KUMULACJA

PRZEŻYŁAM, PRZEŻYŁAM TEN TYDZIEŃ. 

Lekko nie było, ale nie odpuszczałam. Przyszła w nocy. Usiadła na klacie i czekała, aż wykaszlę życie. Twarda jestem od urodzenia. Pocharczałam, odplułam, wypociłam...Kurna przeżyłam.To był koniec bitwy. Wojna ciągle trwała. Śmierć czyhała na moją słabość. 
Bezwstydnie usiadła w rozkroku.Nie miałam siły zagrać jej na nosie....Nosz mówię wam, nie dało się jej wyprosić. Lokator na gapę mi się przytrafił!!!Chodziła w starych majtach po domu, mierzwiła wczorajszą gazetę, nogi jechały jej grzybem... W dodatku zajmowała mój ulubiony fotel.... Czuła się, jak u siebie. 
Wyszukiwała ofiary. Nawet nie myślałam, że pójdzie jej tak zgrabnie. 
Wypatrzyła go wtedy, gdy podawałam jej cukier. Kokietowałam na słodko ....Laptop się poddał. Poddał się i zdechł ... To ciągle był początek tygodnia. Jakiś wtorek , czy środa. Tak, początek wchodził w środek...
Odszedł bez pożegnania po dziewięciu latach bezwzględnej służby.

Czułam ją w powietrzu. Śmierdziała końcem. Białe gacie ciągle trzymały się na tyłku. 
Moim tyłku. Kapitulacja nie wchodziła w grę...

Schowany w tylnej kieszeni spodni czuł bezpiecznie. Nie mógł przypuszczać, że dopadnie i jego.Smartfon zawiesił się nad rantem kibla, obstawionego kostkami Domestosa. Znikąd pomocy, żadnego koła ratunkowego. Powoli szedł na dno...
UMIERAŁ... 
Ciągle wierzę w jego zmatrtwychwstanie. Szukam dawcy narządów dla Xiaomi:)
Lajkujcie, może dobre się wydarzy:)

Na otarcie łez wyszukałam starego, może nieco archaicznego, ale zawsze rodzaju męskiego!
Był tak wiekowy, że trudno mi było sobie przypomnieć, kiedy go ostatni raz  używałam. 
Cisnę, a on nic. Nie dzwonił, połączeń nie odbierał, nie dość, że stary, to jeszcze inwalida z grupą. Poczułam się niczym w bajkowej Czarnej Dupie - znikąd pomocy!!!
Jak żyć, bez połączenia, jak żyć???
Ciemne chmury zbierały się nad moją głową. Zaczynałam je wymiatać. 
Myśl Joanna, myśl pozytywnie!!!- Powtarzałam sobie, zamieniając się we własnego trenera personalnego. Podziałało, wtedy odnosiłam takie wrażenie - bynajmniej.
Magik rozpoczął ceremonię nad moim modelem muzealnym. Wartość zero uległa zresetowaniu.
- I żadnych kontaktów nie odzyskam - Zajęczałam.
- Z tego typu się nie da- Odpowiedział Indianin, ciągle nie Indianin.
To nie działo się naprawdę. Dziś tak myślę. Stało się. Mistrz usunął mi kontakty, miliony sms-ów, z których książka miała powstać, głównie te do Ciebie i dupa...
Telefon nie dzwoni!
- Nie opłaca się inwestować w głośniki. Lepiej nowy kupić- Wyseplenił. 
Już ty mi nie mów co mam robić- Pomyślałam trzaskając drzwiami, rozkładając parasolkę i wszystko zamieniając w jeden rozmoczony sen, który spływał makijażem rozpaczy po mojej twarzy. To nie dzieje się naprawdę - przeszło wieczorem przez moją głowę, kiedy ponownie sięgnęłam po eksponat. Magik nie wszedł w ustawienia. Mój rencista dzwonił, odbierał połączenia. Wystarczyło zlikwidować połączenia lotnicze. 
O zgrozo, niech, że się ten tydzień kończy!!!

Mamy niedzielę!!!
Nowy tydzień.
Zaczynam nowe życie. Śmierć dała nogę...
FARCIARA ze mnie:)

i zapraszam, bo zamiast tych sms - ów tutaj rodzi się książka:)

http://goodmorning73.blogspot.com/

Komentarze

  1. Boski tekst, Joanno😘😘😘

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję , życie pisze scenariusze wybraną czcionką

    OdpowiedzUsuń

  3. Powinnam się przypieprzyć do czegoś ale cholera...podobało mi się Pani kłopotanie. Pięknie Pani żyje. Nie zazdroszczę bo to nędzne uczucie ale podoba mi się bardzo.

