganiem masz podobnie jak ja z chodzeniem, gdy nie wychodzę kilku kilometrów dziennie w każdą pogodę i w odpowiednim tempie, czuję sie jakbym chora była...
OdpowiedzUsuńDaje kopa ruch
UsuńZostaje mi moc do kolejnego razu
Fiu fiu, jakie sielskie-anielskie widoczki! Nic dziwnego, że łatwo o szczytowanie ;)))
OdpowiedzUsuńA powietrze
UsuńHa ha
😁😂😀
Sama. Sól
Jestem jak tężnia
szczytowanie dostarcza wrażeń i endorfiny szturchają się w tłoku - życzę szczytowania aż do ekstazy
UsuńEndirfiny lubiă tłum
OdpowiedzUsuńPoszturchają się poprzepychają
I jest extasa
To chyba taki urok treningów, że wciągają. I jak człowiek już się przyzwyczai, to bez ruchu najnormalniej w świecie go nosi :)
OdpowiedzUsuńAż żal kończyć
UsuńGdyby nie ten strach przed przeforsowaniem
To pewnie biegłabym dalej
Ja jestem kanapowiec pospolity i zrywy do ruchu mam najczesciej weekendowe. Podziwiam wiec checi i zazdraszczam tego szczytowania... :D
OdpowiedzUsuńWcale nie jesteś leniwa! To sztuka ruszyć dupsko, gdy dzieci odchowane i nie ma za kim biegać. Tylko biegać. Tak dla siebie.
OdpowiedzUsuńPiękne widoczki ❤
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNabieranie energii - to jest moc. I korzystanie z niej. Świetnie, że to robisz. Widać to na twoim blogu, w dzieleniu się chwilami i tym, co cię otacza.
OdpowiedzUsuń