    OdpowiedzUsuń
  4. @Kloszard...
    wiewiórki na mieście gadają, że Ph.K.Dick był abstynentem i nigdy cipki nie wąchał... ale pisał... jeny, jak on pisał...

    OdpowiedzUsuń
  5. PKanalia, to co napisałeś, to najpiękniejszy komplement, jaki kiedykolwiek przeczytałam
    Dziękuję

    OdpowiedzUsuń
  6. No to niech ten nowo nadchodzący tydzień dla odmiany zaskoczy Cię czymś miłym:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Niedziela przemiłą się uśmiecha. Zapowiada się piękny tydzień:)

    OdpowiedzUsuń
  8. @J.J...
    akurat komplementowanie nie było centralnie moim celem, ale faktycznie, tekst napisałaś świetny...
    generalnie jednak chodziło mi o zażartowanie sobie z pewnego popularnego błędu popełnianego przez wielu czytelników blogów... polega on na tym, że mnóstwo tekstów jest odbieranych jako zapis własnych doświadczeń... tak oczywiście bywa, w końcu blogi wynaleziono z taką właśnie intencją, jako coś w rodzaju pamiętnika... ale szybko się zorientowano, że tak wcale nie musi być, że oprócz formuły "bloggin' classic" istnieje cała masa innych formuł...
    kiedyś, jeszcze w początkach mojego blogowania napisałem taki tekst /niestety nie przytoczę całości/, podobno nawet niezły, częściowo oparty na faktach, ale nie do końca... ku mojemu zdumieniu większość publiki uznała to za tekst autobiograficzny, wspomnieniowy, choć połowa była zmyślona...
    zaś skąd się wziął Ph.K.Dick w moim komentarzu?... ano stąd, że ponad połowa jego dzieł zawiera dwa elementy: dragi i konflikt głównego bohatera z byłą żoną... z jego biografii faktycznie wynika, że tych dragów sobie nie żałował, zaś żon miał kilka i z każdą coś mu szło nie tak... ale tak naprawdę tak musiało być?... chyba niekoniecznie... stąd też się wziął mój żart, a czy był czytelny?... nie wiem...
    natomiast skoro zrobiło Ci się miło po moim komentarzu, to mi też jest miło, bo może tak właśnie miało być?...
    pozdrawiać jzns :)...

    OdpowiedzUsuń
  9. PKanalia😃 najlepsze historię rodzą się w głowie. Po wciśnięciu entera nigdy nie jestem zadowolona. Technologia idzie do przodu. Wierzę, że wszczepią mi w mózg plasterek, kopiuj- wklej. Wtedy dopiero się pośmiejemy.
    Apropo doświadczeń życiowych i przekładania ich na papier 😂😁😀 autorka " 50 twarzy Greya" musiał mieć ubogie życie erotyczne, żeby stworzyć taką plombę.
    Zapchała dziurę potrzeb rynku, a cała ta historia zadziałała na mnie jak relanium 😂😁😀 nie mogłam poradzić sobie z sennością. Na koniec zaczęłam jej współczuć filmów , które zmuszona jest oglądać we własnej głowie.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. @J.J...
    z tym "najlepsze historie rodzą się w głowie" można dyskutować... gdy Lem porzucił beletrystykę sci-fi, motywował to tak, że w czasopismach naukowych są do przeczytania ciekawsze rzeczy... nie wspomnę już o starym przysłowiu "życie pisze najlepsze scenariusze"...
    ale to w ogóle nie w tym rzecz, które historie są najlepsze, czy te zmyślone, czy te prawdziwe, czy te "prawdziwe, bo opowiedział mi je znajomy, który je usłyszał od znajomego"... szczerze mówiąc, to niewiele mnie interesuje, czy tekst /literacki/ oparty jest na faktach, czy fikcji... zwłaszcza erotyczny, skoro już o tym mowa... ale nie wiem, jak przekłada się bogactwo /lub ubogość/ życia erotycznego na jakość opisu... można mieć ultra bogate to życie, ale gdy się nie umie o nim napisać, to wychodzi nudny pornol albo jakaś inna plomba...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

BOŻE CIAŁO

IDEALNIE NIEIDEALNA, CAŁA JA TADAM🙈

ŚLEPY ARCHEOLOG